środa, 31 lipca 2013

Seven.

-Halo?
Odebrałam zaspana telefon, który dzwonił dość wcześnie.
-Hej Van, tu Perrie.
Usłyszałam roześmianą dziewczynę. Tym razem była jakaś.. szczęśliwsza. Mogłabym przysiąc, że słyszę, jak się uśmiecha.-
 -Co do dzisiaj...
-Hmm?
-Właśnie się dowiedziałam, że moje dwie znajome też idą na tą imprezę. Czy mogę razem z nimi wpaść do ciebie dziś wieczorem?
-Tak, jasne.
Przetarłam oczy i usiadłam na łóżku.
- Nie ma sprawy.
Uśmiechnęłam się, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że Perrie mnie nie widzi.
-Yay, dzięki. To do zobaczenia wieczorem. 
Zaśmiałam się.
-Cześć.

Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na drugi koniec łóżka, po czym wstałam. Wyjęłam z szafy czarne rurki i granatową bokserkę z kilkoma aplikacjami i poszłam do łazienki. Zdjęłam piżamę i weszłam pod prysznic. Odkręciłam zimną wodę i pozwoliłam jej powoli spływać po moim ciele. Uwielbiam Perrie, ale nienawidzę jak ktoś budzi mnie przed dziesiątą...i to w dodatku w sobotę. Umyłam włosy oraz całe ciało i wyszłam spod prysznica. Wytarłam się ręcznikiem i ubrałam w to, co przyniosłam z pokoju. Wysuszyłam głowę i zajęłam się makijażem. Skoro wychodzę dopiero wieczorem, nie musi być on teraz aż taki mocny. Sama się zdziwiłam, ale nałożyłam tylko podkład, trochę tuszu i eyeliner. Wyszłam z łazienki i poszłam do siebie do pokoju. Pościeliłam łóżko i odsłoniłam zasłony. Zeszłam na dół, ponieważ lekko zgłodniałam. Emily nie było już w domu. Przywitał mnie jedynie Liam, który właśnie siedział na kanapie w salonie.

-Hej Vanessa, wyspałaś się?- Spytał, ciepło uśmiechając się.

-Nie denerwuj mnie.- Odwzajemniłam uśmiech.

-Głodna?- Wstał i podszedł do lodówki.

-Trochę.- Usiadłam przy blacie i patrzyłam, jak Liam energicznie porusza się po kuchni.

-Na co masz ochotę?- Spytał obracając się w moją stronę, upuszczając szklankę, która rozbiła się, przy zderzeniu z beżowymi kafelkami. Zaśmiałam się cicho, co powtórzył Liam.

-Zrobisz mi tosty z nutellą?

-Okay.- Liam wyjął pieczywo tostowe i nutellę i zaczął przygotowywać zażądane przeze mnie śniadanie. Po kilkunastu minutach moim oczom ukazał się talerz pełen tostów z nutellą i truskawkami.- Proszę.

-Dziękuję.- Uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść.

-Idziesz?- Spytał Liam, siadając na kanapie. Wzięłam talerz i z tostem w ustach zajęłam miejsce obok niego. Oglądał jakiś denny serial, którego za cholerę nie mogłam zrozumieć.

-Która godzina?- Spytałam, odgryzając kolejny kawałek.

-Um.. 10:40.- Spojrzał na swój zegarek.

-I dopiero teraz mi o tym mówisz?- Wzięłam pilot i przełączyłam na inny kanał.

-Co jest?- Zaśmiał się chłopak.

-Już dobre pół godziny leci mój ulubiony serial.- Mruknęłam. Liam zaśmiał się i wziął z talerza jednego tosta.- Um...Gdzie Emily?

-Musiała zastąpić kogoś w pracy.

-Ile jej nie będzie?- Spytałam, jeszcze bardziej ściszając głos.

-Pewnie wróci po 21, a co?- Liam spojrzał na mnie podejrzliwie.

-Bo..umm...potrzebuję alibi na dzisiejszy wieczór.- Spojrzałam na chłopaka, a on jeszcze bardziej przymrużył oczy.

-Chodzi o tą imprezę u jednej z uczennic twojej szkoły, prawda?

-Skąd wiesz?- Spytałam zdziwiona.

-Pół miasta już o niej mówi. A poza tym ona te imprezy organizuje co roku... To taka tradycja.

-Więc... Mogę liczyć na twoją pomoc?- Skrzyżowałam nogi i usiadłam po turecku na beżowej, skórzanej kanapie, patrząc wyczekująco na Liama.

-...Powiem jej, że nocujesz dziś u Holly.- Mrugnął do mnie. Kilka razy opowiadałam mu o niej, więc chłopak znał ją trochę.

-Aaw dziękuję.- Przytuliłam mocno chłopaka i zaśmiałam się, co on odwzajemnił. Wstałam i odniosłam talerz do kuchni, po czym pobiegłam na górę, do pokoju. Rozglądnęłam się dookoła. Teraz wydawało mi się tu strasznie ciemno. Pościągałam plakaty ze ścian... Także czarne zasłony zniknęły. Nie wiem, czemu to zrobiłam. Może to dzięki Perrie? Ona jest taka cudowna... Zmieniła mnie. I dobrze. Nie chcę być zamkniętą w sobie, arogancką i wredną Vanessą. Chcę być zwykłą nastolatką z kompleksami i cieszyć się życiem. Moje czerwone włosy... Z nimi też trzeba by coś zrobić. Jedyne, czego nie zmienię to mojego zachowania wobec Harry'ego i nigdy nie wyjmę kolczyków z twarzy. One są już częścią mnie. Zbiegłam na dół, szarpiąc Liama lekko za rękę.

-Co jest, młoda?

-Zawieź mnie do fryzjera.

-Po co?

-Chcę poeksperymentować.- Uśmiechnęłam się znacząco. Ubrałam buty, jeansową kurtkę i czapkę na głowę i razem z Liamem wsiedliśmy do jego auta.

-Co cię nagle naszło, że chcesz coś 'poprawić' ?

-Czas na zmiany.- Uśmiechnęłam się i odwróciłam wzrok w stronę jezdni. Liam zatrzymał się przy salonie fryzjerskim i wszedł ze mną do środka.

-Dzień dobry.- Usłyszałam przyjazny głos jednej z pracownic.- W czym mogę pomóc?

-Chciałabym zmienić kolor włosów, ale nie wiem, który kolor wybrać.

-Do twojej karnacji polecałabym ciemny brąz... albo głęboką czerń.- Wskazała na paletę kolorów, która leżała na ladzie.- Do tego możemy rozjaśnić ci końcówki. Będzie ładnie.- Uśmiechnęła się.

-Wybieram ciemny brąz.- Jeszcze kilka dni temu wybrałabym kolor czarny, ale od dziś staram się jak najmniej 'używać' czarnego. Poza tym, nigdy nie miałam brązowych włosów, a jak już mówiłam, chciałam spróbować czegoś nowego.

-Zapraszam.- Liam zajął miejsce na kanapie w 'poczekalni' a ja usiadłam na jednym z foteli. Brunetka umyła mi włosy, jak widać niepotrzebnie robiłam to rano, i kazała usiąść na czerwonym fotelu. Wykonałam polecenie i już po chwili nakładała na moje włosy farbę a na końcówki rozjaśniacz. Odczekałam określoną ilość czasu i ponownie zajęłam miejsce na czarnym fotelu, gdzie znowu myto mi włosy.

-Chciałabym jeszcze coś zrobić z tą grzywką.

-Co proponujesz?- Spytała fryzjerka, czesząc moje mokre jeszcze włosy.

-Może prostą?

-Tak, czemu nie?- Uśmiechnęła się i wzięła nożyczki.

***


-No i jak?- Spytałam, 'pozując' przed Liamem.

-Cudownie.- Uśmiechnął się.- Jest po prostu genialnie.... Wow.

-Dzięki.- Zaśmiałam się.

-Ale w czerwonych włosach też ci było ładnie.- Mrugnął. Zapłaciłam fryzjerce i razem z chłopakiem wyszliśmy z salonu i skierowaliśmy się do samochodu. Liam włączył silnik i ruszył z parkingu. Po zaledwie dwudziestu minutach byliśmy już w domu.

-Hej, hej! Gdzie idziesz?- Zawołał Liam z kuchni.

-Do siebie.- Odparłam, stając na drugim schodku.

-A zdjęcie? Trzeba uwiecznić twój nowy wygląd.- Zaśmiał się i włączył aparat. Westchnęłam, wywróciłam oczami, po czym uśmiechnęłam się i zeszłam do kuchni. 'Zapozowałam' do zdjęcia, a potem otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam jogurt truskawkowy, na punkcie którego miałam obsesję. Spojrzałam na zegar. W pół do szóstej. Za pół godziny miała pojawić się Perrie i jej znajome. Pobiegłam na górę i zaczęłam sprzątać pokój, co nie było najłatwiejszym zadaniem.

***

Właśnie wkładałam ostatnią bluzkę do szafy, gdy usłyszałam dźwięk dzwonka. Zbiegłam na dół i otworzyłam drzwi.

-Hej Vanessa!- krzyknęła radośnie blondynka, po czym przytuliła mnie.

-Hej Pezz.- Ścisnęłam ją i wpuściłam dziewczyny do środka.

-O mój boże.- Powiedziała Perrie.

-Coś nie tak? - Spytałam zdziwiona.

-Masz nową fryzurę.... Ślicznie wyglądasz!- Westchnęła i zaczęła dotykać moich włosów.- Bosko!

-Dzięki.- Zwróciłam się w stronę pozostałych dziewczyn.- Hej, jestem Vanessa.

-Hej Vanessa, jestem Eleanor- Przywitała się długo włosa szatynka.

-Hej Eleanor.- Uśmiechnęłam się. Skądś ją kojarzę.... To przecież ta dziewczyna, która stała obok Louisa...To znaczy, że zna Harry'ego?

-Ja jestem...- Liam jej przerwał.

-Danielle.- Wszystkie odwróciłyśmy się i popatrzyłyśmy na niego.

-Liam?- Dziewczyna lekko zapiszczała, powstrzymując się od płaczu.

-Okay, jest jeszcze ktoś w mieście, kogo nie znasz?- Zwróciłam się do Liama.

-Nie...to znaczy tak.... to znaczy- Jąkał się.- Bo my... byliśmy kiedyś ze sobą.- Zdziwiłam sie trochę, ale gdy bliżej im sie przyjrzałam... Nawet pasowali do siebie. Ta chwila pewnie musiała być dla nich lekko niezręczna. Chcąc im 'pomóc', zaprowadziłam dziewczyny na górę.

-To twój pokój?- Spytała Perrie. Pokiwałam twierdząco głową.

-Ładnie tu.- Odparła Danielle.

-Dzięki.

-Inaczej wyobrażałam sobie twój pokój.- Westchnęła Perrie.- Myślałam, że...- Przerwałam jej.

-Na ścianach będzie pełno plakatów, czarne ściany, ostry rozpierdol...- Zaśmiałam się.

-Nie do końca, ale można tak powiedzieć... Okay, dziewczyny, podacie mi tą torbę?- Zwróciła się do Danielle i Eleanor. Dziewczyny wykonały prośbę i po chwili ciemnofioletowa torba znajdowała się w rękach Perrie.

-Co tam macie?- Spytałam zaciekawiona. Perrie otworzyła torbę i całą jej zawartość wysypała na mój dywan.

-Wszystko, co będzie nam potrzebne.- Na dywanie aktualnie znajdowały się sukienki dziewczyn, cztery pary butów i kosmetyki oraz perfumy i biżuteria. Taak, cała Perrie.

-Po co wam tyle butów?- Spytałam, wskazując na szpilki.

-Masz jakieś buty na obcasie?

-Nie..Raczej nie...al- Perrie mi przerwała.

-Podejrzewałam to, więc przyniosłam ci buty. Twój rozmiar?

-Siódemka.- Pezz podała mi buty i kazała przebrać się w moją sukienkę. Wykonałam polecenie, po czym one zrobiły to samo. Perrie ubrana była w tą śliczną sukienkę, którą kupiłyśmy w sklepie i krwistoczerwone szpilki, Eleanor w granatową, zwiewną sukienkę do kolan i tego samego koloru buty, a Danielle w kremową bombkę ozdobioną cekinami na dekolcie i kremowe, zamszowe szpilki. Wyglądały cudownie. Ja przebrałam się w moją kreację i założyłam do tego wysokie, czarne szpilki z pozłacanymi obcasami. Perrie zrobiła mi dość mocny makijaż, który po chwili znajdował się także na jej twarzy. El i Dani były nieco skromniejsze. Ja+ Perrie = Kłopoty. Taak, chyba polubię matematykę. Przeglądnęłyśmy się ostatni raz w lustrze i zeszłyśmy na dół.

-Wow.- Wyjęczał Liam, gdy znalazłyśmy się obok niego.- Wyglądacie cudownie.- swój wzrok zatrzymał na Danielle i uśmiechnął się.

-Dzięki- odparłyśmy na raz. Podeszłam do Liama i wzięłam od niego mój telefon.

-Uważaj na siebie.- Mruknął tak, by Pezz, El i Dani tego nie usłyszały.

-Co? Czemu?- Zaśmiałam się cicho.

-Słyszałem, że na tej imprezie ma być Harry.- Spojrzałam mu prosto w oczy. Wystraszyłam się trochę. On kiedyś przyjaźnił się ze Styles'em i zna go praktycznie na wylot. Wie, do czego jest zdolny. Przełknęłam głośno ślinę, a moje oczy zaszkliły się.

-Nic mi nie będzie.- Uśmiechnęłam się, ukrywając to, co czułam na prawdę.

-Gdyby się coś stało...Chociaż mam nadzieję, że się nie stanie, zadzwoń a przyjadę po ciebie.

-Zgoda.- Przytuliłam się do Liama i razem z dziewczynami opuściłam mój dom. Wsiadłyśmy do samochodu Eleanor i pojechałyśmy na imprezę.

***

Głośną muzykę, wydobywającą się z domu Shelly można było usłyszeć już kilka przecznic wcześniej. Eleanor zaparkowała samochód obok innych aut i wysiadłyśmy z pojazdu. Na parkingu stało kilku mocno wstawionych kolesi, którzy, gdy nas zobaczyli, zaczęli gwizdać i wypowiadać w naszym kierunku obraźliwe teksty z podtekstem seksualnym. Nie zwracałyśmy na to uwagi i podeszłyśmy pod dom, nie, pod wielką, białą willę, otoczoną z każdej strony krzewem różanym. Muszę przyznać, że genialnie to wyglądało. Weszłyśmy do środka, nie czekając, aż ktoś nam otworzy, bo i tak by tego nikt nie zrobił. Zamknęłam za sobą drzwi i poszłam długim korytarzem. Byłam tuż za Perrie. Weszłyśmy do salonu, gdzie wszyscy się bawili. Poczułam na sobie wzrok co najmniej dwustu osób. Nie lubiłam być w centrum uwagi, ale w tamtym momencie nie przeszkadzało mi to. Wiem, że wyglądałam świetnie, o czym Perrie zdążyła poinformować mnie jakieś trzydzieści pięć razy. Przepchałyśmy się przez tłum pijanych i lekko spoconych nastolatków, a ja wzrokiem odnalazłam Louisa.

-Hej.-Wykrzyczałam.

-He- Odwrócił się w moją stronę.- Wooooow.

-Dzięki.- Zaśmiałam się.

-Zmieniłaś fryzurę.

-Woah, zauważyłeś.- Zaśmiałam się ponownie. Po chwili dołączyła do nas Eleanor.

-Hej Lou.- Zaczęła niepewnie.

-Hej.- Chłopak pocałował ją w usta i przysunął do siebie.

-To wy jesteście razem?- Zdziwiłam się.

-Tak.- Uśmiechnęli się oboje i swój wzrok skierowali na mnie. Jednak ich spojrzenie różniło się. Jego oczy mówiły "Ona jest moja, mogę z nią robić, co tylko chcę" natomiast jej oczy krzyczały "Błagam, pomóż mi. Zabierz mnie od niego". Postanowiłam tego jednak nie komentować.

-Umm. Nie wiedziałam. No cóż, to ja was zostawię.- Uśmiechnęłam się i zaczęłam szukać Perrie. Znalazłam ją, stała z Zaynem i rozmawiali o czymś. Spojrzeli na mnie i oboje się uśmiechnęli. Odwzajemniłam gest i podeszłam do Danielle, które samotnie siedziała przy barku. Nie chciałam im przeszkadzać.

-Jak tam, Dan?- Spytałam, siadając obok niej.

-W porządku.- Upiła łyk swojego drinka.

-Opowiesz mi o tym?- Spojrzała na mnie dziwnie.- O tobie i Liamie.

-Ah, no tak.- Uśmiechnęła się od niechcenia.- To nic ciekawego... Poznaliśmy się w kawiarni, w której pracuje Perrie. Zaczęliśmy rozmawiać, potem poszliśmy na spacer, on odprowadził mnie do domu, wziął numer, zadzwonił na drugi dzień...I tak spotykaliśmy się dzień w dzień. Któregoś dnia dotarło do mnie, że go kocham i że to on jest miłością mojego życia. A Liam odwzajemniał moje uczucia.

-Czemu nie jesteście już razem?

-Liam jest ode mnie starszy, jak sama wiesz, więc poszedł na studia dużo wcześniej niż ja... Wyjechał z Holmes Chapel. Na początku pisaliśmy do siebie sms'y, maile, czatowaliśmy i tak dalej, ale po pewnym czasie coś się zepsuło... Prawie w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy, aż w końcu oboje doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu tego dłużej ciągnąć i ...Od tamtego czasu nie widzieliśmy się. Nawet nie wiedziałam, że wrócił.- Po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Szybko wytarłam je i przytuliłam do siebie dziewczynę.

-Będzie dobrze.-Uspokajałam ją.

-Obie dobrze wiemy, że nie. Poza tym sama wcześniej mi wspominałaś, że on jest teraz z twoją siostrą.

-Proszę cię, on jej nie kocha, to widać. A wtedy jak ty pojawiłaś się u mnie w domu. Jak na ciebie popatrzył... Jego oczy błyszczały,a głos się załamał i lekko się do ciebie uśmiechnął. Ucieszył się wtedy, ja to wiem.

-Nieprawda.

-Po co miałabym kłamać? Mówię ci, on nie kocha mojej siostry. Jest z nią tylko dlatego, że brakuje mu ciebie i stara się czymś zapełnić tą pustkę. Uwierz mi i staraj się o niego, a zobaczysz, że jeszcze będziecie razem.- Uśmiechnęłam się.

-Dzięki, to dla mnie dużo znaczy.- Przytuliłam ją mocniej.

-Wiem, że to może nienajlepszy moment, ale muszę skoczyć do toalety.- Danielle zaśmiała się prze łzy i oderwała się ode mnie.

-Biegnij.- Wstałam z krzesła i poszłam na górę. Obstawiałam, że łazienka znajduje się własnie tam. Weszłam po marmurowych schodach i szukałam pomieszczenia, w którym potrzebowałam się znaleźć. Obeszłam prawi całe piętro i nic. Ani śladu po łazience. Zauważyłam długi, słabo oświetlony korytarz. Myśląc, że łazienka może być właśnie tam, poszłam w jego stronę. Otworzyłam pierwsze drzwi. Nic. Drugie, też nic. Znalazłam się przy kolejnych drzwiach. Już chciałam je otworzyć, gdy coś mnie powstrzymało.

-Witaj śliczna. - Usłyszałam za sobą ochrypły głos. Odwróciłam się, a chłopak przysunął się do mnie bliżej, lekko przyciskając mnie do ściany.- Cudownie wyglądasz.

Mruczał mi do ucha, po czym lekko przygryzł jego płatek. Chciałam go odepchnąć, ale nie mogłam. Coś mnie powstrzymywało. Muszę przyznać, że to było cholernie przyjemne.

-Dzięki.- Wyszeptałam i zmusiłam go, by się cofnął. Ubrany był w czarne, obcisłe rurki, w których tak cholernie seksownie wyglądał i biały, zwyczajny podkoszulek. Włosy zaczesane miał do tyłu, a jego zielone tęczówki lśniły w blasku jednej z lamp, które wisiały nad nami.- Wiesz, ja chciałam...- Wskazałam na drzwi.- Więc jakbyś mógł się odsunąć...

-A jeśli się nie odsunę?- Zamiast to zrobić, przybliżył się jeszcze bardziej, napierając na mnie całym ciężarem ciała. Zaczął delikatnie muskać skórę mojej szyi swoimi pełnym ustami. W pewnym momencie przygryzł ją. Na początku opierałam się, ale z czasem uległam. Przysunęłam swoją twarz bliżej jego szyi i zaciągnęłam się jego cudownymi perfumami. Jęknęłam cicho, na co on zaśmiał się i kontynuował. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, co robię. Przecież miałam go nienawidzić a nie całować się z nim po kątach. Odsunęłam go energicznie, na co on trochę się zdziwił i zbiegłam na dół. Odszukałam wzrokiem Danielle. Tańczyła z kilkoma chłopakami. Widać, że była pijana. No cóż, przynajmniej dobrze się bawiła. Spojrzałam na El. Całowała się z Louisem. Jej tez postanowiłam nie przeszkadzać. Zauważyłam, że Zayn do mnie macha. Podeszłam do niego i do Perrie. Obok stała jakaś dziewczyna z ciemnymi włosami, ubrana w kusą, czerwona sukienkę.

-Vanessa, to jest Shelly. To jej dom i jej impreza.- Zaczął Zayn.

-Hej.- Odparłam nieco zmieszana. Ciągle nie mogłam zapomnieć o wydarzeniu sprzed kilku minut.

-Hej, miło cię poznać.- Uśmiechnęła się. Ja zrobiłam to samo, ale wyszło mi to tak nieudolnie, że dziewczyna zaśmiała się.- Hej, rozluźnij się. Masz.- Podała mi drinka.- Miłej zabawy.

Uśmiechnęła się i odeszła. Miłej zabawy? Właśnie Harry Styles lizał mnie po szyi. Jak na dziś dość wrażeń, dzięki.

-Co to jest?- Spytała Perrie, wskazując na moją szyję.

-O ja pierdole.- Na mojej skórze widniała ogromna malinka. Pieprzony Styles.

-Kto...- Zaczął Zayn, ale potem przerwał. Chyba się domyślił.- Harry..?- Zabrzmiało to raczej jak twierdzenie, niż pytanie. W sumie, po co miał się pytać. Dobrze znał odpowiedź. Spojrzałam na nich wyczekująco, bałam się odpowiedzi.

-Tak ci współczuje.- Wyznała Perrie.

-Jeśli coś nie będzie w porządku, zadzwoń do mnie. Perrie da ci mój numer.

-Wow, mam już dwóch ochroniarzy.

-Dwóch?- Zdziwił się Zayn.

-Ciebie i Liama.

-Liama...- Powtórzył. Podobno dawno się nie widzieli. Ciekawe, czy tęsknią za tym, co było kiedyś.- No nic. Perrie, dasz jej potem mój numer, zgoda?

-No pewnie.- Posłała mu szczery uśmiech.

-Dlaczego chcesz mnie chronić?- Wypaliłam.- przecież nawet mnie nie znasz.

-Eh, pewnie Perrie mówiła ci już, co Harry zrobił jej...- Pokiwałam głową.- Wtedy przysiągłem sobie, że będę chronić ważne dla Pezz osoby przed Styles'em, by nie cierpiały tak, jak Edwards. Tak żałuję, że nie było mnie wtedy przy niej. Gdybym nie wyjechał...ona by nie cierpiała.

-Zayn...-przerwała mu Perrie.- To nie twoja wina.- Przytuliła się do niego i rozpłakała się.

-Nie płacz, słońce.- Otarł jej łzy i pocałował czule. Zayn to chłopak, który zasługiwał na Perrie. był troskliwy, opiekuńczy i czuły. I w przeciwieństwie do Harry'ego, miał szacunek do kobiet. Odeszłam od nich, by im nie przeszkadzać. Po drodze, w salonie natknęłam się na Harry'ego. Akurat puszczono wolną piosenkę.

-Zatańczysz?- Spytał z tą seksowną chrypką w głosie i wyciągnął do mnie rękę. Czy według mnie wszystko w nim jest seksowne?

-Umm... Ja nie wiem....Nie chcę.- Szczerze mówiąc, bałam się coś powiedzieć. ten chłopak na serio zaczął mnie przerażać.

-Chcesz.- Mruknął i złapał mnie za dłoń. Mój oddech przyśpieszył, gdy złapał mnie w talii i przycisnął do swojego torsu.

-N..Nie chcę.- Jąkałam się. Poczułam jego ciepły oddech na mojej szyi, gdy się zaśmiał.

-Oj kotku, nie mów, że ci się nie podobało.-Wyszeptał mi do ucha. Moje dłonie założył sobie na kark, a swoje ułożył na moich biodrach.- Spojrzał na mnie. W jego oczach widziałam pożądanie. Z moich mógł jedynie wyczytać strach i niepewność. Zaczął powoli zbliżać swoją twarz do mojej, był coraz bliżej. Właśnie miał mnie pocałować, gdy nagle...



__________________________________________________
I jest siódmy yeay. Wydaje się być zdecydowanie dłuższy od poprzednich... Tak, miałam wenę, w końcu pisałam w nocy xd
Sorry za błędy, na ogół staram się je poprawiać, ale nie wszystko zauważę. xoxo

8 komentarzy = next

wtorek, 30 lipca 2013

The Versatile Blogger

No hej. Czytając komentarze dowiedziałam się że zostałam nominowana do 'The Versatile Blogger' Nominowana zostałam przez autorkę tego bloga: it-is-your-beautiful-life.blogspot.com a także przez autorkę tego bloga: ilikebeingweird-s.blogspot.com za co bardzo dziękuję.


Zasady konkursu: 
1. Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu. 
2. Pokazać nagrodę The Versatile blogger u siebie na blogu.
3. Ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie.
4. Nominować 15 blogów, które na to zasługują.
5. Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów. 


7 faktów o mnie:

1. Mam niebieskie oczy.
2. Wolę, by obrażano mnie, niż ważną dla mnie osobę.
3. Jestem wrażliwa, ale tego nie okazuję.
4. Lubię zwierzęta.
5. Mam obsesję na punkcie One Direction.
6. Jestem Directioner, Arianator i Selenator
7. Kocham was wszystkich ;*

Nominowane blogi:

Nie czytam zbyt wiele blogów, więc piętnastu tu na pewno nie będzie, ale to kilka z nich:
1. we-like-na-na-na.blogspot.com
2. cold-c0ffee.blogspot.com
3.  ilymalik.blogspot.com
4. onenightchangedeverything.blogspot.com
5. dangerous-lover-opowiadanie.blogspot.com
6. perfect-harry-fanfiction.blogspot.com


niedziela, 28 lipca 2013

Six.

-Halo?

Wzięłam do ręki nagrodę siostry, którą postawiła na komodzie i po cichu udałam się do kuchni. Zapaliłam światło i ujrzałam Liama...w samych bokserkach.

-Powaliło cię do reszty?- Warknęłam do lekko oszołomionego chłopaka, który stał przy otwartej szafce.

-Byłem głodny- Wskazał na pudełko ciastek czekoladowych, które aktualnie trzymał w ręce. Posłałam mu mordercze spojrzenie i wyszłam z kuchni

---Kilka dni później---

Właśnie siedziałam na chemii i przepisywałam notatki z tablicy, gdy zadzwonił dzwonek. Spakowałam książki i razem z Holly poszłam na lunch. Od czasu ostatniego incydentu blondynka odwaliła się ode mnie. Nie widziałam jej już od kilku dni... Tak samo, jak Harry'ego. Nie pojawiał się w szkole, nie pisał... Może znalazł sobie nowa ofiarę i zostawił mnie w spokoju?

-Hej Van, masz wolny weekend? - Chciałam odpowiedzieć, ale mój telefon uniemożliwił mi to. Spojrzałam na wyświetlacz. "Nowa Wiadomość."

Od: Louis
"Sobota. Godzina 20:00. 40 Holmes Chapel Rd. Ty i Perrie. Macie być."

-Um..niestety nie.- Wymruczałam, chowając telefon do torby.

-Szkoda. Ok, ja idę na matematykę. Spotkamy się w klasie?

-Jasne.- Holly wstała i udała się do sali 31. Dokończyłam kanapkę i pobiegłam za nią.

***

-Hej Perrie.- Przywitałam się z blondynką, gdy weszłam do miejsca jej pracy.

-Cześć Vanessa.- Uśmiechnęła się.

-Sobota. Godzina 20:00. 40 Holmes Chapel Rd. Ja i ty. Mamy być.- Wyrecytowałam, czytając sms'a od Louisa.

-Świetnie.- Ponownie uśmiechnęła się.- W co się ubierasz?

-Umm...Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam.

-Jak to, jeszcze nie? Masz dwa dni!

-No właśnie. Mam dwa dni! Spokojnie Pezz, zdążę.- Zaśmiałam się.

-Jutro idziemy na zakupy. Zarezerwuj sobie czas.- Wyprostowała się i przybrała poważną minę, ale nie na długo. Perrie to rozrywkowa dziewczyna z poczuciem humoru. Takie osoby nie potrafią być poważne. Przynajmniej tak to wygląda z mojej perspektywy. Pożegnałam się z Perrie i wyszłam z kawiarni. W drzwiach wpadłam na kogoś. Podniosłam wzrok i ujrzałam czarnowłosego mulata. Spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami i uśmiechnął się.

-Cześć.

-Umm... Cześć...?- Zabrzmiało to bardziej jak pytanie.

-Znasz Perrie?

-A co ci do tego?- Mruknęłam.

-To moja dziewczyna. Po prostu chciałem wiedzieć.- Chłopak dalej był spokojny i opanowany.

-Poznałam ja niedawno. Bardzo ją lubię.

-Cieszę się, że w końcu odzyskała chęć do życia.- Nie zrozumiałam dokładnie o co mu chodzi.

-Mówisz o....- A jeśli Perrie mu nie powiedziała? Nie chcę robić jej kłopotów.- Z resztą, nieważne. Muszę już iść..jak ci tam...

-Zayn- Uśmiechnął się.

-W takim razie cześć, Zayn.

-Cześć....

-Vanessa.-Przedstawiłam się.

-Vanessa.- Powtórzył i wyminął mnie. Ja wyszłam z kawiarni i podążyłam chodnikiem prosto do domu. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka.

-Halo?- Cisza. Weszłam do salonu, kuchni, na taras. Pusto. Wbiegłam po chodach i miałam wejść do siebie do pokoju, ale zauważyłam coś przy drzwiach Emily. Podeszłam bliżej. Leżały tam ubrania mojej siostry i Liama. To znaczy, że oni... nie, nieważne, nie chcę wiedzieć. Poszłam do siebie, przebrałam się i zbiegłam do kuchni. Przeszukałam lodówkę i szafki. Pusto. Nic, co bym mogła zjeść. Przepraszam, chyba Liam jest od tego, żeby się nami 'zajmować' a nie od zabawiania się z moją siostrą. Zdenerwowana ubrałam buty i wyszłam, trzaskając drzwiami. Poszłam w kierunku pizzerii. Weszłam do środka. Ściany pomalowane na żółto, jasna podłoga, kilka roślinek, nic nadzwyczajnego. Zamówiłam pizzę i usiadłam przy jednym ze stolików.

-Vanessa?- Podniosłam wzrok, gdy usłyszałam swoje imię.

-Lou? Hej, co tam?- Chłopak usiadł obok mnie.

-W porządku. Nie dostałem potwierdzenia, idziesz na imprezę?

-Tak, rozmawiałam niedawno z Perrie. Ona też będzie.- Na dźwięk jej imienia Lou posmutniał i odwrócił wzrok.-Louis?

-Hmm?- Wrócił wzrokiem na mnie.

-Kiedyś mi powiedziałeś, że Perrie to dziewczyna twojego starego przyjaciela. Co się stało?

-...Wolałbym o tym nie mówić.

-Chodzi o to, że Harry ją... no wiesz, zgwałcił?- Teraz z jego twarzy wyczytałam zdziwienie.

-Skąd o tym wiesz?- Zamilkłam na chwilę.

-Perrie mi powiedziała....Spotkałam też dziś Zayna, jej chłopaka. To o niego chodzi?

-Tak.- Wymruczał. Chyba ta rozmowa go męczyła. Nic już nie mówiłam. Jeden z pracowników przyniósł moje zamówienie.

-Chcesz?- Odezwałam się po dłuższym czasie.

-Umm..tak. Dzięki.- Uśmiechnął się i wziął jeden kawałek.- Wracając do imprezy. Potrzebujesz podwózki?

-Raczej nie. Jestem umówiona z Perrie.

-Zarezerwujesz dla mnie choć jeden taniec?- Uśmiechnął się uwodzicielsko.

-No pewnie.- Zaśmiałam się.- Umm...Harry też tam będzie?

-Tak.- Uśmiech z mojej twarzy zniknął.- Mam nadzieję, że to nie powstrzyma cię od przyjścia?

-Nie, skądże.

-Wiesz, muszę już iść.... To do zobaczenia w sobotę.- Puścił do mnie oczko i wyszedł z pizzerii. Wzięłam pudełko z pizzą i zrobiłam to samo, co Louis. Wyszłam z pomieszczenia i ruszyłam w kierunku domu. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Perrie.

-Halo?
-Nie wiem, czy powinnyśmy iść na tą imprezę.- Wypaliłam.
-Co, czemu?- Zamilkłam.- Van? Vanessa- Przerwałam jej.
-Harry też tam będzie.- Tym razem to ona zamilkła na chwilę.
-Nieee- Przeciągnęła.- powinnyśmy iść.
-Jesteś pewna?- Nie chciałam jej narażać na spotkanie z Harrym i setki wspomnień.
-Tak. Wyślij mi swój adres- Zmieniła temat.- Przyjadę po ciebie w piątek o 15:00.
-Okay.

 Rozłączyłam się i wysłałam Perrie mój adres. Weszłam do domu. Pizzę położyłam na kuchennym blacie, a sama poszłam do siebie. Przebrałam się w strój kąpielowy i wyszłam na taras. Było dziś bardzo gorąco, więc postanowiłam się poopalać. Położyłam się na jednym z leżaków i w tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi.

-Ja pierdole, teraz?- Warknęłam, ale nie miałam zamiaru wstawać. W końcu Liam jest od otwierania drzwi. Zamknęłam oczy i odwróciłam się na plecy. W pewnym momencie coś zasłoniło mi słońce. Otworzyłam oczy i ujrzałam Harry'ego.

-Co ty tu robisz?- Warknęłam. Chłopak usiadł obok mnie.

-Idziesz na imprezę do Shelly?

-Gówno cię to powinno interesować... Słyszałam, że ty idziesz.- Odwróciłam wzrok, by nie patrzeć na niego.

-Rozważałem tą opcję...Bez ciebie to nie to samo.

-A co? Mnie też masz zamiar zgwałcić?- Chłopak spojrzał na mnie lekko zdziwiony.

-Przepraszam?- Dalej nie wiedział o czym mówię.

-Perrie Edwards też tam będzie.- Spojrzałam mu prosto w oczy.- Pamiętasz ją?

-To nie tak.- Tłumaczył się, a ja parsknęłam śmiechem.

-A jak? Nie masz szacunku do nikogo, nawet do siebie...Spadaj stąd, nie chcę na ciebie patrzeć.

-Kiedyś zmienisz zdanie.- Zaśmiał się i wstał.- Zobaczysz.

Puścił mi oczko i poszedł. Zmienię zdanie? Pojebało go? Nigdy nie zmienię zdania. Ten dupek po raz kolejny zepsuł mi humor.

---Piątek---

LIAM'S POV

Dźwięk dzwonka rozniósł się po całym mieszkaniu. Otworzyłem drzwi i ujrzałem wysoką blondynkę o niebieskich oczach. Uśmiechała się. Ubrana była dość kolorowo. Wszędzie bym ja rozpoznał, ale nie mogłem uwierzyć własnym oczom

-Perrie?- Odezwałem się po chwili. Dziewczyna przymrużyła oczy i przyglądnęła mi się. W końcu na jej twarzy znów zagościł uśmiech.

-Liam? To ty?

-Tak.- Przytuliłem ją.- Tak się cieszę, że znowu cię widzę.
Kilka lat temu przyjaźniłem się z Perrie, Zaynem, Louisem i Harrym, ale po całym incydencie dotyczącym Pezz i Hazzę... Oddaliliśmy się od siebie. Nasza paczka się rozpadła i każdy poszedł własną ścieżką. Nie kontaktowaliśmy się przez cały ten czas. Ja wyjechałem do stanów, ale wróciłem niedawno do rodzinnego miasta. Głównym powodem mojego powrotu była nadzieja. Ciągle wierzyłem w  to, że kiedyś znów spotkam moich przyjaciół.

-Tęskniłam.

-Ja też.

-Ekhm.- Oderwałem się od Perrie i odwróciłem się. Za nami stała Vanessa i zdenerwowana Emily.

-Emily, to jest Perrie, moja dawna przyjaciółka. Perrie, to Emily, moja dziewczyna.

-Dziewczyna?- Zdziwiła się Vanessa.- Od kiedy?...Czekaj... nic nie mów.- Chyba już wszystko rozumiała.- Idziemy Perrie.

Podeszła do dziewczyny i pociągnęła ją za rękę. Pezz pożegnała się i obie wyszły z mieszkania. Zamknąłem drzwi i odwróciłem się do Emily.

-Co to miało być?- Warknęła.

-To znaczy?

-Czemu ją przytulałeś?

-Mówiłem już, to moja stara znajoma. Nie widziałem jej kilka lat, chyba miałem prawo się przywitać.

-Taa.- Mruknęła i poszła do salonu.

VANESSA'S POV

-Znasz się z Liamem?- Spytałam, gdy wsiadłyśmy do jej samochodu.

-Tak. Kiedyś ja, Liam, Harry, Zayn i Louis byliśmy przyjaciółmi. Wtedy byłam zupełnie inną osobą. Miałam fioletowe włosy, robiłam mocny makijaż, ubierałam się dość wyzywająco... Z charakteru byłam taka jak Hazz. Zayn z resztą też. Gdy nasza paczka się rozpadła, zupełnie się zmieniłam. Stałam się milsza, wyrozumialsza... Nauczyłam też tego Zayna. Wiesz, o wiele lepiej czuję się teraz, niż wcześniej. Teraz jestem sobą. I nie wstydzę się tego.- Uśmiechnęła się. Dojechałyśmy na parking galerii. Wysiadłyśmy z samochodu i weszłyśmy do środka przez szklane drzwi. Perrie pociągnęła mnie za rękę, prosto do New Yorkera. Powoli weszłam i przeglądałam ubrania.

-Hej Van, mam coś dla ciebie.- Krzyknęła Pezz z drugiego końca sali.


-Co?- Jak ona coś znalazła w tak krótkim czasie? Podeszłam do niej. W ręce trzymała czarną, ozdobną sukienkę. Była w porządku, ale nie dla mnie.


-To nie mój styl. W dodatku, do ciebie będzie lepiej pasować.

-Tak myślisz?

-Pewnie, idź przymierz.- Uśmiechnęłam się, a Perrie weszła do przymierzalni. Oddaliłam się kawałek i zaczęłam przeszukiwać wieszaki i półki, by znaleźć coś dla siebie.

-I jak?- Usłyszałam głos Perrie. Wróciłam do niej i otworzyłam usta, gdy ją zobaczyłam. Wyglądała prześlicznie. Sukienka dodawała jej uroku i wdzięku, a krótki  tiulowy dół sukienki podkreślał jej długie i zgrabne nogi.

-Cudownie. Wyjęczałam.- Weź ją.

-Serio?

-Tak! Wyglądasz zajebiście.

-Dzięki.- Zaśmiała się. No, to teraz czas na ciebie.

Przebrała się w swoje ciuchy i ruszyła za mną. Kilka razy podbiegała do mnie z nową sukienką, ale żadna mi się nie spodobała. Myślałam, że już nic nie znajdę, gdy zobaczyłam czarną, obcisłą sukienkę, z głębokim wcięciem na plecach i warstwą czarnej koronki na wierzchu. Wzięłam ją i poszłam do przymierzalni. Z własnej woli. Coż, z Perrie o wiele fajniej robiło się zakupy niż z Emily. Z nią wszystko wydawało się ciekawsze. Przebrałam się i wyszłam z przymierzalni.

-No i co ty na to?- Spytałam Pezz, przeglądając się w lustrze.

-Wyglądasz seksownie.- Zaśmiałam się.- Mówię na serio.

-Tak myślisz?

-Myślę? Dziewczyno, ja to wiem! Założysz ją na imprezę, do tego szpilki, makijaż i każdy facet twój.- Mówiąc to energicznie gestykulowała co trochę mnie rozbawiło. Wróciłam do przymierzalni, przebrałam się i razem z Perrie poszłam do kasy. Zapłaciłyśmy i szczęśliwe wróciłyśmy do samochodu.

-To widzimy się jutro o 18?- Spytałam, gdy Perrie zatrzymała się na mojej ulicy.

-No pewnie.- Uśmiechnęła się i odjechała. Weszłam do domu i pobiegłam od razu do siebie. Sukienkę rzuciłam na łóżko i pobiegłam się umyć. Pod prysznicem o wiele łatwiej mi się myśli, a tego właśnie teraz potrzebuję. Czy z Perrie będzie w porządku? Czy Louis jest taki miły, bo mnie lubi, czy to kolejny 'plan' Harry'ego? I  najważniejsze... Co się stanie jutro? Harry nie da za wygraną.







8 komentarzy = next :)

środa, 24 lipca 2013

Five.

- Czego ty ode mnie chcesz?- warknęłam w jego stronę. Chłopak spojrzał na mnie a jego tęczówki pociemniały.

-Chcę wiedzieć, czy jestem bezpieczny.- wyszeptał. Spojrzałam niepewnie w jego stronę i posłałam mu lekki uśmieszek.

-To znaczy?

-Chcę mieć pewność, że mnie nie wydasz.- popatrzył mi głęboko w oczy. Czułam jak jego wzrok przenikał mnie całą. Szczerze mówiąc, poczułam się trochę niezręcznie, ale też spodobało mi się to.

-Możesz być spokojny.- Odwróciłam głowę i upiłam łyk kawy z papierowego kubka. Chłopak wyjął mi go z rąk i napił się.

-Ej, to moje.- Mruknęłam i szturchnęłam go lekko.

-Teraz już nie.- Zaśmiał się i napił ponownie.-Odprowadzić cię?

-Dzięki, poradzę sobie.- Wstałam a Harry równocześnie ze mną.

-Radzę ci uważać.- Mruknął, przysuwając się do mnie. Posłałam mu pytające spojrzenie.- Gdy wrócisz zamknij drzwi i okna, tak na wszelki wypadek.

-Dobra, o co ci chodzi?- Stanęłam przed nim. Musiałam nieco odchylić głowę do tyłu, ponieważ chłopak był ode mnie wyższy.

-O to, że nie powinnaś teraz wracać do domu. Sama.- Przysunął się jeszcze bliżej tak, że nasze twarze dzieliła niebezpieczna odległość. On uśmiechnął się zadziornie, złapał mnie w talii i ponownie zmniejszył odległość pomiędzy naszymi ustami. Zaczął mnie zachłannie całować, przesuwając swoje ręce...niżej. Sama się sobie dziwiłam, ale nie odwzajemniłam pocałunku. Nie chcę być traktowana jak szmata, która nie wie, co to godność.

-Nie jestem dziwką.- Próbowałam wyrwać się z jego uścisku, ale był silniejszy.

-Nie mów, że ci się nie podobało.- Ponownie starał się zbliżyć, ale ja mu na to nie pozwoliłam.

-Wracaj do swojej dziewczyny. Może ona będzie chciała się z tobą przelizać.- Warknęłam i w końcu wyrwałam się z jego uścisku, po czym chwyciłam kawę, którą postawił na ławce.- Dobranoc.

Oddaliłam się, ale po chwili zatrzymałam się i krzyknęłam w jego stronę.

-Aa, nie zapomnij zamknąć drzwi, gdy wrócisz do domu. Wiesz przecież, jak tu niebezpiecznie.

Odwróciłam się i zaśmiałam po czym odeszłam. On stał tam jeszcze przez chwilę, chyba był w szoku. Coś mi się wydaje, że byłam pierwszą dziewczyną, która mu się sprzeciwiła. Inne się z nim przespały albo dlatego, że się go bały, albo po prostu jest dobry w łóżku. Podobno ma spore doświadczenie. Słyszałam od Holly, że przeleciał prawie wszystkie laski ze szkoły. Można by powiedzieć, że Harry odgrywa rolę męskiej dziwki. Poprawiłam kaptur, który przed chwilą założyłam na głowę i wróciłam do domu. Było już koło północy. Emily na pewno już spała, więc starałam się jak najciszej dostać na górę. Weszłam do mojego pokoju, po cichu zamknęłam drzwi i zapaliłam światło. Nie miałam siły się już myć, więc postanowiłam, że od razu pójdę spać. Właśnie miałam ściągać koszulkę, gdy spojrzałam na otwarte okno.

"Gdy wrócisz zamknij drzwi i okna, tak na wszelki wypadek."

Ciągle słyszałam te słowa. Podeszłam do okna i zamknęłam je a potem zaciągnęłam rolety. Przebrałam się w piżamę i uprzednio gasząc światło, położyłam się na łóżku, przykrywając cienką kołdrą.

***

-Idziemy na lunch?- Spytała Holly, gdy schodziłyśmy na dół.

-Ta, jasne.

Weszłyśmy na teren ogródków szkolnych, na których postawiono ławki i stoły. Usiadłyśmy przy jednym z nich, obok bandy jakiś frajerów, z którymi Holly najwidoczniej się znała. Dwie dziewczyny. Amanda i Jessy- bliźniaczki  i James, chłopak Holly. Przywitałam się z nimi, udając miłą i zajęłam miejsce pomiędzy Holly a Amandą. Wszyscy jedli, gadali i śmiali się, a ja siedziałam cicho i nic nie robiłam. Podniosłam wzrok i ujrzałam, że ta blondynka, którą widziałam z Harry'm w sklepie, idzie w moim kierunku. Jej kręcone, blond włosy kaskadami opadały na ramiona, pomarańczowa skóra aż prosiła się o odstawienie samoopalacza na bok, ubrana w obcisłą bluzkę na ramiączkach i jeansową mini ledwo co zakrywającą tyłek, wyglądała jak dziwka. Za nią szły dwie dziewczyny, wyglądające podobnie. Zapewne jej 'obstawa'.

-Hej, ty jesteś ta nowa?- Do moich uszu dotarł jej piskliwy głos. Skinęłam głową w odpowiedzi.- Skoro mówisz, że tak, zapewne nie znasz jeszcze wszystkich panujących tu zasad.

-Jakich? uważać, żeby nie zatrzasnąć się w solarium? Tak, ty też ich nie znasz.- Wszyscy zaśmiali się z mojego komentarza. Dwie dziewczyny- przyjaciółki blondyny- Także nie powstrzymały się od cichego chichotu. Blondynka posłała im mordercze spojrzenie, a te zamilkły.

-Słuchaj no, straszydło- zwróciła się w moją stronę.

-Powiedziała miss piękności- Odwarknęłam ironicznie.

-Dwa lata z rzędu- Wręcz wyśpiewała.- Ale nie w tym rzecz. Z Alison się nie zadziera. A oto mała nauczka za chamstwo.
Mruknęła i po chwili spaghetti, które jadł James wylądowało na mojej głowie. Zdenerwowałam się na nią, ale nie pozostałam jej dłużna. Po chwili karton mleka, które piła jedna z bliźniaczek 'prze przypadek' wylał się jej na twarz. Ta otworzyła szeroko usta, zaczęła piszczeć i uciekła.

-Jeszcze tego pożałujesz!

Ja, wkurwiona, pobiegłam do damskiej toalety. Zamknęłam za sobą drzwi, torbę rzuciłam na podłogę, a sama zajęłam się wyciąganiem makaronu z włosów.

-Kurwa mać.

Udało mi się ściągnąć cały makaron, a sos wytarłam mokrym ręcznikiem. Jednak nie miałam zamiaru zostać na kolejnych lekcjach z tłustą plamą na włosach. Przeglądałam się jeszcze chwilę w lustrze, gdy usłyszałam, że drzwi otwierają się. Odwróciłam się w och stronę i ujrzałam Harry'ego.

-To damski kibel - Warknęłam i wróciłam wzrokiem na lustro.

-Wiem.- Podszedł do mnie od tyłu i zaczął wycierać resztki sosu z mojej głowy. Robił to powoli i delikatnie. W pewnym momencie poczułam silny ból z tyłu głowy. Pociągnął mnie za włosy i przycisnął do blatu tak, bym nie mogła się ruszać.

-Czego ty kurwa chcesz? Zabawić się? Zgwałcić mnie? Na chuja. Przecież masz od tego Alison.- Warknęłam. Ten jeszcze mocniej pociągnął mnie za moje czerwone włosy.

-Nie podoba mi się to, jak zachowujesz się w stosunku do mnie. Masz być posłuszna, jasne?- Warknął.

-A jeśli nie będę, to co mi zrobisz?

-Naprawdę. Chcesz. Wiedzieć?- Każde słowo mówił osobno. W tamtym momencie serce zaczęło mi szybciej bić. Przecież on był zdolny nawet zabić. A jeśli to miał na myśli? Musze przyznać,  że w tamtym momencie trochę się przestraszyłam.

-Harry, puść.- Prawie wybłagałam. On spojrzał na mnie i lekko się skrzywił.- Sprawiasz mi ból.
Pojedyncza łza poleciała po moim policzku. Ten chłopak był silny, Cholernie silny. Czułam się, jakby wyrwał mi włosy, które trzymał. Uśmiech z jego twarzy zniknął, a on powoli puścił moje włosy i odsunął się ode mnie.

-Masz być dla mnie miła.- Warknął i opuścił toaletę. Ja oparłam się o ścianę i powoli osunęłam się po niej. Płakałam. Coś czuję, że to nie koniec moich kłopotów z Harry'm.


***

Otworzyłam drzwi dzielące mnie od wnętrza mieszkania i po cichu zamknęłam je. Weszłam do salonu i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Emily leżała na kanapie z Liamem. Całowali się. Liam nawet zdążył się już pozbyć koszulki. Odchrząknęłam a oni momentalnie zerwali się na równe nogi. Zapewne czuli się wtedy niezręcznie. Gdybym przyszła później ze szkoły, zapewne by się ze sobą przespali.

-Nie powinnaś być w szkole?- Spytała Emily, układając włosy w momencie, gdy Liam zakładał koszulkę.

-Nie powinniście robić tego w sypialni?- Warknęłam i pobiegłam do łazienki. Ściągnęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Umyłam głowę żelem pod prysznic, ponieważ Emily zużyła cały szampon na swoje kłaki. Stanęłam mokrymi nogami na białym dywaniku i chwyciłam pierwszy lepszy ręcznik. Oplotłam nim swoje nagie ciało i wyszłam z łazienki. Przebrałam się w szary, sięgający mi do połowy brzucha sweter i czarne dresy, do których doczepiłam szelki. Tak, staram się ubierać modnie, pomimo tego, że lubię 'mroczny' styl. Wysuszyłam głowę i przez co najmniej 20 minut próbowałam ułożyć moje włosy, ale żel sprawił, że miałam siano na głowie. Zdenerwowana ubrałam czapkę na głowę i zmyłam mocny makijaż. Nałożyłam lekki podkład i tusz do rzęs, po czym zeszłam na dół. Otworzyłam lodówkę i nachyliłam się, by sprawdzić, co mogłabym zjeść. Nie jadłam śniadania, a lunch wylądował na moich włosach. Byłam głodna. Chwyciłam jogurt i nalałam go do miski, do której nasypałam także płatki. Wymieszałam składniki razem i usiadłam przy kuchennym stole, tyłem do wyjścia.

-Hej, Vanessa, wychodzimy. Błagam cię, nie zniszcz mieszkania.- Wywróciłam oczami i usłyszałam, jak drzwi się otworzyły. - Ktoś do ciebie.

Do mnie? Przecież chodzę do nowej szkoły zaledwie dwa dni. Kto, oprócz Louisa mógł wiedzieć, gdzie mieszkam?

-Cześć.- Odwróciłam się i ujrzałam... Louisa. Na szczęście, Louisa. Źle bym się czuła, gdyby przede mną stał Harry. Lou zmierzył mnie wzrokiem i uśmiechnął się.- Seksownie wyglądasz.

-Umm...dzięki. Siadaj,- Wskazałam na jedno z krzeseł a sama usiadłam na tym, na którym siedziałam wcześniej.- Po co przyszedłeś?

-Nie widziałem cię dziś w szkole, chciałem sprawdzić, czy wszystko ok.

-Wszystko w porządku.- Uśmiechnęłam się sztucznie. Nie chciałam mówić mu o wszystkim, nie ufałam mu. Jedyną osobą, której mogłabym się zwierzyć byłaby...Perrie. Sama się sobie dziwię, ale naprawdę lubię tą dziewczynę.- Głowa mnie bolała i higienistka wypuściła mnie do domu.

-Um, to super. Słuchaj, co roku moja znajoma, Shelly, organizuje imprezę. Ma odbyć się za tydzień...i tak się zastanawiałem czy masz ochotę pójść?

Zawahałam się. Co prawda, lubiłam imprezy, ale nie bardzo miałam ochotę na niej być.

-Możesz wziąć kogo tylko zechcesz.

-Znasz Perrie? Pracuje w kawiarni, tu w Holmes Chapel.

-Ta blond włosa kelnerka?- Pokiwałam twierdząco głową.- Tak, znam ją. To dziewczyna mojego starego przyjaciela.

Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Była to dość niezręczna cisza. Po chwili jednak chłopak odezwał się.

-Dasz mi swój numer?

-Co? Po co?- Wyszeptałam, mrużąc oczy.

-No wiesz, w sprawie imprezy. Szczegóły wyślę ci sms'em czy coś.

-Umm...no ok.- Wymieniliśmy się numerami a potem Louis wyszedł, żegnając się ze mną. W przeciwieństwie do Harry'ego, z Louis'em dało się porozmawiać. Szkoda, że Harry nie miał jego charakteru. Dokończyłam płatki i podbiegłam do kurtki, którą miałam na sobie wczoraj wieczorem. Wyciągnęłam z niej serwetkę i wpisałam ciąg cyfr, które składały się w numer telefonu dziewczyny z kawiarni, do swojego telefonu.

-Halo?- Usłyszałam głos w słuchawce.
-Perrie?
-Um.
-Hej, tu Vanessa. Dziewczyna z kawiarni, której dałaś numer.- Tłumaczyłam.
-Aaa, pamiętam. Co tam?- Zaśmiała się przyjaźnie.
-No właśnie. Możemy się jutro spotkać i pogadać?
-No pewnie. Mów o której i gdzie?
-Przyjdę jutro, około 12 do kawiarni.
-Ok, będę czekać.- Powiedziała przyjaznym tonem. Naprawdę miała dobry humor tamtego wieczoru.
-To do jutra.

 Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na kanapę, na której po chwili siedziałam. Włączyłam telewizor i starałam się wyluzować. W pewnym momencie dostałam sms'a. Numer nieznany.

Od: Numer Nieznany
"Seksownie wyglądasz nawet w dresach. Cholera, dziewczyno, nie kuś."

O co do cholery chodzi? To nie od Louisa. Co za debil mógł napisać coś takieg....Harry. Lou pewnie dał mu mój numer. Cholera jasna.
Od: Numer Nieznany
"Zasłaniaj okna na przyszłość, kotku"

Nie miałam zamiaru tego tak zostawić. Odpisałam.

Do: Numer Nieznany
"Pieprzony zboczeniec."

Szczerze mówiąc, bałam się odpowiedzi. Przecież Harry był nieprzewidywalny. Ponownie usłyszałam dźwięk mojego telefonu, który informował o nowej wiadomości. Niepewnie otworzyłam ją.

Od: Numer Nieznany
"Uważaj na słowa suko. Bądź miła, bo pożałujesz." 

-Bądź miła? Kurwa, dla ciebie mam być miła? Nie przesadzasz?!- Krzyczałam w myślach. Czy ten cholerny dupek myśli, że będę mu posłuszna? On chyba nie wie, co t prawdziwe życie. Uważa się za pana świata? Myśli, że może mieć wszystko? Już ja mu pokażę, co to znaczy.

***

-Hej Perrie.- Przywitałam się z kelnerką.

-Hej Vanessa.- Uśmiechnęła się, ukazując rząd białych zębów.- Nie powinnaś być teraz w szkole?

-Powinnam, ale chciałam pogadać.

-Siadaj.- Dziewczyna skinęła głową, a ja usiadłam przy jednym ze stolików.

-Mam mały problem. Przyczepił się do mnie jeden chłopak z mojej szkoły. Jest nieznośny, denerwuje mnie i myśli, że jestem jego własnością. Co mam z nim zrobić?

-Hej, dasz sobie z nim radę. Musisz pokazać mu, kto tu rządzi. Niech sobie frajer nie myśli... Zdradzisz mi chociaż jego imię?

-Harry Styles.- Uśmiech z twarzy Perrie zniknął, jej jasna cera stała się zupełnie blada, a oczy zaszkliły się. Przełknęłam głośno ślinę i czekałam aż dziewczyna się odezwie.

-P...Perrie?- Zaczęłam niepewnie.

-Jesteś w dupie. Z tym chłopakiem każdy ma przejebane.- Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.

-Ty też miałaś?

-Ja...um....bo on....- jąkała się. Widziałam, że ciężko było jej o tym mówić. Nie chciałam drążyć tematu na siłę.

-Pezz, jeśli nie chcesz nie musisz...- Przerwała mi.

-Zgwałcił mnie.- Spojrzałam na nią lekko zszokowana, ale wiedziałam, że Harry byłby do tego zdolny. Tylko jak mógł zrobić to Perrie? W sumie... każdą dziewczynę uważa za tanią prostytutkę. On nie ma szacunku do nikogo. Nawet do siebie samego. Przytuliłam mocno Perrie, a ta się rozpłakała. Pomimo tego, że znałam ją zaledwie dwa dni, polubiłam ją i było mi jej szkoda.

-Przepraszam, powinnam się ogarnąć. Zachowuję się jak małe dziecko.- Zaśmiała się przez łzy.

-W porządku. Rozumiem... Wiesz, tak naprawdę nie przyszłam tu tylko w tej sprawie.

-A o co chodzi?

-Za tydzień koleżanka mojego znajomego robi imprezę i zaproszono mnie... Mogę wziąć osobę towarzyszącą i tak się zastanawiałam, czy nie chciałabyś pójść?

Perrie na chwilę zamilkła.

-W sumie, czemu nie?- Uśmiechnęła się.- Kiedy?

-Sama jeszcze nie wiem, ale jak zdobędę jakieś informację, napiszę do ciebie.

-Ok, w porządku. Wiesz, ja muszę wracać do pracy...

-Dobra, ja tez już muszę iść. Cześć.- Pożegnałam się z Perrie i wyszłam z kawiarni. Podążałam słonecznymi ulicami Holmes Chapel. Co dziwne, było dzisiaj dość ciepło, więc wybrałam krótkie, czarne spodenki, białe buty i białą bluzkę na ramiączkach, którą włożyłam do spodenek. Czarna czapka znajdowała się na mojej głowie. Lubiłam ją. Postanowiłam nie wracać jeszcze do domu. Miałam dwa powody. Po pierwsze, nie chcę dostać ochrzanu za to, że nie byłam dziś w szkole, a po drugie, nie chcę patrzeć, jak Liam i Emily wymieniają się śliną.

***

Chodziłam po ulicach Holmes Chapel jeszcze przez kilka godzin, kiedy postanowiłam wrócić do domu. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. W kuchni siedział Liam i Emily. Całowali się. Ugh, czy oni muszą to robić przy mnie? Pobiegłam na górę, przebrałam się w to, co miałam na sobie wczoraj wieczorem, włosy związałam w koka i zeszłam na dół.

-Hej Vanessa, jak w szkole?- Spytała Emily.

-Nie masz ciekawszych tematów?- Próbowałam odciągnąć ją od 'szkoły'.

-Masz ochotę coś zjeść?- Wtrącił się Liam.

-Um..no pewnie. Co macie?

-Spaghetti.

-Um, to ja podziękuję.- Wstałam od stołu i udałam się na kanapę. Włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać pierwszy lepszy film. Po chwili zasnęłam.

Obudziłam się na podłodze. Widocznie spadłam z kanapy, podczas snu. Było już koło północy. W całym domu było ciemno, jedynie telewizor lekko oświetlał salon. W pewnym momencie usłyszałam trzaski dobiegające z kuchni. Wstałam powoli i chwyciłam pierwszą lepszą rzecz, do obrony.

-Halo?

piątek, 19 lipca 2013

Four.

-Vanessa, co sądzisz o tej sukience?- spytała Emily, gdy do niej podeszłam. Zmierzyłam ją wzrokiem i uśmiechnęłam się sztucznie. Nie miałam siły odpowiadać. Moje myśli krążyły wokół seksownego nieznajomego. Muszę przyznać, ze nie było chwili, bym o nim nie myślała. Intrygował mnie i ... pociągał. Tak, przyznaję, nie znam go, ale mi się podoba. Lubię w nim te loczki, kolczyki i tatuaże. Jest idealny w każdym calu. Odwróciłam się w stronę chłopaka, który właśnie zmierzał w moją stronę wraz z blondynką. Ta poszła jako pierwsza, on zaś szedł powoli za nią. Jakby chciał zostać ze mną sam na sam. Blondynka zniknęła za ścianą, a chłopak zatrzymał się i spojrzał na mnie.

-Miałaś rację.- Ochrypły głos dotarł do moich uszu. Nie bardzo zrozumiałam, o czym mówił- Facet chciał wydać mnie psom. To miała być tylko nauczka, nie miałem zamiaru go... zabić. Ale cieszę się, że cię posłuchałem. - Mrugnął do mnie i wyszedł z przebieralni. Jeszcze przez chwilę stałam w tej samej pozycji, nie mogąc się ruszyć. Nie do końca dotarło do mnie to, że rozmawiałam z... mordercą. Owszem, sama kazałam mu się go pozbyć, ale nie sądziłam, że to zrobi. On jest niebezpieczny. Kolejna rzecz, która mnie w nim pociąga.

-Vanessa!- Krzyknęła Emily, wyrywając mnie z transu.- Mówię do ciebie!

-Hm?- Odwróciłam się do krzyczącej dziewczyny.

-Chcesz te ciuchy, czy nie?- Mówiła o tym, co mam na sobie. Kiwnęłam potwierdzająco głową.- Ok, idź się przebrać. Znajdziesz mnie przy kasie.
Weszłam do przebieralni i zdjęłam z siebie to, co maiłam na sobie i ubrałam ciuchy, w których przyszłam. Wzięłam moje 'zakupy' i udałam się do kasy, gdzie czekała Em. Podałam kasjerce ubrania, a Emily zapłaciła za nie. Wyszłyśmy ze sklepu i udałyśmy się do samochodu. Już miałyśmy wsiadać, gdy Emily stanęła w miejscu i skrzywiła się.

-Co znowu?- Wyjęczałam i spojrzałam na siostrę.

-Mam ochotę na kawę.

-Jest w domu.- Oparłam się o auto i czekałam, aż Em je otworzy,

-Nie, ja wole tą ze Starbucks'a.- Odeszła od auta i skierowała się z powrotem do galerii.

-Hej, no Emily! Gdzie idziesz?- Krzyczałam w jej stronę.

-Zaraz wracam!

-Bo wrócę do domu na nogach!

-To wracaj! Życzę powodzenia, bo to w chuj daleko!- Miała rację. Nasz dom był jakieś dziesięć kilometrów od centrum miasta. Mieszkałyśmy praktycznie na zadupiu. Wzięłam się w garść  i nie mając zamiaru czekać na siostrę, ruszyłam chodnikiem. Przed siebie. Nie miałam pojęcia gdzie idę, szłam tam, gdzie mnie nogi niosły. Zawsze tak robiłam, gdy nie miałam pojęcia, co robić. Szłam już około godziny. Zaczęło się ściemniać, a ja nadal nie znajdowałam się w pobliżu domu. Nie przejmowałam się tym, czy nie uda mi się w ogóle wrócić. Nie chcę dzień w dzień słuchać wyżaleń mojej siostry. Nie chcę patrzeć, jak Liam i Emily ze sobą flirtują. Nie chcę tam mieszkać. Nie chcę. Niestety moje zdanie się dla nikogo nie liczy. Usiadłam na jednej z ławek i oparłam łokcie na kolanach, by móc podeprzeć głowę.

-Wszystko w porządku?- Usłyszałam nieznajomy głos. Podniosłam wzrok i ujrzałam wysokiego szatyna. To był znajomy tego chłopaka, którego dziś spotkałam.

-Nie do końca.- Wymruczałam i wróciłam do mojej poprzedniej pozycji. Chłopak usiadł koło mnie i spojrzał w moją stronę.- Można powiedzieć, że się zgubiłam.
Zaśmialiśmy się oboje.

-Podwieźć cię?- Spytał wskazując, zapewne na swój samochód.

-A obiecujesz nie wywieźć mnie do lasu i nie zgwałcić?- Zażartowałam, na co chłopak zaśmiał się i podniósł obie ręce, w celu 'obrony'.

-Obiecuję. To, co ? Jedziemy?- Pewnie wstałam z ławki i wsiadłam do samochodu nieznajomego. Nie miałam żadnych obaw. Nie bałam się go. Jak już wspominałam, ja się niczego nie boję. Chłopak zajął miejsce kierowcy i zwrócił się w moją stronę.

-Jestem Louis.

-Vanessa.- Przedstawiłam się i uśmiechnęłam lekko, co chłopak odwzajemnił.

-Gdzie mam jechać?- Podałam mu adres i ruszyliśmy. Podczas jazdy dużo rozmawialiśmy. A raczej on zadawał mi pytania, a ja odpowiadałam. Jak na przesłuchaniu. A wiem, jak wygląda przesłuchanie, bo nie raz musiałam się 'spowiadać' któremuś z policjantów. Z jednym się nawet zaprzyjaźniłam. Nie raz łamałam prawo i nie mam zamiaru z tego zrezygnować. Chłopak odwiózł mnie pod dom.

-Wow.- Wyjęczał chłopak, spoglądając na willę.- Jesteś bogata?
Zaśmiałam się.

-Nie ja, tylko mój tata... Dzięki.

-Za co?- Oderwał wzrok od mojego mieszkania i wrócił nim na moja osobę.

-Za podwózkę.

-A, no racja. Nie ma sprawy.- Wysiadłam z samochodu i weszłam na posesję.

LOUIS'S POV

Dziewczyna wysiadła z samochodu i pobiegła do domu, a ja, zanim odjechałem, zapisałem jej adres. Odpaliłem silnik i ruszyłem sprzed jej domu, nie wzbudzając podejrzeń. Po kilku minutach jazdy dostałem sms'a.

Od: Harry
No i co? Dowiedziałeś się czegoś?

Do: Harry
Niewiele, ale tak. Zaraz będę i powiem ci wszystko, co wiem.

Harry zapłacił mi, bym zapoznał się lepiej z tą całą Vanessą i zdobył jakieś informacje o niej. Zdziwiłem się, że sam nie chciał tego zrobić, ale przynajmniej dzięki temu będę miał trochę więcej kasy, która teraz na pewno mi się przyda. Zaparkowałem samochód przed jego kamienicą i wbiegłem po schodach na drugie piętro. Otworzyłem drzwi i zawołałem Harry'ego.

-Więc?- Spytał, wchodząc do salonu.

-Nazywa się  Vanessa Grey, jest w naszym wieku. Mieszka razem z siostrą, tu - podałem mu kartkę z adresem.- a jej ojciec jest bogaty.

-Serio?

-Stary, gdybyś widział jej chatę. Zajebista.

-To wszystko?- Wrócił do poprzedniego tematu obojętnym tonem.

-Ma niewielki konflikt z prawem. Podobno już cztery razy została wyrzucona ze szkoły i od jutra będzie chodzić do naszej. Teraz to wszystko.

-Niezła robota, Tomlinson. To, co? Tak, jak się umawialiśmy?

-Pewnie.- Harry podał mi ustaloną wcześniej kwotę pieniędzy, a ja, po otrzymaniu jej, wyszedłem z jego mieszkania.

VANESSA'S POV

-Gdzieś ty była?- przywitał mnie zdenerwowany głos Emily.

-Oh, kochana siostro, ciebie też miło widzieć. Chociaż wiesz, co? Jednak nie.- Warknęłam i pobiegłam na górę.

-A tej co?- Wyszeptał Liam do Emily tak, bym nie słyszała.

-To nastolatka, dziwisz się?

-Ale ty jesteś od niej zaledwie rok starsza i nie zachowujesz się tak, jak ona.

-Widać, urodziłam się w korzystnym dla mnie roku. W przeciwieństwie do niektórych.- Zaśmiali się oboje, a ja wściekła pobiegłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam pamiętnik mamy i chwyciłam pierwszą lepszą wsuwkę, by móc go otworzyć. Po kilku minutach męczarni, udało mi się. Otworzyłam go na pierwszej stronie i zaczęłam czytać. Wstęp było tym, jak bardzo kocha Emily, mnie i tatę. Nic interesującego. Najbardziej zaciekawił mnie jednak ten fragment.

"[..]Nigdy bym się nie spodziewała, że Bóg obdarzy mnie tak wspaniałą rodziną, dwoma kochanymi córkami i cudownym mężem. Jestem naprawdę szczęśliwa, bo mam to, co w życiu najważniejsze. Jednak jest coś, co mnie niepokoi. Vanessa już od kilku dobrych miesięcy nie dogaduje się najlepiej z Tom'em. Nie odzywają się do siebie, a jeśli już, to kłócą się. Boję się, że coś zrobiłam źle, że coś popsułam. Boję się, że przeze mnie nasza rodzina się rozpadnie. Gdzieś popełniłam błąd."

To prawda, nigdy nie dogadywałam się z ojcem, ale to nie była wina mamy, tylko jego. To on nie zwracał na mnie uwagi, był ślepy na mój ból i cierpienie, które mi zadawał poprzez ignorowanie mnie. Emily zawsze była dla niego ważniejsza. Tylko, dlaczego mama obwiniała się o moje słabe kontakty z tatą? Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi.

-To ja, Liam. - Usłyszałam znajomy głos. Schowałam szybko notes mamy pod materac i wpuściłam chłopaka do pokoju.- Przyniosłem ci kakao, może dzięki niemu poczujesz sie lepiej

-Dzięki.- Wzięłam kubek od chłopaka a ten wyszedł. Po raz kolejny zostałam sama, bijąc się z myślami. Dlaczego mama obwiniała się o coś, czego nie zrobiła? Czego chciał ode mnie Louis, i kim jest jego przyjaciel?

***

Dźwięki budzika rozniósł się po całym pokoju. Wyłączyłam to piszczące gówno, które nie dawało mi si wyspać i przekręciłam na drugi bok. Otworzyłam oczy i pisnęłam z przerażenia, podnosząc się do pozycji siedzącej. Na łóżku siedział uśmiechnięty Liam.

-Człowieku, co ty tu kurwa robisz?- Darłam się na chłopaka, który dalej utrzymywał uśmiech na twarzy.

-Emily kazała mi odwieźć cię do szkoły. Za pół godziny masz być gotowa.- Podniósł się z materaca i wyszedł z pokoju.

-Ta, możesz sobie pomarzyć.- Zakryłam się kołdrą i czekałam na dalszy sen. Nagle poczułam jak coś łapie mnie za kostki i ściąga z łóżka. Wylądowałam na ziemi, dalej mając kołdrę na głowie. Po chwili i ona została ze mnie ściągnięta. Ponownie ujrzałam roześmianego chłopaka.

-Powaliło cię do reszty?- Warknęłam i wstałam z dywanu, na którym leżałam.

-Może trochę. A teraz sio do łazienki.

-Myślałam, że jesteś naszym służącym, a nie szefem.

-Owszem, ale twój ojciec kazał mi się tobą szczególnie zająć. A teraz do łazienki.- Powtórzył i wyszedł z pokoju. Przeklęłam kilka razy, zanim opuściłam pokój i z ubraniami w ręce powędrowałam do łazienki. Odświeżyłam się, ubrałam i pomalowałam i zeszłam na dół.

-Gotowa?- Spytał Liam, gdy schodziłam ze schodów, wiążąc włosy w kucyk.

-Taa. Gdzie w ogóle jest Emily?

-W pracy.- To ona pracuje? Jakim cudem tak szybko udało jej się zdobyć zatrudnienie? Pewnie tatuś jej pomógł. Polecił ją jakiemuś frajerowi, albo zapłacił mu, żeby ją zatrudnił. Przecież znam swojego ojca. Ubrałam buty i już miałam wyjść, ale Liam mnie zatrzymał.

-A śniadanie?

-Może potem. No wiesz, nie chcę się spóźnić pierwszego dnia.- Posłałam mu sztuczny uśmiech i wsiadłam do samochodu chłopaka. Liam zajął miejsce kierowcy, uprzednio zamykając dom i ruszyliśmy z podjazdu.

-Nie cieszysz się?- Spytał Payne po dość długiej ciszy panującej między nami. - No wiesz, nowe otoczenie, nowi znajomi...

-Jakoś nie bardzo. Nie jestem najlepsza osobą do towarzystwa, co sam zauważyłeś.

-Nigdy nie mówiłem, że...- Przerwałam mu.

-Daj spokój. Lepiej zajmij się Emily, ja sobie poradzę.- Wymruczałam, wysiadając z pojazdu, który obecnie znajdował się na szkolnym parkingu. Wzięłam moją torbę i wbiegłam na dziedziniec szkoły, na którym znajdowało się już kilkoro uczniów. Wyminęłam ich i wbiegłam do budynku szkolnego. Podeszłam pod plan lekcji, by dowiedzieć się, gdzie teraz mam lekcje.

-Hej.- Usłyszałam przyjazny ton. Nienawidzę takich osób, ale coś kazało mi się odwrócić. Ujrzałam czarnowłosą dziewczynę z masa kolczyków na twarzy i mocnym makijażem. Miała bardzo podobny styl do mnie, więc spodobała mi się od razu.- Ty jesteś ta nowa, prawda?

-Tak, to ja. Powiesz mi może gdzie mam teraz lekcje?- Podałam jej mój plan lekcji, a ta uśmiechnęła się.

-Tam, gdzie ja. Wygląda na to, że jesteśmy w jednej klasie.

-Super.- Wymruczałam, ukrywając moją obojętność i uśmiechając się sztucznie.

-Jestem Holly.-Wyciągnęła rękę w moją stronę.

-Vanessa.- Uścisnęłam jej dłoń.

-Miałam kiedyś chomika o imieniu Vanessa- Zaśmiała się.

-Wspaniale- Holly zaczęła mówić dalej, ale jej nie słuchałam. Mój wzrok zatrzymał się na zielonookim chłopaku, który coraz częściej zaczyna pojawiać się w moim życiu. Stał pod ścianą z tym całym Louisem i tą blondynką ze sklepu. Była też z nimi urocza brunetka, która stała z boku i nic nie robiła, tak, jakby bała się odezwać. 'Loczek' także mnie dostrzegł i zmrużył oczy, przyglądając mi się. Przygryzł lekko wargę, ale zaprzestał, gdy blondynka szturchnęła go w ramię, zmuszając go, by się na nią popatrzył. Ten odwrócił wzrok w jej stronę i słuchał jej wyżaleń. Holly pociągnęła mnie za rękę i zaprowadziła do sali, w której miałam mieć lekcje. Dzwonek rozbrzmiał po całej szkole, co zmusiło nas do wejścia do klasy.

-Vanesso, poczekaj chwilę- Zawołała mnie starsza kobieta. Stanęłam obok niej i czekałam, aż wszyscy zajmą swoje miejsca. Wśród nieznajomych twarzy dostrzegłam Louis'a i jego przyjaciela, którzy właśnie bacznie mnie obserwowali.

-To jest Vanessa.- Przedstawiła mnie nauczycielka.- Opowiesz nam coś o sobie?

-Raczej nie.- Uśmiechnęłam się sztucznie po raz kolejny w tym dniu.

-Nie bądź nieśmiała.- Zachęcała mnie nauczycielka.

-Nie jestem nieśmiała. Nie uważam, żeby byli zainteresowani moim życiorysem.- Powiedziałam obojętnie.

-Powiedz nam, dlaczego postanowiłaś przenieść się do tej szkoły?- Nie dawała za wygraną. Ta stara kurwa zaczęła mnie poważnie denerwować.

-Zostałam wyrzucona z poprzedniej szkoły, bo zniszczyłam samochód dyrektora i pobiłam się z jedną laska, która uważała się za nie wiadomo kogo.

-Niezłe z ciebie ziółko. Mam nadzieję, że to cię czegoś nauczyło i że się zmieniłaś.

-Nadzieja zawsze umiera jako ostatnia.- Uśmiechnęłam się lekko.- Gdzie mam usiąść?

-Usiądź obok Holly. Widziałam, że rozmawiałyście już ze sobą. - Wywróciłam oczami i zajęłam miejsce obok mojej nowej 'przyjaciółki'. Ona cały czas coś mówiła. Praktycznie nie było choćby sekundy, żeby siedziała cicho. Nagle zaczęła szturchać mnie w bok.

-Co znowu?

-Harry się na ciebie patrzy.

-Kto?- Wskazała mi na zielonookiego, który faktycznie spoglądał w moją stronę z niewielkim uśmiechem. A więc ma na imię Harry.- I co z tego? To dziwne, że się patrzy? Myślałam, że do tego służą oczy.

-Ale on się na ciebie gapi już od początku lekcji. Radzę ci z nim uważać.

-Co to ma znaczyć?- Zwróciłam się w jej stronę.

-Po prostu bądź ostrożna.- W tym momencie rozległ się dźwięk dzwonka. Spakowałam wszystko do torby i wyszłam z sali. Teraz wytrzymać tylko do końca lekcji.

***

-Hej, jak było w szkole?- Usłyszałam piskliwy głos Emily, gdy wchodziłam do domu.

-Zajebiście.- Zdjęłam buty i pobiegłam do siebie. Wyjęłam szarą bluzę z kapturem i czarne rurki, w które się przebrałam. Założyłam moje ulubione adidasy i zeszłam na dół, porywając jabłko z kuchni.

-Czemu się przebrałaś?- Spytała moja siostra, gdy siadałam na kanapie.

-Bo tak. Ty przebierasz się sześc razy dziennie, więc nie rozumiem, czemu jesteś zdziwiona?

Na dworze zaczęło się ściemniać. To mój czas. Wolę prowadzić nocny tryb życia. Wzięłam telefon z torby, którą zostawiłam na górze i ponownie zeszłam na dół.

-Gdzie idziesz?- Zatrzymał mnie Liam.

-Przejść się. Wrócę za kilka godzin.- Ominęłam go obojętnie i zamknęłam za sobą drzwi.

Wędrowałam po oświetlonych ulicach Holmes Chapel już dobre pół godziny. Chciałam bliżej zapoznać się z tym miejscem. W końcu tu będę mieszkać przez najbliższy czas. Znalazłam mała kawiarnię przy rozwidleniu dróg. Postanowiłam wejść do niej an chwilę. Przyznaję, że w Holmes Chapel ostatnio nie jest zbyt ciepło. Zamówiłam kawę na wynos i czekałam przy ladzie na zamówienie.

-Proszę, to twoja kawa.- Uśmiechnęła się do mnie blondynka, stojąca za ladą.- Jesteś tu nowa?

-Skąd wiesz?- Spytałam, siadając na jednym z krzeseł.

-Przychodzi tu prawie całe Holmes Chapel,a ciebie widzę tu pierwszy raz.

-Taak, dopiero co się tu wprowadziłam.-Dziewczyna usiadła obok mnie.

-Jestem Perrie-uśmiechnęła się. Wyglądała na miłą osobę. Nienawidzę takich osób, ale ona ma w sobie to coś, co mnie do niej przyciąga. Przedstawiłam się jej i słuchałam, co ma do powiedzenia. Ja nie powiedziałam o sobie zbyt wiele. Jakoś nie ufałam jej, ale całkiem dobrze mi się z nią rozmawiało. Gdy ta musiała wracać do pracy, zapisała mi swój numer na serwetce a ja zapłaciłam za kawę i wyszłam. Przebiegłam na druga stronę ulicy i usiadłam na jednej z ławek. Co chwilę pojedyncze osoby rzucały na mnie swój cień, przechodząc obok. Było już ciemno, a ja nie zwracałam szczególnej uwagi na ludzi. W pewnym momencie ktoś usiadł obok mnie. Przeniosłam wzrok na tą osobę i ujrzałam Harry'ego.

-Czego ty ode mnie chcesz?




___________________________________________________
Jest czwarty. Pisałam w nocy, więc myślę, ze jest lepszy od poprzedniego xd

7 komentarzy = next