wtorek, 24 czerwca 2014

Epilog


2013

Minęło siedem miesięcy, dwa tygodnie i cztery dni od ich ostatniego spotkania. 

Minęło tyle czasu a on dalej nie potrafi o niej zapomnieć.  
Minęło tyle czasu a ona dalej panicznie szuka jego w najmniejszej, najdrobniejszej rzeczy.
Byli dla siebie stworzeni. Co więc przyczyniło się do ich rozstania? 
Kłamstwo. 
Kłamał, żeby ją chronić. Nie chciał jej ranić. Liczyło się dla niego tylko jej dobro. Bo kto lubi patrzeć jak jego ukochana osoba cierpi? Nikt. I on też nie mógł.

"rób wszystko, żeby tylko osoba, którą kochasz była szczęśliwa." 

Bardzo tego chciał, ale starał sie zdobyć to szczęście za wszelką cenę - kosztem ich miłości. Popełnił wielki błąd, którego żałuje do dziś. Stara sie zapomnieć o jej idealnych rysach twarzy, o jej uśmiechu, stara się zapomnieć o niej. A ona siedzi w jego sercu i nie ma zamiaru sie stamtąd ruszać. Może właśnie ta myśl doprowadza Harry'ego do szaleństwa i jednocześnie utrzymuje przy życiu? Tylko ona sie dla niego liczy, nikt inny nie jest wart tej miłości. Pierwszy raz pokochał kogoś na prawdę. Wiele bajek kończy sie  słowami "i żyli długo i szczęśliwe". Czy w wypadku Vanessy i Harry'ego można zapieczętować tym ich miłość? Może to jeszcze nie koniec? Może dadzą sobie jeszcze jedną szansę w chwili, gdy spotkają się Jeszcze raz...


************************

-Jak u ciebie? - Spytała Perrie odwracając moją uwagę od jednej ze sklepowych wystaw zmuszając mnie tym samym bym spojrzała na nią. Ubrana była w krótkie, jeansowe spodenki a kosmyki jej różowych włosów idealnie komponowały się w zestawie z kremowym t-shirtem. 

- Całkiem nieźle. - Wzruszyłam ramionami i weszłam do sklepu od razu kierując się w stronę sukienek. Przekładałam to kolejne wieszaki szukając czegoś odpowiedniego dla siebie. Coś, co idealnie skomponuje się z czekoladowymi włosami, drobną sylwetką i niemałym tatuażem na karku. Zawsze chciałam go mieć. Miał on symbolizować nowe życie. A od czasu, kiedy Harry odszedł, tak się właśnie stało. 

No właśnie, Harry. Tak cholernie za nim tęsknię, choć minęło tyle czasu. Dalej pamiętam te jego zielone, penetrujące cię od środka oczy, bezczelny uśmieszek ozdobiony rzędem śnieżnobiałych zębów i ciemne loki, zaczesane do tyłu. Pamiętam jego podarte, czarne jeansy, znoszone buty. Pamiętam go całego, choć wolałabym już dawno zapomnieć.

- A co  z Bradem? - Poruszała zabawnie brwiami, dzięki czemu zaśmiałam się już od dłuższego czasu. Tylko Perrie wiedziała jaka jestem naprawdę. Wiedziała o mnie wszystko: co mi pomoże, czego nienawidzę, a co wprost uwielbiam. Wiedziała dosłownie wszystko. I nie musiałam jej nic mówić, dziwnym sposobem sama wszystko odgadywała.

- A co ma być? Nic nie ma. - Westchnęłam cicho idąc w stronę przymierzalni.

- Oh myślałam, że..

- Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - Odwróciłam głowę w jej stronę i zatrzymałam się w pół kroku. - To bardzo fajny chłopak ale.. Nie potrafię go pokochać.

Westchnęłam cicho i oddzieliłam się z Perrie bladoniebieską kotarą, dzięki której nie czułam już na sobie przenikliwego wzroku dziewczyny.

- Nie możesz o nim zapomnieć? - Po chwili usłyszałam jej głos, gdy wsunęła głowę przez kotarę, równocześnie pomagając mi dopiąć sukienkę. Jak to możliwe że ona wie o mnie wszystko? jestem aż tak przewidywalna?

- Coś w tym stylu - Westchnęłam cicho kilkakrotnie wodząc wzrokiem po swoim odbiciu.

- Wyglądasz pięknie. -Uśmiechnęła się lekko spoglądając na mnie. - Wyglądasz zajebiście.

Zaśmiałam się lekko i jeszcze raz spojrzałam w lustro. Czarna koronkowa sukienka sięgała mi zaledwie do połowy ud, jednakże, podobała mi się. Podciągnęłam ją jeszcze wyżej i założyłam na nogi tego samego koloru szpilki.

- Chyba ją kupię. - Uśmiechnęłam się szeroko patrząc na Perrie a ta aż klasnęła w dłonie na co ponownie się zaśmiałam.


***



Starałam się dostrzec blondynkę w rozszalałym tłumie nastolatków, ale fakt, że nie należę do najwyższych znacznie mi to utrudniał. Nawet to, że założyłam dziesięciocentymetrowe szpilki w niczym nie pomógł. Dziewczyna przepadła, jak kamień w wodę. Westchnęłam cicho i biorąc kolejnego drinka w dłoń, wyszłam na zewnątrz. Zapach tytoniu i alkoholu wymieszany z potem przyprawił mnie o mdłości. Zajęłam miejsce na jednej z ławek mrucząc coś cicho pod nosem. Powiew wiatru i szum drzew powoli uspokajał moje ciało i koił nerwy. Przymknęłam lekko oczy starając się pozbyć każdej możliwej myśli. W pewnej chwili poczułam się nieco nieswojo, jakby coś, lub ktoś na mnie patrzył. Dosłownie czułam czyjąś obecność. Gwałtownie wstałam i odwróciłam się w stronę mojego obserwatora. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To on.




__________________________________________________________________

ok epilog pierwszej części za nami. Kończę na razie na tym etapie, bo najzwyczajniej w świecie nie mam czasu ani cierpliwości do pisania kolejnych rozdziałów, gdyż muszę to robić na telefonie, ponieważ mój kochany komputer odmawia posłuszeństwa :)

OH! komentujcie, polecajcie komuś mojego bloga jesli sie wam podoba
duzo znacza dla mnie waze komentarze, poniewaz jak kazdy wie, to wasza opinia i ciesze sie czytajac je, nawet jesli mialyby skrytykowac rozdział. Piszę amatorsko i wiem że nie jest to perfekcją.
ode mnie to chyba tyle
love ya
paynosafer

sobota, 31 maja 2014

WAŻNE

HELLOŁ


 ok przejdźmy do rzeczy.

Jak wiecie piszę to ff na bieżąco i coraz rzadziej mam jakiś fajny pomysł, dlatego rozdziały są dodawane tak rzadko, a pisanie tego już nie sprawia mi tyle przyjemności co kiedyś. Kilka razy chciałam już zawiesić bloga, ale nie robiłam tego ze względu na osoby, którym się spodobało to co piszę. Dlatego postanowiłam zakończyć tą część ff na tym rozdziale. Może uda mi się jeszcze napisać epilog, choć nic nie obiecuję. Epilogu - jeśli już- można spodziewać się gdzieś w połowie czerwca. Na razie kończę z tym ff, ponieważ szkoła i nauka bardzo mi to utrudniają. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie.

Ale to nie koniec. Myślę, że  w czasie wakacji będę mieć baaaaardzo dużo wolnego czasu, więc może nawet zabiorę się za pisanie drugiej części :) Zostawcie pod tą notką komentarz ze swoją opinią, proszę, to bardzo ważne x

paynosafer

sobota, 19 kwietnia 2014

twenty three

OK OD RAZU NOTKA

CHCE PRZEPROSIĆ, WIEM ZE OBIECAŁAM, ALE NIE DOŚĆ, ŻE ŁADOWARKA DO 

KOMPUTERA MI SIE ZEPSUŁA, A NA TELEFONIE NIE DAM RADY NAPISAĆ 

ROZDZIAŁU, TO JESZCZE CHYBA NIE ZDAM DO NASTĘPNEJ KLASY (SZCZEGÓLNIE 

PRZEZ MATME ;-;) WIĘC RÓWNIEŻ MIAŁAM KARĘ. PO PROSTU ROZDZIAŁU BĘDĄ 

BARDZO RZADKO I NIE MA NA TO RADY

 PRZEPRASZAM


___________________________________________________________________

Dwa miesiące później, grudzień 2013


"Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy, dwóch tych samych pocałunków, dwóch jednakich spojrzeń w oczy"
Szłam ciemną ulicą Londynu, uważnie obserwując ludzi dookoła. Jest dopiero siódma rano, a oni już w pośpiechu idą w stronę miejsc swojej pracy. Nie wiem, czy to przez to, że są już spóźnieni, czy po prostu zima wdała im się we znaki. Chyba raczej obstawię opcję numer 2. Ciaśniej oplotłam się wełnianym szalikiem, który drapał moją skórę niemiłosiernie, dopinając płaszcz na ostatni guzik. Uh nienawidzę zimy. Pociągnęłam nosem, czując, że nie uniknę choroby i poprawiając czapkę na mojej głowie, przyspieszyłam kroku. Nie chodziło o to, że spóźniłam się na autobus i muszę iść na nogach a za 10 minut mam lekcje, nie. Było mi cholernie zimno. Przydałby się ktoś, kto by mnie właśnie teraz przytulił. Na samą myśl silnych ramion oplatających moje ciało, przypomniałam sobie o nim. Kurwa Vanessa! On, to przeszłość. 

 "W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze"

Nie bardzo spieszyło mi się do szkoły, więc wstąpiłam do kawiarni, która na szczęście była tuż za rogiem. Pchnęłam szklane drzwi przed siebie, równocześnie sygnalizując dzwonkiem moją obecność w pomieszczeniu. Oczy kilku osób zostały skierowane na mnie, ale po chwili każdy wrócił do swojego wcześniejszego zajęcia. Pewnym ruchem zmierzyłam w stronę kasy, za którą zdążyłam już zauważyć uśmiechniętą blondynkę.

- Hej Vanessa - Przywitała mnie ciepłym uśmiechem i obeszła ladę, by zamknąć mnie w uścisku. Uśmiechnięta odpowiedziałam jej tym samym, gładząc dłonią jej plecy.

- Cześć Pezz - Zachichotała cicho na zdrobnienie swojego imienia i odsunęła sie ode mnie, by spojrzeć mi w oczy.

- Dawno nikt mnie tak nie nazwał. - Uśmiechnęła się lekko, ale widziałam w jej oczach smutek i tęsknotę. 

- Może dlatego, że dawno się nie widziałyśmy. - Powiedziałam cicho, przygryzając wargę i nie tracąc z nią kontaktu wzrokowego.

- Brakowało mi ciebie. - Przytuliła mnie jeszcze raz i wróciła na swoje dotychczasowe miejsce. - To co zwykle, zgadza się?

"Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają jak latać".

Skinęłam głową z lekkim uśmiechem i oparłam się łokciami o blat czekając na moje zamówienie. W chwili, gdy Perrie przygotowywała moje zamówienie, zdążyłam wyciągnąć z kieszeni parę drobnych. Położyłam je z lekkim brzdękiem na ladzie i poprawiłam lekko włosy.

-Dziękuję - wzięłam od niej papierowy kubek i od razu upiłam kilka łyków. Od razu gorący napój rozlał się po moim ciele, przywracając do życia nawet najmniejszą jego część. Dość energicznym ruchem odwróciłam się w stronę wyjścia, a moja dłoń wraz z gorącym kubkiem zderzyła się z czymś twardym. Usłyszałam cichy syk i dopiero po chwili uświadomiłam sobie, by otworzyć oczy. Przede mną stał wysoki szatyn z niebieskimi oczami i niezbyt zadowoloną miną. Spuściłam wzrok na wielką brązową plamę na jego szaro-beżowym swetrze i dopiero wtedy zrozumiałam co się stało. Uh było ledwie w pół do ósmej, mój refleks z rana nie jest najlepszy.

- Boże, tak cię przepraszam! - Prawie, że krzyknęłam i odwróciłam się w stronę lady biorąc garść chusteczek, równocześnie odkładając pusty już kubek na granitowy blat. 

- Nic się nie stało. - Zaśmiał się ochrypłym głosem patrząc na moje bez efektowne starania starcia kawy z jego ubrania. - hej, mówię serio.

Złapał mnie za nadgarstki uniemożliwiając dalsze ruchy, co zmusiło mnie do spojrzenia mu w oczy. Nie wiedziałam czemu, ale w tamtej chwili tak cholernie przypomniał jego. przełknęłam powoli ślinę, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. te penetrujące, brązowe oczy.. kurwa

 "Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu"

- Jestem Brad. - Uśmiechnął się szeroko ukazując szereg śnieżnobiałych zębów, a mi jak na zawołanie zmiękły kolana. Jak idiotka stałam wgapiona w przystojnego nieznajomego.. Uh znaczy się Brad'a. Potrząsnęłam lekko głową wracając do rzeczywistości .

- Um, Vanessa - wysiliłam się na krzywy uśmiech, który chyba nie przekonał chłopaka. Sięgnął ręką do swoich włosów, zaczesując je do tyłu, dokładnie tak jak.. Uh kurwa, dlaczego ciągle porównuję go z tym dupkiem? Właśnie stoi przede mną niezłe ciacho i chyba zeszłoroczna miss worldwide, a ja porównuję go do mojego byłego.

"Miłość nie polega na tym, aby wzajemnie sobie się przyglądać, lecz aby patrzeć razem w tym samym kierunku."

- Serio bardzo cię przepraszam. - Jeszcze raz spojrzałam na jego sweter a on jedynie machnął ręką.

- Daj spokój, to tylko mała plama. - Zachichotał i spojrzał za moje ramię, zapewne na pusty, papierowy kubeczek. - Poza tym, chyba jestem ci winny kawę.

- Nie przesadzaj, to moja wina, że na ciebie wpadłam - Potrząsnęłam szybko głową nie zgadzając się na zakup nowej kawy.

- Wina? Ja bym to nazwał przeznaczeniem. - Oblizał powoli usta, wciąż nie tracąc świetnego humoru. Nie mogłam się powstrzymać i odwzajemniłam go, uh chłopak był taki uroczy! Zaśmiałam się pod nosem, spuszczając wzrok i lekko się rumieniąc. - Jakaś ty urocza

- Oh przestań już! - Zakryłam twarz dłońmi, czując palącą czerwień na moich policzkach. Od dawna już nie usłyszałam niczego takiego. Od chwili, kiedy pozwoliłam mu odejść....

"ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze"

 ***

HARRY'S POV
  
"Kiedy łamiesz zasady, łam je mocno i na dobre."

Minęło już ponad dwa miesiące odkąd ostatni raz widziałem Liam'a. Przyrzekłem mu, że będę trzymał się z daleka Van, dla jej własnego dobra, ale coraz trudniej dotrzymać mi obietnicy. Tak tęsknię za jej dotykiem.. uśmiechem.. tęsknię za jej miłością. Tylko ona sprawiała, że w każdej, najmniejszej rzeczy potrafiłem dostrzec piękno. Wiem, że zachowałem się jak ostatni dupek, ale chciałem, żeby odeszła z własnej woli. Żeby mnie nienawidziła, żeby trzymała się z daleka ode mnie. Tylko tak mogę ją chronić. Mam coraz więcej problemów, policję na karku, brakuje ludzi do brudnej roboty.. Muszę robić wszystko sam. nie chciałem wplątywać jej w to gówno. Wiem, ona by mówiła, że razem damy radę, że wystarczy, że jesteśmy razem... Ale niestety miłość to nie wszystko. Wolę, żebyśmy udawali, że się nie znamy, niż żeby odwiedzała mnie w więzieniu.. Jedyne, czego pragnę to jej szczęścia. Chciałbym, żeby była chociaż przyjaciółką. Najlepiej będzie, gdy Vanessa po prostu będzie mnie nienawidzić, nie chcę jej skrzywdzić.. znowu.

"Przyjaźń rodzi się w momencie, gdy jedna osoba mówi do drugiej: "Co? Ty też? Myślałem, że tylko ja"

Od kilku miesięcy nie chodzę do szkoły. Nie chcę spotkać jej, a sam fakt, że jesteśmy.. byliśmy razem w klasie, wcale mi nie pomaga. Nie mogę wtrącać się w jej życie, choć tak cholernie tęsknię. Cóż, wybrałem inną drogę i muszę się tego trzymać, na własne nieszczęście.
  
"Kochać kogoś, to przede wszystkim pozwalać mu na bycie sobą i podejmowanie własnych decyzji"

Zatrzymałem się na światłach, kiedy te rozświetlały poranny mrok czerwonym, oczojebnym blaskiem. Tak cholernie chciało mi się spać, uh nienawidzę wstawać rano, ale cóż mogę poradzić? Pracować kiedyś trzeba zacząć, a kasa powoli mi się kończy. Potarłem zaspane oczy drżącą dłonią, która już po chwili powędrowała do pokrętła, by podkręcić ogrzewanie i sam nie wiem po co, ale spojrzałem za szybę. Ludzie krzątający się w te i we wte starający się jak najszybciej dostać do ciepłego domu, sklepikarze, właśnie otwierający swoje miejsca pracy i para nastolatków, zapewne zmierzająca w stronę szkoły. Uśmiechnąłem się lekko na ich widok, przypominając sobie wszystkie chwile, spędzone z nią. To jak porwałem ją, by zmusić choć do chwili spędzonej w moim towarzystwie. Nie znała mnie, a chciałem, żeby wiedziała o mnie trochę więcej niż tylko "Harry Styles- morderca, ćpun, alkoholik". I jej jako jedynej pozwoliłem do siebie dotrzeć. Zrobiła to bez namysłu, za co jestem jej wdzięczny, bo to dzięki niej stałem się lepszym człowiekiem. 
Miałem zamiar zignorowania pary, lecz coś przykuło moją uwagę, a mianowicie ktoś. Dziewczyna oglądnęła się a siebie, tak jakby chciała żebym ją zobaczył. Rozglądnęła się po okolicy, by po chwili wrócić wzrokiem do swojego dotychczasowego rozmówcy. To była ona.

Dźwięki klaksonów dotarły do moich uszu, gdy zorientowałem się, że światło już dawno zmieniło kolor na wyblakłą zieleń. Powoli ruszyłem z miejsca nie spuszczając jej z oczu. Uśmiechała się, cały czas patrząc w oczy nieznajomego.. uh przynajmniej nieznajomego dla mnie. Zasłoniła usta dłonią, ale nawet wtedy i z takiej odległości mogłem zobaczyć rumieńce na jej twarzy. Była taka urocza. Była szczęśliwa. Beze mnie. To bolało najbardziej. Przecież sam chciałem, by ułożyła sobie życie z kimś innym, by zapomniała o mnie. Nie chciała tego, ale ja jej pozwoliłem.
" Istniejemy póki ktoś o nas pamięta."
________________________________________________________________
 WIEM, ŻE ROZDZIAŁ NIE NALEŻY DO NAJDŁUŻSZYCH, ALE ZAWSZE TO COŚ
JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM, ŻE NIE DOTRZYMAŁAM OBIETNICY ALE (NOTKA NAD ROZDZIAŁEM)
JEDNAK, PIERWSZY RAZ JESTEM ZADOWOLONA Z TEGO, CO UDAŁO MI SIĘ NAPISAĆ. MYŚLĘ, ŻE ROZDZIAŁ NIE JEST NAJGORSZY
NO I TE SPRAWY CO ZWYKLE:
DZIĘKUJĘ ZA WYŚWIETLENIA, KOMENTARZE I OBSERWATORÓW! TO POKAZUJE, ŻE KTOŚ DOCENIA MÓJ WYSIŁEK I MI BARDZO, CHOLERNIE ŻE JA PIERDOLE MIŁO SERIO BARDZO DZIĘKUJĘ X
KIEDY ZAKŁĄDAŁAM TEGO BLOGA NIE SĄDZIŁAM, ŻE KTOKOLWIEK SIĘ NIM ZAINTERESUJE, A TU PROSZĘ :)
PO PROSTU DZIĘKUJĘ
AH NO ALE NIE BYŁABYM SOBĄ, GDYBYM WAS NIE PO SZANTAŻOWAŁA ;) 

30 KOMENTARZY = NEXT 

HAHA POWODZENIA ;*
ILY paynosafer



 

niedziela, 9 marca 2014

twenty two

NOTKA POD ROZDZIAŁEM - PRZECZYTAJ PROSZĘ

kursywa - wspomnienie
_______________________________________________________________________

Dostrzegłam poirytowanie w jego oczach. Chłopak odetchnął krótko, przy czym rysy jego szczęki zaostrzyły się, kiedy ją zaciskał. Widziałam, że z całych sił powstrzymywał wylewającą się z niego złość, którą tak emanował. Spuściłam wzrok na swoje palce, w których obracałam skrawek jasnej pościeli. Kątem oka zauważyłam na niej ciemne, roztarte ślady mojego tuszu. Wypuściłam powietrze z lekko rozchylonych ust i cicho nimi mlasnęłam, czując suchość w gardle. Przez ten ciągły płacz musiałam spać z otwartymi ustami, by w ogóle oddychać. Moja warga lekko zadrżała, gdy niepewnie uniosłam wzrok na Liam'a. Siedział cicho, wpatrzony we mnie. Pociągnęłam nosem i lekko uniosłam się na łokciach, siadając wygodnie na i tak za miękkim łóżku. Wolałabym, żeby było twardsze, by sprawiało mi ból. Chociaż nic nie sprawi mi tak wiele cierpienia, jak zdrada Harry'ego. I jeszcze ta jego obojętność wobec mnie. To był na pewno on? Nie wierzę, żeby zapomniał o mnie przez te kilka tygodni, przez które ja bezustannie o nim myślałam. Tęskniłam za jego pocałunkami, za jego dotykiem. A teraz? Brzydzę się tego. Brzydzę się tego, że jego usta stykały się z czyimiś innymi, nie moimi. Nigdy nie miałam szczęścia do chłopaków. Myślałam, że z Harry'm będzie inaczej. Jak on mógł w ogóle się tak mną zabawić? Tyle razem przeszliśmy, tyle mu o sobie powiedziałam... A on? Potraktował mnie jak nic niewartą szmatę. Od początku mnie za taką uważał, nie wiem czemu w ogóle zmieniłam się w grzeczną dziewczynkę... Po co to wszystko robiłam? Po jaką cholerę się starałam, skoro jemu od początku chodziło tylko o seks?! Nikomu na mnie nie zależy...



- Co tym razem zrobił? - W końcu chłopak odezwał się. Przez te przemyślenia zupełnie zapomniałam, że dalej siedzi przy moim łóżku i obserwuje każdy mój ruch. Westchnęłam cicho i po raz kolejny poprawiłam swoją pozycję na wygodniejszą. Liam cały czas czekał na moja odpowiedź. Dość długo zbierałam się na odwagę. Bałam się jedynie jego reakcji, niczego więcej. Przecież to on przestrzegał mnie przed Harry'm. Znał go o wiele dłużej i lepiej ode mnie, czemu więc go nie posłuchałam? Ah, no tak.. bo jestem i d i o t k ą.



- Ja ..uh - Wypuściłam głośno powietrze z ust i przymknęłam powieki. Mimowolnie przed moimi oczyma pojawiał się obraz zeszłej nocy, wtedy, gdy widziałam go po raz ostatni. - Umówiłam się wczoraj z Holly i ...



- Spotkałaś go. - Przerwał mi mówiąc spokojnie i cicho, co mnie lekko zdziwiło. Chyba już się uspokoił, bo jego tęczówki ponownie przybrały ciepły, czekoladowy odcień. Wysunął język i powoli oblizał swoje usta. Szybko odwróciłam wzrok, w tamtej chwili tak cholernie przypominał jego. Te pełne, malinowe usta, które się tylko proszą, by składać na nich miliony pocałunków. To właśnie one spoczywały na moich, uspokajając mnie, ale także pozbawiając oddechu. To właśnie z nich wydobył się szereg kłamstw takich jak "nigdy cię nie zostawię" czy "kocham cię". Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku ale szybko ją wytarłam. Pamiętam, jak w dzieciństwie obiecałam mamie, że nigdy nie będę płakać przez chłopaka. I co? Nie dotrzymałam słowa. Czemu w ogóle zwróciłam na niego uwagę? Wiele razy powtarzano mi, że Styles jest niebezpieczny. I właśnie to przyciągało mnie do niego jeszcze bardziej. Jak już mówiłam, on jest wyzwaniem. A ja lubię wyzwania. 



- Uh, tak. Ale nie był sam. - Szepnęłam cicho przypominając sobie blond dziewczynę. Na samą myśl o niej zrobiłam się czerwona. Gdybym mogła spotkać tą szmatę, już dawno pozbawiłabym ją włosów. - Był z jakąś dziewczyną...



- Kto to był?



- Nie znam jej. Poza tym stała tyłem do mnie, a gdy Harry skupił swoją uwagę na mnie, ta uciekła. - Wzruszyłam niedbale ramionami i pociągnęłam nosem. Po raz kolejny przymknęłam oczy. Nie miałam już siły na nic. A teraz jeszcze będę musiała słuchać półgodzinnego wykładu Liam'a na temat słuchania starszych i innych pierdołach.



- Uh.. prześpij się, wyglądasz na zmęczoną. - Szepnął cicho i wstał ze swojego dotychczasowego miejsca. Nie będzie się na mnie wydzierać? Nie ma zamiaru powiedzieć "a nie mówiłem" ? Nic? 
N i c



Ułożyłam się wygodnie na łóżku i schowałam swoją twarz w poduszki. Leżałam tak dobre czterdzieści minut starając się zasnąć, ale to na nic. Nie mogłam się skupić na niczym, bo każdej mojej myśli towarzyszył on. Harry. Chyba jednak przyda mi się porządny prysznic.. Tak! To jest to. Uprzednio przeciągając się wstałam z łóżka, nie zważając na rozwaloną na nim pościel i chwiejnym krokiem podreptałam w stronę łazienki. 


LIAM'S POV

Nie lubiłem gdy Vanessa płakała. Traktowałem ją jak młodszą siostrę, a chyba żaden brat nie lubi, gdy jego siostrzyczka cierpi. I to jeszcze przez byłego, najlepszego przyjaciela. Szybkim krokiem wszedłem na mahoniowe schody i w mgnieniu oka znajdowałem się na niższym piętrze. Założyłem pierwsze lepsze buty, nie zważałem na to jaka pogoda panuje na dworze, chciałem po prostu jak najszybciej wyjść. Przebiegając przez hol, zdążyłem chwycić z komody telefon i kluczyki i trzasnąłem za sobą drzwiami opuszczając dom. Wsiadłem do samochodu i odpaliłem szybko silnik, by z piskiem opon wyjechać z podjazdu. Byłem zły. Harry nie po raz pierwszy działa mi na nerwy, ale tym razem przegiął. Chcę się dowiedzieć, czego tak naprawdę od niej chciał. Szczerze? Od początku wiedziałem, że jej nie kocha, że chce się tylko zabawić. Problem w tym, że tym razem zadarł z niewłaściwą osobą. Minęło tyle lat, a ja dalej pamiętam, gdzie ten zbolały chuj mieszka. Przepychając się między kilkoro ludźmi, z impetem pociągnąłem za klamkę. Wszedłem do starej, zaniedbanej klatki - pozdzierana farba i graffiti na ścianach, nie działające światło i co najgorsze, okropny smród, jakby obok mnie leżały rozkładające się zwłoki. Krzywiąc się wbiegłem po chodach i dosłownie minął ułamek sekundy, gdy już stałem pod jego drzwiami. Odetchnąłem głęboko nie bardzo jednak wiedząc co tu robię. Przyszedłem pogadać? Czy może od razu skopać mu dupę... Nie. Potrzebuję wyjaśnień. Nachylając się lekko zapukałem dość energicznie, formując dłoń w pięść. Odsunąłem się, opierając dolną partią pleców o lekko już zardzewiałe barierki i czekałem aż ten frajer otworzy. Już po kilku sekundach słyszałem dźwięk przekręcającego się zamka a drzwi powoli uchyliły się. 

- Styles. - Na dźwięk swojego nazwiska momentalnie uniósł wzrok, dokładnie mierząc mnie wzorkiem.

- Co ty tu robisz? - Spytał ochrypłym głosem i potarł oczy. Czyżby go obudziłem? Oh, jaka szkoda. Ale to przynajmniej usprawiedliwia jego ubiór-sprany tshirt i luźne dresy, które wyglądały jakby zaraz miały mu zlecieć z tyłka. Wywróciłem oczami i odepchnąłem go na bok, wchodząc do jego mieszkania. Rozglądnąłem się dookoła. Nic się nie zmieniło w tej norze, nooo.. jest trochę czyściej, ale nic poza tym. Westchnąłem lekko i usiadłem na kanapie, patrząc tępo w ścianę. Czekałem chwilę aż Harry dołączy do mnie, ale ten nadal stał otępiały przy drzwiach. 

- Ruszysz się w końcu? - Spojrzałem przez ramię w jego stronę. Chłopak potrząsnął lekko głową, wracając do rzeczywistości i zamykając drzwi z lekkim skrzypnięciem, skierował się w moją stronę. Usiadł w fotelu na przeciwko mnie i oparł się przedramionami o kolana, pochylając się lekko do przodu. Wpatrywał się we mnie lekko zdziwiony, ale chyba wiedział, czemu tu jestem. 

- Czy ona .. - Zaczął powoli ale mu przerwałem. 

- Wiem o wszystkim. - Powiedziałem szybko poirytowanym tonem. Jak on mógł jej to zrobić? Otępiały chuj z niego.  - I przyszedłem po wyjaśnienia. 

- Nie zrozumiałbyś... - Pokręcił głową spuszczając wzrok na swoje bose stopy.  Czy to właśnie one musiały w tamtej chwili być ważniejsze ode mnie?! Westchnąłem przeciągle i splotłem swoje palce ze sobą. Zamknąłem na chwilę oczy opanowując swój gniew. Szczerze, nie wiem, po co się powstrzymywałem przed obiciem mu mordy, mógłbym to zrobić i po prostu wyjść. Czemu ja w ogóle z nim rozmawiam? Oh on był moim przyjacielem ... Chociaż nie wiem, czy zasługiwał na to miano nawet wtedy, gdy jeszcze byliśmy paczką. Styles zawsze miał mnie gdzieś, żył własnym życiem, nie interesowało go niczyje zdanie, szczególnie moje. To ja zawsze byłem na ostatnim miejscu, to mnie zawsze prześladował. W ogóle czemu zgodziłem się być w ich paczce? Tylko się przez to zeszmaciłem. Owszem, były przyjemne chwile, ale więcej, stanowczo więcej było tych upokarzających, których nie zapomnę do dzisiaj. 

- Daj mi szansę spróbować... - Powiedziałem cicho dalej nie rozumiejąc jego zachowania. Przygryzł wargę niepewnie unosząc wzrok i wypuścił głośno powietrze z ust.

- Zaczęło się od tego, że ...

VANESSA'S POV

Po dość długim i odprężającym prysznicu z powrotem znalazłam się w moim pokoju. Zamknęłam za sobą, jasne, dębowe drzwi i małymi kroczami podreptałam do komody. Szłam dość wolno, bo każdy ruch powodował lekki powiew powietrza, który przyczyniał się do powstawania dreszczy na moim ciele. Ciaśniej owinęłam ciało białym, bawełnianym ręcznikiem, z brązowym zdobieniem w rogu i pociągnęłam za jedną z szuflad, która po chwili otworzyła się, ukazując swoją zawartość. Zaczęłam ją przeszukiwać, szukając jakiejś bielizny.  W  pewnym momencie coś przykuło moją uwagę. Mianowicie czarny, koronkowy stanik. Patrzyłam na niego przez chwilę, stojąc w totalnym bezruchu i odetchnęłam krótko ale głęboko, po czym niepewnie ujęłam go w dłonie. 


-Bieliznę też ci wziąłem- O boże...- Jest bardzo ... seksowna.- Mruknął, nie ukrywając zachwycenia.- Najbardziej podoba mi się ten czarny, koronkowy komplet... Victoria's secret. Kojarzysz?

Ochrypły głos odbił się echem w mojej głowie, gdy przypomniałam sobie te słowa. Pamiętam ten wieczór. Można by rzec, że Harry praktycznie mnie porwał. Wtedy też znalazłam to ciało, gdy biegłam przez las. Przełknęłam głośno ślinę i upchnęłam go na spód szuflady, wyjmując coś innego. To śmieszne, że Harry i wspomnienia o nim są połączone nawet z moim stanikiem. Pokręciłam szybko głową starając się choć na chwilę myśleć o czymś innym i podeszłam do szafy wyjmując z niej czyste ubrania. Wytarłam jeszcze wilgotne włosy ręcznikiem i zeszłam na dół, rozglądając się po domu. Emily pewnie jeszcze śpi, ale gdzie jest Liam? Sprawdziłam w kuchni, łazience, jego pokoju, nawet w ogrodzie i nic. Jakby rozpłynął się w powietrzu. Mam nadzieję, że nie pojechał tam, gdzie właśnie jestem teraz myślami. Do Harry'ego.


***

- Gdzie byłeś? - Spytałam Liam'a, gdy przekraczał próg domu. Spojrzał na mnie spod zmarszczonych brwi, gdy zdejmował buty i biodrem pchnął drzwi, by te zamknęły się. 

- Poszedłem się przejść. - Wzruszył niedbale ramionami, przechodząc obojętnie obok mnie. Uniosłam lekko brew krzyżując ręce na piersiach i poszłam za nim.

- Byłeś u niego, prawda? - Szepnęłam cicho spuszczając wzrok. Już nawet nie chciałam wymawiać imienia loczkowatego chłopaka, choć samo nasuwało mi się na język. Tak uwielbiałam wymawiać to imię, bo kojarzyło mi się z moim chłopakiem. Westchnęłam cicho, gdy nie usłyszałam odpowiedzi, co potwierdzało moją teorię i usiadłam przy wysepce kuchennej kładąc dłonie na zimnym blacie. Liam nie potrafił kłamać, więc po prostu wolał się nie odzywać. Ale to nawet lepiej. Nie zniosłabym kolejnych kłamstw. 

- Nie powinnaś się z nim więcej spotykać. - Powiedział powoli stając naprzeciwko mnie i oparł się dłońmi o krawędzie. - Tak będzie najlepiej ... Dla nas wszystkich. I już nie rozmawiajmy o nim. Nie chcę już słyszeć jego imienia w tym domu - warknął.

Czemu on mi to mówi? Po co zabrania mi spotykać się z Harry'm skoro dobrze wiedział, że nie mam ochoty więcej go widzieć? Czyżby Liam aż tak dobrze mnie znał i wiedział, że w pewnym momencie moja silna wola pęknie i jednak będę chciała pogadać ze Stylesem? Nawet ja sama to wiedziałam, ale za wszelką cenę starałam się odepchnąć od siebie tą myśl. Ale właśnie w tej chwili zdałam sobie sprawę, że nie potrzebuję troski czy współczucia, tylko wyjaśnień. Ale jak mam je otrzymać, jeśli Liam nie chce rozmawiać na ten temat, a Harry'ego prawdopodobnie więcej już nie zobaczę?

_________________________________________

SIEMSON! 

w końcu skończyłam kolejny rozdział! na reszcie co? haha. ok przejdźmy do konkretów:
1. nie zawieszam bloga, po prostu posty będą dodawane rzadko, ale regularnie ;)
2. dziękuję osobom, które dodały mi masę świetnych pomysłów! (jeśli ty też chcesz podzielić się ze mną swoimi pomysłami, przejdź do zakładki "wasze pomysły" u góry strony)
3. 41 obserwatorów omg dzięki!
4. prawie 29 tysięcy wejść CO CO CO CO
5. tego bloga założyłam z nudów, nie sądziłam, że ktoś to w ogóle będzie czytał, więc bardzo mi miło :)
6. Komentarze. No właśnie. Nie żebym narzekała, bo jest ich i tak przynajmniej +10 pod każdym postem, ale nawet nie wiecie, jaką przyjemnośc sprawia mi czytanie waszych opinii na temat rozdziałów! Krytykę też przyjmuję i staram się wtedy zmienić to i owo. Więc nie bójcie się zostawić po sobie jakiegoś śladu! Nawet jak napiszesz mi "fajny rozdział" to już jest dla mnie powód do uśmiechu :)
a więc mam  propozycję. Jeśli pobijecie rekord komentarzy pod tym postem (rekord wynosi 24) dodam baaaaaaaaaardzo długi rozdział, oczywiście postaram się go dodać także szybciej niż po +30 dniowej przerwie. Pasuje taki układ? :) wszelkie pytania na twitterze :)
7. zmieniłam username na @paynosafer
8. nowy wygląd TA DAM podoba się? :) x

niedziela, 9 lutego 2014

twenty one

CZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM


*Kilka tygodni później*

Siedziałam na marmurowym parapecie, opierając plecy o beżową ścianę. Angielska pogoda, która dawała o sobie znać za oknem, była ostatnią rzeczą, na jaka miałam ochotę patrzeć. No ale .. chyba nadszedł czas na tą ostatnią rzecz, bo wgapiałam się za okno już dobre dwadzieścia minut. Robiłam kroplom deszczu wyścigi, niektóre szybko zostały ściągane w dół przez grawitację, inne zaś ślamazarnie spływały po szklanej powłoce. Westchnęłam cicho na samą myśl tego, co właśnie robię. Brakowało mi go. Brakowało mi Harry'ego. Tyle czasu go nie widziałam. Nawet się ze mną nie pożegnał. Już dawno nie czułam jego miękkich ust na swoich, nie czułam jego silnych ramion zamykających moje ciało w opiekuńczym uścisku ... Nic nie czułam. Jakby odszedł na dobre. Nawet nie raczy odebrać ode mnie telefonu. Czemu? Już mnie nie chce? Już mu się znudziłam? Czemu miłość tak cholernie boli? Wzięłam do rąk ostrożnie czerwony kubek i upiłam kolejny łyk gorącego kakao. Była sobota, koło 17 a ja wciąż tęskniłam. Pieprzone dwa miesiące, które pozbawiły mnie nadziei, że on kiedykolwiek wróci. Rozprostowałam nogę, by poradzić sobie z wydostaniem telefonu z ciasnych spodni, a gdy znalazł się on już w moich dłoniach, od razu wybrałam numer do Holly. Od czasu gdy Harry zniknął, dość często się z nią spotykałam. Jakby fakt, że jest jego siostrą miał mi go przywrócić Zaczęłam skubać zębami swój paznokieć, gdy czekałam, aż odbierze.

- Halo? - Usłyszałam poirytowany głos po drugiej stronie.
- Umm hej Holls, tu Van. Przeszkadzam ci może?
- Co? umm.. - jej ton głosu nagle złagodniał. - Nie, jasne, że mi nie przeszkadzasz. Co u ciebie?
- W sumie nic. Dlatego dzwonię. - Pojedyncze westchnięcie wydobyło się z moich ust. - Masz ochotę się spotkać?
- Pewnie. Jestem na 29 London Rd, niedaleko tej nowej biblioteki. To kilka minut od ciebie, przyjdziesz?
- Uhm, no jasne. Daj mi piętnaście minut.
- Czekam mała.

Zachichotała melodyjnie i rozłączyła się. Odrzuciłam telefon na łóżko i podeszłam do szafy, wyjmując z niej ciemną, męską bluzę, którą Harry kiedyś u mnie zostawił. Nosiłam ją rzadko, bo bałam się, że straci jego zapach. Ale jak na razie była nim cała przesiąknięta. A ja tak uwielbiałam jego zapach. Nie, ja uwielbiałam jego. Harry'ego. Przeciągnęłam czarny materiał przez głowę, zakładając na siebie i poprawiłam włosy. Chwyciłam w dłoń jasne vansy, które już po chwili znajdowały się na moich nogach. Schowałam telefon do kieszeni i zbiegając na dół wyszłam z domu. Szłam dość szybko, sama nie wiem, czemu. Czułam się jakby zaraz miało się coś stać. Czułam się, jakbym miała w końcu go spotkać. Boże, tak za nim tęsknię. Czy Harry nie może już wrócić? W powietrzu unosił się odurzający zapach spalin pomieszany z deszczem, który padał jeszcze chwilę temu. Nie zważałam na to, czy wchodzę w kałuże czy też nie. W dzieciństwie uwielbiałam w nie wskakiwać i rozchlapywać wodę nogami. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym. Zawsze chodziłam na spacer z mamą .. Oh a pro po mamy, wspominałam już? Zgubiłam jej pamiętnik. Nie wiem, jak do tego doszło i nie wiem jak mogłam być taka głupia ... To była jedyna pamiątka...
W końcu dotarłam pod upragniony cel, ale nigdzie nie zauważyłam Holly. Stałam w miejscu, rozglądając się za tym rudzielcem, gdy nagle w oczy rzuciła mi się miziająca się para. Na początku postanowiłam ich zignorować, ale chłopak przykuł moją uwagę. Ta fryzura... Te tatuaże na ramieniu.. O mój boże, czy to Harry? Lekko zszokowana zbliżyłam się na odległość kilku metrów, tak, by nie mogli mnie zobaczyć. Stali pod jedną z latarni. Chłopak kurewsko przypominający MOJEGO chłopaka obejmował blondynkę w talii, mocno ją do siebie przyciskając. Ja się kurwa dziwię, że nie udławili się swoimi językami. Nie byłam pewna czy to Harry, dopóki głęboka zieleń jego tęczówek nie spoczęła na mnie. Przełknęłam głośno ślinę, gdy HARRY odsunął się od blond dziwki, a w jego oczach błysnęło zmieszanie. Przygryzłam mocno wargę, czując metaliczny smak krwi, a do moich oczu napłynęły łzy. Idiotko tylko nie płacz, nie płacz. Styles szepnął coś na ucho szmacie, z którą mnie zdradził - nie zerwał ze mną, całował sie z inną, mogę to uznać za zdradę - która, po tym odeszła. Odwrócił głowę w moją stronę podchodząc powoli. Pomimo tego, że byłam zrozpaczona i totalnie wkurwiona, oddech uwziął mi w gardle, gdy zbliżał się do mojej osoby. Zrobiłam kilka kroków w tył, chcąc być jak najdalej od niego, ale moją dalszą ucieczkę uniemożliwiła mi ściana biblioteki, przy której miałam się spotkać z Holly.

- Grey. - Jego chłodny ton dotarł do moich uszu. - Nie spodziewałem się ciebie tutaj. - Tylko tyle?! Żadnego przepraszam, cześć, miło cię widzieć, tęskniłem, chuj ci w dupę, nic?! Oh.

- Ja ciebie też nie. - Mruknęłam ostatkami sił powstrzymując płacz. - W dodatku z tą zdzirą.

- Z kim? - Uniósł brew. Kurwa Styles nie denerwuj mnie, bo ci coś zrobię,  jak boga kocham. - Oh no tak. To tylko znajoma.

- Tylko znajoma? - Powtórzyłam kpiąco. Pokiwałam głową, nerwowo parskając śmiechem. - Styles, czy ty sam siebie słyszysz? Co to kurwa ma znaczyć?!

- Boże uspokój się. - Wywrócił oczami, chowając dłonie w kieszeniach. Oblizał usta, wracając wzrokiem na mnie. - Dawno cię nie widziałem.

W tym momencie nie wytrzymałam. Najzwyczajniej w świecie, rozpłakałam się. Spuściłam głowę, gdy poczułam słone łzy w kąciku ust. Odetchnęłam głośno i wytarłam łzy wracając wzrokiem na jego postawną sylwetkę.

- Myślałam, że mnie kochasz. - Powiedziałam cicho. - Tyle razy mi to powtarzałeś.

- Oh. - I co?? Nic więcej mi nie powie?! Czemu on się tak zachowuje? Tyle razem przeszliśmy, a on ... ugh co mu odwala? - Nie moja wina, że jesteś taka naiwna.

Wzruszył ramionami i oparł się dłonią o brudną, ceglaną ścianę. Co on do cholery  powiedział? Ja naiwna? Momentalnie zbliżyłam się do niego i z impetem wymierzyłam mu siarczystego policzka. Chłopak syknął, łapiąc się za bolące miejsce, a ja odsunęłam się na kilka kroków.

- Jesteś chujem. - Powiedziałam cicho, już nie powstrzymując łez i odwróciłam się na pięcie, szybkim krokiem zmierzając w stronę swojego domu. Łzy, które aż się prosiły, bym wypuściła je z oczu, zamazywały mi cały obraz. Przebiegłam przez ulicę, słysząc za sobą piski opon i klaksonów, oraz wyzwiska zdenerwowanych kierowców, ale zignorowałam je i w końcu dotarłam do swojego domu. Trzasnęłam drzwiami i ściągnęłam buty, rzucając je w kąt pomieszczenia. Zapłakana nie zwracając uwagi na resztę domowników, wbiegłam po mahoniowych schodach na wyższe piętro. Rzuciłam się na łóżko, które zaskrzypiało pod moim ciężarem i wtuliłam twarz w poduszkę, głośno płacząc. Czemu musiałam być taka głupia i uwierzyć, że Harry mnie pokocha? Byłam tylko jego zabawką, nic nie wartą dziwką. Potrzebował mnie tylko dla własnej przyjemności. Właśnie w takich momentach nie wierzą w prawdziwa miłość. Po chuja istnieją te uczucia? Wolałabym być obojętna na wszystko niż cierpieć przez chłopaka, który nie odwzajemnia mojej miłości. Miałam dość użalania się nad sobą, więc najzwyczajniej w świecie starałam się zasnąć. Myślicie, że to takie łatwe, kiedy się ma złamane serce? Otóż nie, to cholernie... nie, kurewsko trudne. Właściwie, cała noc zleciała mi na płaczu.  Leżałam na plecach, wgapiając się w sufit. Oczy zamknęłam dopiero, gdy poranne światło przedarło się przez liliowe zasłony. Cicho załkałam pod nosem, słysząc pukanie do drzwi. Po chwili przeciągłe skrzypnięcie uświadomiło mi, że ktoś pozwolił sobie wejść do mojego pokoju. Otworzyłam powoli powieki, zmierzając wzrokiem w kierunku drzwi. Liam. Uśmiechnął się lekko, czego nie odwzajemniłam, a chłopak przysiadł się do mnie.

- Dzień dobry Vanesso. - Powiedział cicho. Lekko uniosłam się na łokciach, podciągając do góry, by poprawić się na poduszkach. - Jak się czujesz?

Nie odpowiedziałam. Nie chciałam z nikim rozmawiać.

- Vanessa.. Może gdzieś pójdziemy? Na przykład do parku, do kina, może do.. - Przerwałam mu.
- Po prostu chcę leżeć w moim łóżku i słuchać dołującej muzyki cały dzień. - Zaszczyciłam go spojrzeniem.
- Powiesz mi, co się stało? - Spytał chłopak, pocierając kciukiem dolną wargę. Nie miałam ochoty o tym rozmawiać. No, bo co mam mu powiedzieć? Liam, nie posłuchałam cię, bo nie jesteś moim ojcem, a teraz płaczę, bo miałeś rację i nie myliłeś się w stosunku do Harry'ego? 
- Nie, ja....
- Mała, zaufaj mi. - Powiedział cicho, głaskając mnie kciukiem po zewnętrznej stronie dłoni.
- Obiecujesz, że nie będziesz zły?
- Obiecuję. - przełknęłam głośno ślinę, zanim się odezwałam. Bałam się jego reakcji. No ale, muszę z kimś porozmawiać. Nie mogę trzymać tego w sobie, bo wybuchnę.
 - Chodzi o Harry'ego.


____________________________________________

HEEJ W KOŃCU SKOŃCZYŁAM ROZDZIAŁ

jak już mówiłam, całe fanfiction wymyślam na bieżąco i czasami po prostu nie mam na nie pomysłu, dlatego nie dziwcie się, że rozdziały dodaje po miesięcznej+ przerwie. Boję się, że chyba będe musiała zawiesić bloga, dopóki wszystkiego sobie nie poukładam. Chyba, że... wy macie jakieś pomysły?  No właśnie byłoby mi miło, gdybyście mi pomogły. Tutaj (KLIK) piszcie wasze pomysły, które mogłyby pojawić się w kolejnych rozdziałach. To jak, pomożecie? 

piątek, 27 grudnia 2013

Twenty

ZMIENIŁAM USERNAME NA TWITTERZE Z @aawstyles NA @oopsmystyles

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Na ekranie widniało moje zdjęcie ... i Harry'ego. Tylko nie jest to pokazane w taki sposób, jaki bym chciała. Wstałam szybko z miejsca i podbiegłam do drzwi łazienki.

-Harry! Do cholery chodź tu! - Krzyczałam i uderzałam otwartą dłonią w stare, drewniane drzwi. Oparłam się o ścianę i zjechałam po niej, starając się uspokoić oddech, co zbyt dobrze mi nie wychodziło w tamtej chwili.

- Co jest? - Mruknął chłopak wychodząc z łazienki w samym ręczniku. Spojrzał na mnie i kucnął przy mojej osobie, marszcząc brwi. - Van, co się stało?

Nic nie powiedziałam, tylko wskazałam palcem na telewizor, za którym powędrował wzrok Harry'ego.

Siedemnastoletnia, niejaka Vanessa Grey ostatnio widziana była w okolicach Holmes Chapel w towarzystwie poszukiwanego, Harry'ego Stylesa. Chłopak najprawdopodobniej ją uprowadził, rodzina bardzo się o nią martwi. Porwanie jednak to nie jedno przestępstwo popełnione przez dziewiętnastolatka. Nie raz dopuścił się kradzieży a nawet morderstwa. Od dawna poszukuje go policja. Jak dotąd nie udało się go złapać, ponieważ nikt nie miał żadnych dowodów. Jednak po tylu miesiącach grozy, znalazł si świadek, który zna na pamięć  każde jego przestępstwo. Na razie policja nie chce udzielić żadnych informacji, ale...

Chłopak odwrócił wzrok w moją stronę. Spojrzałam na jego twarz, która wypełniona była złością, zdenerwowanie i frustracją. Tego tęczówki stały się ciemnozielone a usta malinowe uformowały się w jedna kreskę. Zmarszczył brwi i zamknął oczy, spuszczając powoli głowę.

- H-harry, wszystko dobrze - szepnęłam, niepewnie łapiąc jego dłoń. Wyrwał ją szybko i wstał, chodząc nerwowo po pokoju.

- Nie jest okej! Kurwa widzisz, że nie jest okej! - Krzyczał uderzając pięścią w ścianę. Lekko się wystraszyłam i odsunęłam od niego, siadając w kącie. Bardzo go kocham, ale są momenty, kiedy ze strachu am ochotę po prostu uciec, choć ufam mu bezgranicznie. - Do cholery teraz już wszystko zjebane. Znajdą nas. To koniec rozumiesz? Koniec.

- Skarbie... - Wstałam i podeszłam do niego. Spojrzałam mu prosto w oczy i pogładziłam opuszkami delikatnie jego policzek. Momentalnie jego tęczówki pojaśniały, odzyskując soczysty kolor, twarz rozluźniła się. Nigdy nie sądziłam, że ktokolwiek będzie w stanie zapanować nad jego ciemną stroną, a na pewno nie sądziłam, że będę to ja. Przytuliłam go niepewnie, ale po chwili poczułam jego duże dłonie w dolnej części moich pleców. Pogłaskałam go lekko po głowie i zamknęłam oczy. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie, ale przecież wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Chłopak odsunął się ode mnie i poszedł po swoje ubrania. Założył swoje białe bokserki, a na nie czarne, obcisłe rurki, które tak bardzo uwielbia. Przygryzłam wargę patrząc na jego umięśniony tors, mierząc wzrokiem każdy jego tatuaż i nawet nie wiem, kiedy moja twarz stała się czerwona, kiedy mnie na tym przyłapał. Uśmiechnął się zadziornie i ubrał na siebie koszulkę. Podszedł do mnie, oplatając moje biodra swoimi rękami.

- Musisz wrócić do domu. - Mruknął patrząc w moje oczy. Nie mogłam uwierzyć, że w takiej chwili chce się mnie pozbyć.

- Nie ma mowy, zostaję. - Zaprzeczyłam. Nie miałam zamiaru zostawiać go w takiej sytuacji. Jeżeli mają go zamknąć, to pójdę siedzieć z nim. Nie ma takiej opcji, żebym choć na chwilę odstąpiła.

- Rano Loueh po ciebie przyjedzie i bez dyskusji. - Warknął i odsunął sie ode mnie, biorąc moją torbę i stawiając ją przy drzwiach. Westchnęłam krótko starając się powstrzymać łzy. Nie lubię, kiedy jest dla mnie taki oschły, a tym bardziej, nie lubię gdy mną pomiata. Myśli, że może mi rozkazywać, bo co? Bo jest facetem? Już miałam coś powiedzieć, ale powstrzymałam się i najzwyczajniej w świecie wyszłam z pokoju. Chodziłam korytarzami budynku, myśląc o całej tej sytuacji. Nie chciałam wracać do domu, szczególnie do tych zdrajców. Nienawidzę mojej siostry. Myślałam, że na Liama mogę chociaż liczyć, ale myliłam się. Oparłam się o jedną ze ścian, która wydawała się nieuszkodzona i zjechałam po niej w dół, starając się powstrzymać płacz. Nie lubię płakać, wtedy jestem słaba. A ja nienawidzę chwili, kiedy nie mogę nic zrobić. Usłyszałam kroki na korytarzu, więc szybko się otrząsnęłam i oparłam głowę o ścianę. Wpatrywałam się bezwiednie w sufit, nie wiedząc do końca, co mam zrobić. Wrócić do Harry'ego i porozmawiać z nim, czy dalej być na niego zła? Chociaż w sumie nie wiem, za co jestem zła. On chce mnie po prostu chronić, a ja zachowuje się jak rozwydrzone dziecko. Ale to moja wina, że po prostu chce być blisko niego? Szczególnie, że to przeze mnie policja go szuka. Westchnęłam głośno i spuściła wzrok. Ujrzałam przed sobą parę granatowych vans'ów i szybko podniosłam wzrok. Zauważyłam niebieskie oczy, wpatrujące się prosto w moją twarz. Poczułam się lekko niezręcznie, więc ponownie spuściłam wzrok. Zaczęłam skubać lakier ze swoich paznokci, do czasu, gdy duża dłoń nie znalazła się przed moimi oczyma. Po chwili zastanowienia, złapałam ją i niezgrabnie podniosłam się z podłogi. Austin pociągnął mnie zbyt mocno, przez co wpadłam na niego. Chciałam się odsunąć, ale on ciągle trzymał moją dłoń. Zaczęłam niespokojnie oddychać, nie wiedząc do końca co mam zrobić. Jego palący wzrok doprowadził mnie na kraj cierpliwości, ugh po prostu nienawidzę, gdy ktoś mi się przygląda.

- Nie jesteś pierwszą, która przez niego płakała. Przyzwyczajaj się. - Mruknął cicho i powoli puścił moją dłoń. Szybko ją wyrwałam i odsunęłam się od jego ciała na kilkanaście dobrych centymetrów. Dopiero teraz zobaczyłam, jak bardzo chłopak jest wysoki.  Jego blond włosy, postawione na żelu dodawały mu jeszcze kilka centymetrów. Austin nie tracąc ze mną kontaktu wzrokowego, odsunął się i powoli odszedł. Cały czas krążyły mi po głowie jego słowa. Wiem, że nie jestem pierwsza dziewczyną Stylesa, ale zastanawiam się, czy tylko mi to powiedział, czy powtarza to każdej... Wytarłam swoje łzy, które nie wiadomo kiedy pojawiły się na moich policzkach i powoli podążyła do pokoju, co jakiś czas potykając się o własne nogi. Zamknęłam za sobą drzwi do pomieszczenia, które zostawiłam otwarte, wychodząc i rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Harry'ego nigdzie nie było. Zdziwiłam się lekko, przecież nie mógł tak po prostu zniknąć. W pewnym momencie zauważyłam, że drzwi balkonowe są otwarte. Obstawiłam, że jest właśnie tam, więc powoli poszłam w tamtym kierunku. Własnie miałam do niego podejść i go zawołać, gdy usłyszałam jego krzyk. Wzdrygnęłam się lekko i schowałam za ścianą, przysłuchując sie jego rozmowie.

- ..Uhm.. tak, ciekawe ... kurwa Louis, muszę to zrobić... Słuchaj stary, pogadamy jutro, okey? A teraz spierdalaj. - Mruknął i rozłączył się. Zagryzłam wargę, zastanawiając się o czy rozmawiali, ale musieli się o coś pokłócić, bo Harry jest nieźle wkurwiony. Weszłam niepewnie na balkon i podeszłam do starej, drewnianej barierki, o którą się opierał. Położyłam na niej swoje łokcie i bez uczuciowo patrzyłam przed siebie. Wzdrygnęłam się lekko, kiedy poczułam jego dużą dłoń w dolnej partii moich pleców. Spojrzałam na niego, a on już lustrował mnie wzrokiem. Miałam nadzieję na jakieś zbliżenie, choćby przytulenie, czy pocałunek, a on po prostu się lekko uśmiechnął i wrócił do środka. Wiem, że nie jest mu łatwo, ale niech nie traktuje mnie jak koleżankę po fachu. Kurwa, jestem jego dziewczyną! Weszłam do pokoju i zamknęłam za sobą okno. Chciała porozmawiać z nim chociaż przez chwilę, ale gdy zauważyłam, jak jego szczęka zaciska się, straciłam jakiekolwiek chęci. Położyłam się "wygodnie" na materacu i nie odzywając się, odwróciłam się do niego plecami. Usłyszałam tylko ciche westchnięcie, a po chwili światło zgasło. Cały pokój ogarnął niebywały mrok. Czułam się w nim wtedy taka pusta, nic nie warta. Z ciemności, w którą kiedyś popadłam nie ma ucieczki. Prędzej, czy później, ona wróci. Przeróżne dziwaczne kształty zaczęły krążyć przed moimi oczami, więc szybko je zamknęłam. Poczułam, jak Harry przykrywa mnie kocem i kładzie się obok. Pomimo tego, że byłam na niego zła, uśmiechnęłam się na ten gest. Miałam nadzieję, że właśnie teraz nastąpi ten moment, w którym on przytuli mnie od tyłu i wyszepcze mi do ucha tym swoim ochrypłym głosem, że wszystko jest i będzie okej, ale tak się nie stało. Odsunął się ode mnie, jak najdalej się tylko dało i najzwyczajniej w świecie poszedł spać. Żadnego pierdolonego "dobranoc",  nic. Przez prawie pół nocy myślałam nad tym, co źle zrobiłam, aż w końcu te wszystkie problemy mnie wykończyły. Zasnęłam.

*następnego dnia*



- Vanessa, wstawaj... Van.. - Usłyszałam ciche mruczenie za uchem. Niechętnie otworzyłam oczy i odnalazłam wzrokiem zegar. Piętnaście po siódmej, no błagam, czy tego człowieka do końca pojebało? Z wielką odrazą i niechęcią wstałam z materaca i spojrzałam na niego. Siedział na ziemi po turecku i przyglądał się mi z obojętnością w oczach. Jego zielone jak dotąd tęczówki straciły swój blask, jakby uszło z nich całe życie. Poburzone loki, które kiedyś idealnie kręciły się na jego głowie wypłowiały. Nie miały już ciepło brązowej barwy. Nie zauważyłam także tego pięknego uśmiechu, któremu towarzyszył figlarny dołeczek w policzku. Zamiast tego, jego usta uformowane były z grymasem w jedną kreskę, a malinowe usta, które aż się prosiły, żeby je całować, stały się popękane i szorstkie. To nie był już ten sam człowiek, którego udało mi się w nim dostrzec. Wrócił dawny Harry Styles. Ten, którego wolałabym więcej nie widzieć. Nic nie mówiąc, odwróciłam wzrok i zauważyłam drugą sylwetkę w pokoju. Ciemne rurki na nogach, koszulka z nic nieznaczącym napisem i kasztanowa grzywka, dziś spuszczona na czoło.  I te niebieskie oczy towarzyszące każdemu twojemu ruchowi. Louis. Westchnęłam i bez słowa wyjęłam z mojej torby ubrania oraz kosmetyczkę i ospałym ruchem udałam się do łazienki. - Masz piętnaście minut, pospiesz się.

 Usłyszałam, gdy przekraczałam próg pokoju. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam na niego ostatni raz, po czym weszłam do łazienki, trzaskając drzwiami. Wzięłam szybki prysznic, by zmyć z siebie te wszystkie uczucia i problemy. Chciałam choć przez chwile czuć się beztrosko. Ale wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Wyszłam spod prysznica i szybko wytarłam się, by móc założyć ubrania. Wybrałam białe rurki, w podobnym kolorze koszulkę i czarną ramoneskę. Założyłam moje ulubione trampki i zrobiłam szybko makijaż. Przeczesałam palcami moje i tak już zniszczone włosy i po drodze zabierając swoje rzeczy wyszłam z pokoju. Ogarnęło mnie lekkie zdziwienie i niepokój, gdy nie zauważyłam nigdzie chłopaków. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc, o cho chodzi i spakowałam swoje rzeczy. Wzięłam torbę w dłoń i razem z nią podążyłam w kierunku schodów. 

Louis's pov

- Stary, jesteś pewien, że tego chcesz? - Spytałem mojego przyjaciela, gdy odpalałem papierosa. Zaciągnąłem się kilka razy i dopiero zaszczyciłem go spojrzeniem.

- Słuchaj nie mam wyboru, okay? Nie chcę tego, ale muszę ją chronić i nie pozwolę, żeby coś się jej stało. - Zmarszczył brwi i odebrał ode mnie szluga.

- Dlatego chcesz ją skrzywdzić jeszcze bardziej? - Uniosłem brew, a on jedynie wywrócił oczami.

- Dobrze wiesz, że to nie tak. Chcę, żeby była bezpieczna. A osiągnę to, gdy będzie jak najdalej ode mnie.  I dlatego muszę sprawić, by mnie znienawidziła.



___________________________________________________

OKEY A WIĘC

ROZDZIAŁ DO DUPY, WIEM ALE NIE MAM WENY :C

1. PRZEPRASZAM, ŻE ZNOWU DŁUGO NIE BYŁO ROZDZIAŁU
2. MAM STRASZNE PROBLEMY I NIECZĘSTO MAM DOSTĘP DO KOMPUTERA
3. PRAWIE 30 OBSERWATORÓW, BOŻE DZIĘKUJĘ
4. PRAWIE 15 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ, BOŻE DZIĘKUJĘ
5.  TU JEST RECENZJA MOJEGO FF [klik]
6. KONTA HARRY'EGO I VANESSY
@Harry_BTD I @Vanessa_BTD
7.  PRZEPRASZAM JESZCZE RAZ! 
ILY XX


sobota, 30 listopada 2013

Nineteen.





Harry's pov

Siedziałem na kanapie i oglądałem jakiś bezsensowny serial. Przysięgam, nigdy w życiu nie byłem tak znudzony jak w tamtym momencie. Powoli zamykałem oczy, by móc choć na chwilę odpocząć, ale uniemożliwił mi to dźwięk mojego telefonu, który poinformował mnie, że dostałem sms. Przekląłem w myślach na osobę, która wysłała mi wiadomość i sięgnąłem po telefon. Przetarłem dłonią zaspane oczy i odblokowałem go.

Od: Vanessa
Uciekaj

Pomyślałem, że to jakiś głupi żart i kompletnie zignorowałem treść wiadomości. Ponownie zamknąłem oczy, by odpłynąć w krainę snu, ale mój telefon znów zadzwonił. Lekko wkurwiony sięgnąłem po niego i odebrałem.

- Halo?
- Harry uciekaj, szybko!
- Vanessa, jeśli to kolejny głupi żart, to nie dam się nabrać.
- To żaden żart palancie! Moja siostra i Liam właśnie dzwonią na policję, żeby na ciebie donieść! Musisz uciekać.
- Co kurwa? 
- To co słyszałeś. Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy i spierdalaj. Przyjedź na Mayfield Close, tylko szybko!

Warknęła i rozłączyła się. Zdenerwowany pobiegłem do swojego pokoju, wyjąłem byle jaką torbę i zacząłem pośpiesznie pakować do niej ubrania. Spod łóżka wyjąłem broń, zapas narkotyków i niemałą sumę pieniędzy. Włożyłem je do torby i pospiesznie wybiegłem z domu, nawet go nie zamykając. Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon ruszyłem na wyznaczone przez Vanessę miejsce. Cały czas modliłem się, by tylko jej się nic nie stało. Sam się sobie dziwię, ale martwiłem się. I to nie tylko o własną dupę. Zaparkowałem w niewidocznym miejscu i zacząłem kręcić się po okolicy, szukając dziewczyny. W końcu ujrzałem ją. Biegła w moją stronę, a w ręku miała torbę. Moment, ona chce jechać ze mną?

- Podsłuchałam ich rozmowę. Zadzwonią na policję i opowiedzą im wszystko, co zrobiłeś. Liam chce się na tobie zemścić. Słuchaj, musimy jechać, teraz! - Powiedziała na jednym wydechu, ledwo łapiąc oddech. Spojrzała mi niepewnie w oczy.

- Jak to "my" ? - Spytałem, lekko zdziwiony. Przecież ona nie ma żadnych kłopotów, nie musi uciekać. Przeniosłem ciężar ciała z nogi na nogę i poprawiłem czapkę, która znajdowała się na mojej głowie.

- Chyba nie myślisz, że pozwolę ci odejść beze mnie? - Mruknęła, jakby to było oczywiste i wywróciła oczami. - Za dużo by mnie to kosztowało.

 Nie do końca zrozumiałem ją, gdy mówiła, że "za dużo by ją to kosztowało". Przecież ona nic nie straci ... Tak, jestem facetem i nie ogarniam, wybaczcie. Wziąłem od niej torbę i wsadziłem ją do bagażnika, trzaskając mocno klapą. Dziewczyna zdążyła zająć miejsce z przodu. Ponowiłem jej ruch i usiadłem obok niej. Odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę autostrady. Przecież nie mogę zostać w Holmes Chapel. To za duże niebezpieczeństwo. Przez większość czasu nie odzywaliśmy się do siebie, tak jakby żadne z nas nie chciało się nawzajem urazić. Bo może właśnie tak było. Udało nam się bez większych problemów dotrzeć na autostradę, na które teoretycznie było pusto, więc przyspieszyłem. 

- Gdzie teraz? - Spytała dziewczyna, rozglądając się po okolicy.

- Do mojego znajomego. Ma niewielki motel, będziemy mogli się w nim na jakiś czas zatrzymać. Potem pomyślimy. - Uśmiechnąłem się słabo, skupiając wzrok na drodze. Szczerze nawet spodobało mi się to "my". Nigdy wcześniej tak nie mówiłem, od dziecka byłem samodzielny. Przez cztery lata nikogo nie obchodziłem a tu nagle spotykam dziewczynę, która zaczyna się mną interesować i martwi się o mnie. Z resztą z wzajemnością. To naprawdę miłe uczucie. Jestem tylko ciekawy, jak to nazwać. Skupiając się na drodze nawet nie zauważyłem, kiedy Vanessa zasnęła. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się delikatnie. Dziewczyna wygląda tak słodko, gdy śpi, tak ... niewinnie. Poczułem w sercu przyjemne ukłucie i odwróciłem wzrok. Szczerze, przy niej mógłbym budzić się każdego dnia. Sam nie wiem, co mi się stało, ale nie chcę, jej stracić. Było około 2:30 nad ranem, gdy moje ledwo otwarte oczy spoglądały na zegar. W oddali zauważyłem stację benzynową, więc postanowiłem zrobić mały postój. W chwili, gdy wyłączałem silnik, dziewczyna przebudziła się.

- Uhm, jesteśmy już? - Spytała przecierając dłonią swoje zaspane oczy. Po krótkiej chwili, gdy jej wzrok przyzwyczaił się do otoczenia, rozglądnęła się dookoła.

- Nie, zrobiłem małą przerwę. Chcesz coś do picia? Może jesteś głodna? - Pogładziłem lekko jej dłoń. Szczerze, nie powinienem się godzić, by jechała ze mną. Jeszcze się jej coś stanie. Ale każda minuta spędzona bez niej jest dla mnie męczarnią. Cholera, czyżbym się zakochał?

- Byłoby fajnie jakbyś kupił jakiś sok. - Uśmiechnęła się, co przyprawiło mnie o szybsze bicie serca. Lubię, gdy się uśmiecha, nienawidzę, gdy płacze. To chyba logiczne. Odwzajemniłem uśmiech i wszedłem do niewielkiego pomieszczenia. W środku śmierdziało benzyną, papierosami i starym drewnem. Wziąłem z półki jeden z soków, po drodze zahaczyłem o fajki i udałem się do kasy. Posłusznie zapłaciłem za towar, nie robiąc zbędnych awantur i wróciłem do samochodu.

- Masz. - Mruknąłem, podając dziewczynie napój i odpaliłem silnik. Ponownie zaszczyciła mnie swoim uśmiechem i odkręciła go. Starałem się nie patrzeć, jak jej usta oplatają szyjkę butelki, by nie dostać przypadkiem erekcji i włączyłem reflektory. Ruszyłem z asfaltowego podjazdu i ponownie skierowałem samochód w naszym dotychczasowym kierunku.

- Gdzie w ogóle jedziemy? - Spytała, wpatrując się w ciemny las rozciągający się po obu naszych stronach.

- To już niedaleko. - Mruknąłem, zauważając tabliczkę z napisem "Welcome to Royston". W dobre dwadzieścia minut dojechaliśmy do centrum miasteczka i szukaliśmy motelu Austin'a. A raczej jego nory. Gwarantował mi choć standard, a to co zobaczyliśmy daleko było choć do normalności. Powybijane szyby, zdarte tapety, brak łóżek, pleśń na ścianach. Jedna wielka masakra. Niechętnie wszedłem do środka i zacząłem szukać mojego przyjaciela. Znalazłem go w brudnej, zakurzonej recepcji. Stał obrócony do mnie tyłem i przeglądał jakieś papiery. Gwizdnąłem głośno, a wystraszony chłopak z impetem odwrócił się w moją stronę.

- Styles, popierdoliło? - Warknął podchodząc do mnie. Wywróciłem oczami i przywitałem się z nim.

- To miał być luksusowy motel, a nie rozpadająca się nora. - Zadrwiłem, przygryzając wargę. Austin zgromił mnie wzrokiem i wyjaśnił małe "kłopoty finansowe". W ogóle go nie słuchałem, ale z grzeczności udawałem, że bardzo ciekawi mnie to, jak wplątał się w długi z szajką narkotykową. Austin to wrak człowieka. Dziwię się, że jeszcze się na nogach trzyma. Wziąłem Vanessę za rękę i niechętnie wciągnąłem ją do środka.

- Oh, widzę, że przywiozłeś nam rozrywkę. - Zaśmiał się, spoglądając na dziewczynę. - To w czym się specjalizuje? Tańczy na rurze, czy może nieźle obciąga?

Nie wytrzymując chwyciłem go za kołnierz koszuli i z impetem przyparłem go do ściany. Owinąłem palce wokół jego szyi ściskając ją i chwilowo odcinając go od dopływu tlenu.

- Jeszcze raz tak powiesz, to źle skończysz. - Syknąłem. Twarz chłopaka zrobiła się czerwona pod wpływem braku świeżego powietrza a oczy zaszkliły się. Spojrzałem na niego groźnie i puściłem go. Po chwili starał się złapać i wyrównać oddech. Przysiągłbym, że chłopak by się udusił. W sumie, zasłużył na to. Bez winy to on nie jest. Tak, jak każdy z nas. Pociągnąłem Vanessę w stronę schodów, a w drugiej ręce trzymałem torby, które wyciągnąłem uprzednio z samochodu. Ruszyliśmy w kierunku jednego z pokoi. Czy pokojem można było to nazwać... Nie sądzę. W tym nawet nie było łóżka. To znaczy, że zostaje nam spanie na brudnym dywanie, ekstra.... Położyłem torby na drewnianej, rozpadającej się podłodze i od razu podbiegłem do okna, usiłując je otworzyć. Gdy udało mi się to zrobić zimna fala świeżego powietrza otuliła moją twarz. Musiałem przyznać, że pomimo tego, że nie lubię zimna, w tamtym momencie było to bardzo przyjemne uczucie. Starałem się zrobić wszystko, by klitka, w której mieliśmy spać, wyglądała choć trochę przyzwoicie. Ogarnąłem stary materac i kilka poduszek z innego pokoju i opadłem na niego bezwładnie. Dziewczyna spojrzała na mnie, jakby się zastanawiała, co zrobić, ale po chwili usiadła obok mnie.

- Przepraszam cię. Nie sądziłem, że gość tak to zaniedbał. - Mruknąłem odwracając się w jej stronę. Vanessa patrzyła tępo w ścianę a swoją kruchą dłonią zaczesała kosmyk jej brązowych włosów za ucho.

- W porządku. - Uśmiechnęła się słabo i położyła na materacu, wtulając się w moje ramię. Musze przyznać, że to dość przyjemne uczucie. Palcem przejechałem po jej ramieniu, wywołując u niej dreszcz i gładziłem opuszkiem lekko jej nagą skórę.

Vanessa's pov

Gdybym kilka miesięcy temu dowiedziała się, że poczuję coś do Harry'ego, wyśmiałabym samą siebie. teraz wiem, że nie ocenia się książki po okładce. I nigdy nie powinno się tego robić. Pomimo mrocznej postawy chłopaka, jest on bardzo opiekuńczym i wrażliwym chłopakiem. Harry Styles wrażliwcem, zdziwieni, co? Sama jestem zszokowana, ale tym, że udało mi się odkryć tą jaśniejszą stronę. I że sam Harry mi na to pozwolił. Dłonią delikatnie błądziłam po jego torsie, przysłuchując się biciu jego serca. Przymknęłam lekko oczy, gdy Harry zaczął całować mnie po policzku i linii szczęki, by następnie zjechać na moją szyję. Mruknęłam cicho, gdy przygryzł moją skórę, robiąc na niej dość pokaźną malinkę. Obrócił nas delikatnie tak, że leżałam pod nim a swoje usta przeniósł na moje obojczyki. Zagryzłam swoją wargę, unosząc w górę jego koszulkę, pozbywając się jej z umięśnionego ciała Harry'ego. Chłopak uśmiechnął się znacząco i wsadził dłoń pod moją bluzkę, rozpinając mój stanik i zsuwając go delikatnie z rozgrzanego ciała. Pojedynczy jęk wydobył się z moich ust, gdy ujął jedną z moich piersi w dłoń i masował ją powoli. Nie raz już uprawiałam seks, ale przy żadnym z moich dotychczasowych partnerów nie czułam tego, co czuję przy Harrym. Pożądanie sprawiło, że pomimo, że byłam zmęczona, oddałam się całkowicie emocjom. Chłopak z pocałunkami zjeżdżał coraz niżej, zsuwając przy okazji moje spodnie. Strzelił gumką od majtek i pocałował moją kobiecość przez cienki materiał. I po raz kolejny obudził we mnie coś, co sprawiło, że moje serce zabiło mocniej. Nie wiem, jak on to robi i czy jestem jedyną dziewczyną, na którą tak działa, ale wiem, że jest w tym kurewsko perfekcyjny. Swoimi malinowymi ustami pieścił wewnętrzną część moich ud, przygryzając je lekko, na co ja za każdym razem jęczałam. Uniosłam lekko biodra, gdy chłopak powoli zsuwał ze mnie majtki. Przygryzłam wargę patrząc, jak jego dłoń przesuwa się w dół mojego ciała, docierając do rozgrzanej kobiecości. Oparłam się na łokciach, by mieć lepszy widok na ruchy jego ręki. Jednym z palców przejechał po mojej łechtaczce, co sprawiło, że z moich ust wydobył się niecichy jęk. Harry spojrzał na mnie płonącymi tęczówkami i uśmiechnął się powtarzając ruch i sprawdzając moją reakcję, która oczywiście była taka sama. Całował namiętnie moją kobiecość, by po chwili gwałtownie wtargnąć we mnie swoim językiem. Zagryzłam wargę, by powstrzymać głośny jęk. Sprawnie poruszając we mnie językiem doprowadzał mnie do stanu ekscytacji, którego nie odczuwałam już od dłuższego czasu. Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu, oddając się całkowicie przyjemnemu uczuciu. W myślach wyobrażałam sobie, co Harry właśnie robi, dzięki czemu stałam się jeszcze bardziej podniecona. Jedna z moich dłoni powędrowała na jego głowę, a palce oplotły jego bujne loki, ciągnąc je lekko. Ciche mruknięcie Harry'ego znaczyło, żebym kontynuowała. Było ono swego rodzaju akceptacją. Na samą myśl, że Harry w każdej chwili może we mnie wejść, moje ciało stało się jeszcze bardziej rozpalone. Chłopak zaprzestał swoich dotychczasowych poczynań i wrócił swoim wzrokiem na moją twarz, która swoją mimiką błagała o więcej. Uniósł się lekko na rękach, a dłonią pieścił moje intymne miejsca. Oblizałam wargi spoglądając na niego i uśmiechnęłam się zadziornie. Z moich ust po raz kolejny wydobył się głośny jęk, gdy poczułam w sobie palec Harry'ego, którym zaczął miarowo poruszać. Rozchyliłam szerzej wargi pozwalając jęknięciom wydobywać się znacznie częściej, gdy chłopak dołożył drugi palec i przyspieszył swoje ruchy. To, co wtedy czułam było nie do opisania. Harry naprawdę jest doświadczony, bo tylko jemu udało się w tak krótkim czasie doprowadzić mnie do orgazmu. Czułam, że powoli dochodzę, więc poprosiłam go, by przyspieszył. Bez zastanowienia wykonał moje polecenie, dodatkowo zginając we mnie swoje palce, przez co przyspieszył mój stan ekscytacji. W jednej chwili poczułam nieziemską rozkosz. Usatysfakcjonowany chłopak wyjął ze mnie place i oblizał starannie. Opadłam głową na poduszkę i starałam się wyrównać oddech. Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się pod nosem na myśl o moim orgazmie. Harry w tym samym momencie potrafił być czuły a także brutalny. A ja uwielbiam takie połączenia. Otworzyłam oczy, gdy poczułam, że materac obok mnie ugina się. Moim oczom ukazał się przepiękny, śnieżnobiały uśmiech i burza pogmatwanych loków. Kciukiem delikatnie zsunęłam niesforny kosmyk z jego czoła i popatrzyłam w tętniące życiem tęczówki. Zbliżyłam się delikatnie i musnęłam usta chłopaka, co ten oczywiście odwzajemnił.

- Jesteś taka piękna. - Szepnął z uśmiechem wymalowanym na twarzy. Moja od razu stała się czerwona, więc spuściłam wzrok. Nie jestem przyzwyczajona do komplementów, a tym bardziej nie do tego, że się czerwienię. Harry uniósł delikatnie mój podbródek zmuszając mnie przy tym, żebym spojrzała mu w oczy. Nachylił się lekko i delikatnie musnął moje wargi. Odwzajemniłam pocałunek, przyciągając go do siebie. Przez chwilę wymienialiśmy się śliną, dopóki chłopak gwałtownie nie wstał. - Idę pod prysznic.

Zachichotał lekko i udał się w kierunku  drzwi. Z moich ust wydobyło się ciche "okej" i uniosłam się lekko na rękach. Wzrokiem spostrzegłam moje majtki, które po chwili nasunęłam na biodra i usiadłam na podłodze. Włączyłam telewizor, który o dziwo działał i włączyłam przypadkowy kanał.

- O kurwa.



___________________________________________
WIEM, znowu długo czekaliście. Tym razem powód - brak weny :/
Jak rozdział? Nie umiem pisac scenek +18 soooooł pewnie do dupy
12 komentarzy = next okej? :)

piątek, 1 listopada 2013

Eighteen

- Gdzie się wybierasz? - Spytał Liam, gdy kierowałam się w stronę wyjścia.

- Do szkoły. Na to niestety nie mam zakazu. - Mruknęłam i skrzyżowałam dłonie na piersiach. Liam zacisnął usta i zmierzył mnie wzrokiem. Nie był chyba zachwycony.

- I masz zamiar iść w tym? - Uniósł jedną brew i podszedł do mnie. Miałam na sobie krótkie jeansowe spodenki, czarne vansy i białą bluzkę na ramiączkach z głębokimi wycięciami, przez co było widać kawałek mojego stanika. Wywróciłam oczami i przeniosłam ciężar ciała z nogi na nogę.- Idź się przebrać.

- Słuchaj, to, że jesteś ode mnie starszy, to nie oznacza, że możesz mi rozkazywać, jasne? Z tego co pamiętam, miałeś być naszą pomocą domową, a nie szefem. - Warknęłam i poprawiłam kosmyki włosów, które spadły mi na twarz. - Poza tym jest ciepło, idealna pogoda na taki strój co tu, w Holmes Chapel raczej często się nie zdarza.

- Nie jestem pomocą domową, zostałem zatrudniony po to, by mieć na was oko. A gdy mówię, że masz się iść przebrać, to masz to zrobić, a nie dyskutować. A teraz na górę i zrób to co powiedziałem. - Warknął zły i wrócił do kuchni.

- Jesteś gorszy od mojego ojca. - Syknęłam do niego i pobiegłam na górę. Rzuciłam torbę z książkami w kąt i z hukiem otworzyłam szafę. Wyrzuciłam z niej wszystkie ubrania na podłogę i kopnęłam na dywan. Musiałam jakoś odreagować, a nie chciałam demolować domu. Ściągnęłam z siebie dotychczasowe ubrania i założyłam czarne rurki, białą bokserkę z nieistotnym nadrukiem i jeansową kamizelkę. Poprawiłam włosy i na głowę założyłam czarny full cap ozdabiany ćwiekami. Nałożyłam dodatkową warstwę tuszu na moje i tak już posklejane rzęsy i zeszłam na dół. - Lepiej?

Warknęłam, kierując się do kuchni. Liam spojrzał na mnie, wywrócił oczami i skinął głową. Pokazałam mu język, gdy nie patrzył i wzięłam jabłko z blatu. Ponownie skierowałam się w stronę wyjścia.

- Poczekaj! - Znów usłyszałam jego krzyk. Ledwo co powstrzymałam moją złość i odwróciłam się w jego stronę.

- Co znowu? - Wycedziłam przez sztuczny uśmiech.

- Zawiozę cię.

- Dzięki, wolę pojechać autobusem. - Mruknęłam i podciągnęłam spodnie, które lekko opadły z moich bioder. Chłopak wziął kluczyki, ubrał buty i kompletnie mnie ignorując wyszedł z mieszkania. Przeklęłam w myślach i wyszłam za nim. Wsiadłam do srebrnego land rovera, którego tatuś sprawił Liam'owi za dobrze wykonywaną pracę i trzasnęłam drzwiami. Chłopak uruchomił silnik, przekręcając kluczyki, które znajdowały się w stacyjce i wyjechał z podjazdu. Przyspieszył i ani razu się do mnie nie odezwał. To nawet lepiej, nie mam zamiaru z nim rozmawiać. Ani z nim, ani z Emily. Droga do szkoły, która zajmowała zazwyczaj nie więcej niż 15 minut samochodem teraz zdawała się być wiecznością. Dość niezręcznie czułam się w obecności Liama, sam na sam, w zamkniętej przestrzeni. I nie wiem, czy to był dobry pomysł. Gdy chłopak zatrzymał samochód na szkolnym parkingu wyskoczyłam z niego jak poparzona, zaciągając się świeżym powietrzem.

- Przyjadę dziś po ciebie, nawet nie waż się wracać do domu beze mnie. I zmyj ten makijaż, jest za mocny! - Krzyknął, gdy zamykałam drzwi. W chwili, gdy odjeżdżał, pokazałam mu środkowy palec i weszłam na szkolny dziedziniec. Zebrało się na nim już ze sto osób, czekając aż otworzą szkołę. Ach, ósma rano a ja jak  debil stoję pod szkołą i desperacko czekam na otwarcie. W tłumie dostrzegłam Louis'a. Nie sądziłam, że będzie mu się chciało przyjść rano ... poza tym stał sam. Nie zastanawiając się długo podeszłam do niego.

- Siema Loueh. - Przywitałam się z chłopakiem. Lou podniósł wzrok i skierował go na mnie. Uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył.

- Yo, mała. Jak tam? - Spytał i podał mi szluga, którego przed chwilą miał w ustach. Wzięłam go i zaciągnęłam się.

- Okay, czemu pytasz? - Zdziwiłam się lekko i oddałam mu szluga.

- No wiesz, ty i Harry ... - Poruszał śmiesznie brwiami i dźgnął mnie lekko w brzuch. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie o czym on mówi. Chodziło mu o naszą wspólną noc. Wiedział, bo tak jakby nas przyłapał ... rano.

- Nie ma o czym gadać. - Zaśmiałam się. - Tak w ogóle, Harry już jest?

- Jeszcze nie. - Rozglądnął się po okolicy. - Ale Horan już idzie. Chyba postanowił wrócić do szkoły.

Odwróciłam się w stronę, w którą patrzył Lou i zobaczyłam wysokiego blondyna. Miał na sobie ciemne rurki i białe trampki. Do tego założył białą koszulkę z głębokimi wycięciami, odsłaniającą jego tatuaże, a na nosie zagościły okulary przeciw słoneczne. Och proszę, jemu wolno nosić takie bluzki, a mnie nie? Bez jaj.

- Siema Horan. - Powiedział Louis, witając się z kumplem.

- No hej. - Powiedział do nas. Uśmiechnęłam się od niechcenia i usiadłam na ławce, która stałą za nami. Rozglądnęłam się po okolicy, wzrokiem szukając Harry'ego. Mam nadzieję, że przyjdzie. Spuściłam wzrok i wbiłam go w swoje buty. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Niall usiadł obok mnie i zaczęliśmy rozmawiać, tak po prostu. O wszystkim i niczym. Louis zdążył się już zająć Eleanor, która przed chwilą przyszła, że nie miałam nawet szansy się a nią przywitać. Spojrzałam na Niall'a. Przy wejściu do szkoły stała była dziewczyna Harry'ego z jej koleżaneczkami. Patrzyła na mnie z nienawiścią i pogardą, a ja ... ja miałam ją totalnie w dupie. Suka myśli, że jest ode mnie lepsza, bo ma sztuczne cycki? Bitch, please ...

- Idzie twój kochaś. - Mruknął roześmiany Niall, wskazując na Harry'ego. Ubrał na siebie czarne, sprane rurki, z którymi w ogóle się nie rozstawał, czarne conversy i czarną koszulę. Wow, Harry dzisiaj nie rozstaję się z czarnym. Tak, jak ja kiedyś. Wstałam chcąc się z nim przywitać, a on, gdy mnie ujrzał uśmiechnął się promiennie. Podszedł do mnie i wpił się z zachłannością w moje usta, a swoje dłonie położył na moich biodrach. Odwzajemniłam pocałunek i dyskretnie spojrzałam w stronę wejścia. Blond kurwa aż zrobiła się czerwona ze złości. Uśmiechnęłam się przez pocałunek i odsunęłam od niego.

- Hej ślicznotko. - Powiedział Harry, kierując słowa w moją  stronę. Uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił. Ponownie zajęłam swoje miejsce, a Harry usiadł obok mnie. Właśnie w tym momencie Lou i El przestali się obściskiwać i podeszli do nas. Przywitałam się z przyjaciółką i przesunęłam się, robiąc jej miejsce. Zaczęłyśmy rozmawiać o pewnych "kobiecych sprawach" a do naszej rozmowy dołączył się Niall. Był obeznany w tym temacie, bez dwóch zdań. Ciekawe tylko skąd to wszystko wie. W tłumie dostrzegłam Holly, która także mnie zauważyła. Machnęłam na nią ręką, na znak, by podeszła. Ona zrozumiała i po chwili stała obok mnie.

- Hej. - Przywitałam się z nią.

- No cześć. Jak u was? - Spytała, spoglądając na naszą paczkę. Wzrokiem ominęła jedynie Harry'ego.

- W porządku. - Uśmiechnęła się Eleanor. - No właśnie, my się chyba jeszcze nie poznałyśmy tak oficjalnie. Jestem Eleanor, ale mów mi El. - Zachichotała.

- Holly. - Uśmiechnęła się właścicielka imienia i usiadła obok mnie. Spojrzała na mnie niepewnie. Nie czuła się najlepiej w obecności Harry'ego. Rozumiem ją, ale powinna w końcu z nim porozmawiać. Są rodzeństwem. Może i nie biologicznym, ale rodzeństwem.

- Kiedy pogadasz z Harry'm? - Szepnęłam tam, by tylko ona usłyszała. - Musicie w końcu to zrobić.

- Nie wiem. Nie jestem jeszcze gotowa. Nie naciskaj. - Spojrzała na mnie z lekkim wyrzutem. Pokiwałam twierdząco głową i odwróciłam wzrok. W tym momencie zabrzmiał pierwszy dzwonek. uczniowie zaczęli powoli kierować się w stronę wejścia, które właśnie otworzono. Wstaliśmy ze swoich miejsc i niechętnie ruszyliśmy w stronę szklanych drzwi dzielących piekło od nieba.

- Yo, Grey, siedzisz ze mną! - Usłyszałam roześmiany głos Harry'ego. Pokiwałam głową na znak, że się zgadzam i oboje skierowaliśmy się do klasy.

- A pan gdzie się wybiera, panie Styles? - Mruknął pan Evans. Spojrzałam na niego dziwnie i przysłuchiwałam się dalszej rozmowie.

- Jak to gdzie? Na lekcję. - Zaśmiał się Harry, ale nauczycielowi wcale nie było do śmiechu.

- Bardzo się cieszę, że w końcu bierze się pan za naukę i chce skończyć liceum, ale na pewno nie uda się to panu w tej klasie. - Mruknął podstarzały mężczyzna, poprawiając swoje okulary. - Nie wiem, co znowu pan zrobił, ale został pan przeniesiony do innej klasy. Zapraszam do sali 240.

Syknął blondyn i zatrzasnął mu drzwi przed nosem. Zdezorientowana zajęłam miejsce w ostatniej ławce obok Holly i rzuciłam torbę na ziemię. Chciałam wyciągnąć telefon, by napisać do Harry'ego ale przypomniałam sobie, że Emily zabrała mi komórkę. Przeklęłam na nią w myślach i posłałam pytające spojrzenie Louis'owi. On także nie wiedział co się dzieje, więc tylko wzruszył ramionami. Nie pozostawiając mi wyboru, musiałam czekać na koniec lekcji.

***

Wybiegłam ze szkoły jak oparzona i zaczęłam rozglądać się po okolicy. Cały dzień szukałam Stylesa, ale nie znalazłam go. Tak jakby się rozpłynął. Już miałam wracać do domu, gdy usłyszałam klakson samochodu. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Liam wysiadający ze swojego Land Rover'a. Wywróciłam oczami i podeszłam do niego.

- Miałaś na mnie czekać. - Oburzył się i zmarszczył brwi.

- Przecież tu jestem. - Burknęłam i wsiadłam do pojazdu. Liam ponowił mój ruch i już po chwili odpalał silnik. Wyjechał ze szkolnego parkingu i ruszył przed siebie.

- Zatrzymam się jeszcze na chwilę u Danielle. Ty zostaniesz w aucie i grzecznie na mnie poczekasz. - Syknął skupiony na jeździe. Wymruczałam coś pod nosem i zaczęłam rozglądać się po samochodzie. W przednim lusterku dostrzegłam coś leżącego na tylnej kanapie. Przyglądnęłam się bliżej. Torebka Emily. Tam może być mój telefon. Liam gwałtownie zahamował i wyłączył silnik. Wysiadł z samochodu mocno trzaskając drzwiami i wbiegł do wnętrza kamienicy. Upewniając się, że na pewno poszedł, odpięłam pas i sięgnęłam ręką na tylne siedzenia. Udało mi się chwycić torebkę i położyłam ją sobie na kolanach. Zaczęłam w niej szperać, szukając komórki w każdej części materiału. W końcu udało mi się go znaleźć. Pogratulowałam sobie w myślach, a torebkę odłożyłam na swoje miejsce. Włączyłam mojego iPhone'a i od razu sprawdziłam skrzynkę odbiorczą. Siedem nieodebranych połączeń od Perrie, jedno od Holly i cztery sms'y od Harry'ego. Normalka. Nie miałam zamiaru do nikogo dzwonić z wyjątkiem Perrie.

- Halo?
- Hej Pezz, dzwoniłaś.
- Uhm, tak kilka razy.
- Przepraszam, miałam małe problemy.
- Nic się nie stało, jeśli nie możesz gadać to....
- Nie, wszystko okej. Mów, co się stało.
- ... Zayn dzwonił. On ciągle naciska. Mam już tego dość, ale nie chcę, żeby odszedł. Kocham go.
- Słuchaj, każdy zasługuje na drugą szansę. Pogadaj z nim i wszystko sobie wyjaśnijcie. Tak będzie najlepiej.
- Może i masz rację ... Dobra nieważne. Wybacz, że zawracam ci głowę.
- Pezz nic się nie stało. Jestem dla ciebie, tak?
- No jasne.

Zauważyłam Liama wychodzącego z budynku i zmierzającego ku pojazdowi, w którym przebywałam. Zmarszczyłam brwi i lekko się zdenerwowałam.

- Słuchaj Pezz, muszę kończyć. Liam wraca. Odezwę się później, pa.

Rozłączyłam się, nie dając Perrie możliwości pożegnania się ze mną  i schowałam telefon do kieszeni. Chłopak zajął miejsce kierowcy i nie odzywając się, ruszył. Byłam wdzięczna, że nie zauważył, jak rozmawiałam przez telefon, ale ciągle byłam w niepewności. Całą drogę do domu modliłam się, żeby moja komórka nie zadzwoniła. Wtedy miałabym przejebane już do końca. Szczęśliwie wróciłam do domu i nie czekając ani chwili dłużej chwyciłam swój plecak i wysiadłam z auta, gdy Liam zaparkował przed naszym mieszkaniem. Wbiegłam do domu i jak najszybciej skierowałam się do swojego pokoju. Nie miałam ochoty na nikogo patrzeć. Ani na Emily, ani na Liam'a. Usłyszałam głośny trzask drzwi na dole. Miałam to zignorować, ale coś podkusiło mnie, by zejść na dół.

- To nie najlepszy pomysł. Z resztą ... sam już nie wiem. - Usłyszałam głos ... taty? Co on tu kurwa robi? Schowałam się za ścianą i dalej podsłuchiwałam ich rozmowę.

- Tato to genialny pomysł. Zobaczysz, że wszystko się uda. - Twierdziła Emily. Jaki plan? Co się ma udać? Znowu spiskują przeciwko mnie?

- Wiem wszystko, co zrobił Harry. Wystarczy jeden telefon na policję i koleś jest zniszczony. - Warknął Liam. Na policję? Kurwa wyda swojego przyjaciela? Fakt, że się nienawidzą, ale kiedyś sie lubili. I co? Teraz będą się nawzajem mścić? Bez sensu.
- Więc dzwońmy. - Oświadczyła Emily i chwyciła za słuchawkę. O nie, oni dzwonią na policję. Harry jest w dupie!  Zdenerwowana, drżącymi rękoma wyjęłam telefon z mojej kiszeni i napisałam sms'a.

Do: Harry
Uciekaj. 

________________________________________________
HEEJ NO I MAMY 18 YAY. UDAŁO MI SIE JĄ NAPISAĆ DOŚĆ SZYBKO (NA SZCZĘŚCIE)

1. DZIĘKUJĘ ZA 25 OBSERWATORÓW, PONAD 9 TYSIĘCY WEJŚĆ I TYLE KOMENTARZY. SZCZERZE TO NIE SĄDZIŁAM, ŻE KTOŚ WGL BĘDZIE TO CZYTAŁ, A TU PROSZĘ! DZIĘKUJĘ JESZCZE RAZ

2. KOMENTUJCIE, KAŻDY KOMENTARZ DUŻO DLA MNIE ZNACZY I NAPRAWDĘ MIŁO SIĘ CZYTA CZYJĄŚ OPINIĘ NA TEMAT TWOJEJ PRACY, WIĘC KOOMENTUJCIE :)
12 KOMENTARZY = NEXT 
LOVE YA x