wtorek, 24 czerwca 2014

Epilog


2013

Minęło siedem miesięcy, dwa tygodnie i cztery dni od ich ostatniego spotkania. 

Minęło tyle czasu a on dalej nie potrafi o niej zapomnieć.  
Minęło tyle czasu a ona dalej panicznie szuka jego w najmniejszej, najdrobniejszej rzeczy.
Byli dla siebie stworzeni. Co więc przyczyniło się do ich rozstania? 
Kłamstwo. 
Kłamał, żeby ją chronić. Nie chciał jej ranić. Liczyło się dla niego tylko jej dobro. Bo kto lubi patrzeć jak jego ukochana osoba cierpi? Nikt. I on też nie mógł.

"rób wszystko, żeby tylko osoba, którą kochasz była szczęśliwa." 

Bardzo tego chciał, ale starał sie zdobyć to szczęście za wszelką cenę - kosztem ich miłości. Popełnił wielki błąd, którego żałuje do dziś. Stara sie zapomnieć o jej idealnych rysach twarzy, o jej uśmiechu, stara się zapomnieć o niej. A ona siedzi w jego sercu i nie ma zamiaru sie stamtąd ruszać. Może właśnie ta myśl doprowadza Harry'ego do szaleństwa i jednocześnie utrzymuje przy życiu? Tylko ona sie dla niego liczy, nikt inny nie jest wart tej miłości. Pierwszy raz pokochał kogoś na prawdę. Wiele bajek kończy sie  słowami "i żyli długo i szczęśliwe". Czy w wypadku Vanessy i Harry'ego można zapieczętować tym ich miłość? Może to jeszcze nie koniec? Może dadzą sobie jeszcze jedną szansę w chwili, gdy spotkają się Jeszcze raz...


************************

-Jak u ciebie? - Spytała Perrie odwracając moją uwagę od jednej ze sklepowych wystaw zmuszając mnie tym samym bym spojrzała na nią. Ubrana była w krótkie, jeansowe spodenki a kosmyki jej różowych włosów idealnie komponowały się w zestawie z kremowym t-shirtem. 

- Całkiem nieźle. - Wzruszyłam ramionami i weszłam do sklepu od razu kierując się w stronę sukienek. Przekładałam to kolejne wieszaki szukając czegoś odpowiedniego dla siebie. Coś, co idealnie skomponuje się z czekoladowymi włosami, drobną sylwetką i niemałym tatuażem na karku. Zawsze chciałam go mieć. Miał on symbolizować nowe życie. A od czasu, kiedy Harry odszedł, tak się właśnie stało. 

No właśnie, Harry. Tak cholernie za nim tęsknię, choć minęło tyle czasu. Dalej pamiętam te jego zielone, penetrujące cię od środka oczy, bezczelny uśmieszek ozdobiony rzędem śnieżnobiałych zębów i ciemne loki, zaczesane do tyłu. Pamiętam jego podarte, czarne jeansy, znoszone buty. Pamiętam go całego, choć wolałabym już dawno zapomnieć.

- A co  z Bradem? - Poruszała zabawnie brwiami, dzięki czemu zaśmiałam się już od dłuższego czasu. Tylko Perrie wiedziała jaka jestem naprawdę. Wiedziała o mnie wszystko: co mi pomoże, czego nienawidzę, a co wprost uwielbiam. Wiedziała dosłownie wszystko. I nie musiałam jej nic mówić, dziwnym sposobem sama wszystko odgadywała.

- A co ma być? Nic nie ma. - Westchnęłam cicho idąc w stronę przymierzalni.

- Oh myślałam, że..

- Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - Odwróciłam głowę w jej stronę i zatrzymałam się w pół kroku. - To bardzo fajny chłopak ale.. Nie potrafię go pokochać.

Westchnęłam cicho i oddzieliłam się z Perrie bladoniebieską kotarą, dzięki której nie czułam już na sobie przenikliwego wzroku dziewczyny.

- Nie możesz o nim zapomnieć? - Po chwili usłyszałam jej głos, gdy wsunęła głowę przez kotarę, równocześnie pomagając mi dopiąć sukienkę. Jak to możliwe że ona wie o mnie wszystko? jestem aż tak przewidywalna?

- Coś w tym stylu - Westchnęłam cicho kilkakrotnie wodząc wzrokiem po swoim odbiciu.

- Wyglądasz pięknie. -Uśmiechnęła się lekko spoglądając na mnie. - Wyglądasz zajebiście.

Zaśmiałam się lekko i jeszcze raz spojrzałam w lustro. Czarna koronkowa sukienka sięgała mi zaledwie do połowy ud, jednakże, podobała mi się. Podciągnęłam ją jeszcze wyżej i założyłam na nogi tego samego koloru szpilki.

- Chyba ją kupię. - Uśmiechnęłam się szeroko patrząc na Perrie a ta aż klasnęła w dłonie na co ponownie się zaśmiałam.


***



Starałam się dostrzec blondynkę w rozszalałym tłumie nastolatków, ale fakt, że nie należę do najwyższych znacznie mi to utrudniał. Nawet to, że założyłam dziesięciocentymetrowe szpilki w niczym nie pomógł. Dziewczyna przepadła, jak kamień w wodę. Westchnęłam cicho i biorąc kolejnego drinka w dłoń, wyszłam na zewnątrz. Zapach tytoniu i alkoholu wymieszany z potem przyprawił mnie o mdłości. Zajęłam miejsce na jednej z ławek mrucząc coś cicho pod nosem. Powiew wiatru i szum drzew powoli uspokajał moje ciało i koił nerwy. Przymknęłam lekko oczy starając się pozbyć każdej możliwej myśli. W pewnej chwili poczułam się nieco nieswojo, jakby coś, lub ktoś na mnie patrzył. Dosłownie czułam czyjąś obecność. Gwałtownie wstałam i odwróciłam się w stronę mojego obserwatora. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To on.




__________________________________________________________________

ok epilog pierwszej części za nami. Kończę na razie na tym etapie, bo najzwyczajniej w świecie nie mam czasu ani cierpliwości do pisania kolejnych rozdziałów, gdyż muszę to robić na telefonie, ponieważ mój kochany komputer odmawia posłuszeństwa :)

OH! komentujcie, polecajcie komuś mojego bloga jesli sie wam podoba
duzo znacza dla mnie waze komentarze, poniewaz jak kazdy wie, to wasza opinia i ciesze sie czytajac je, nawet jesli mialyby skrytykowac rozdział. Piszę amatorsko i wiem że nie jest to perfekcją.
ode mnie to chyba tyle
love ya
paynosafer