piątek, 27 grudnia 2013

Twenty

ZMIENIŁAM USERNAME NA TWITTERZE Z @aawstyles NA @oopsmystyles

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Na ekranie widniało moje zdjęcie ... i Harry'ego. Tylko nie jest to pokazane w taki sposób, jaki bym chciała. Wstałam szybko z miejsca i podbiegłam do drzwi łazienki.

-Harry! Do cholery chodź tu! - Krzyczałam i uderzałam otwartą dłonią w stare, drewniane drzwi. Oparłam się o ścianę i zjechałam po niej, starając się uspokoić oddech, co zbyt dobrze mi nie wychodziło w tamtej chwili.

- Co jest? - Mruknął chłopak wychodząc z łazienki w samym ręczniku. Spojrzał na mnie i kucnął przy mojej osobie, marszcząc brwi. - Van, co się stało?

Nic nie powiedziałam, tylko wskazałam palcem na telewizor, za którym powędrował wzrok Harry'ego.

Siedemnastoletnia, niejaka Vanessa Grey ostatnio widziana była w okolicach Holmes Chapel w towarzystwie poszukiwanego, Harry'ego Stylesa. Chłopak najprawdopodobniej ją uprowadził, rodzina bardzo się o nią martwi. Porwanie jednak to nie jedno przestępstwo popełnione przez dziewiętnastolatka. Nie raz dopuścił się kradzieży a nawet morderstwa. Od dawna poszukuje go policja. Jak dotąd nie udało się go złapać, ponieważ nikt nie miał żadnych dowodów. Jednak po tylu miesiącach grozy, znalazł si świadek, który zna na pamięć  każde jego przestępstwo. Na razie policja nie chce udzielić żadnych informacji, ale...

Chłopak odwrócił wzrok w moją stronę. Spojrzałam na jego twarz, która wypełniona była złością, zdenerwowanie i frustracją. Tego tęczówki stały się ciemnozielone a usta malinowe uformowały się w jedna kreskę. Zmarszczył brwi i zamknął oczy, spuszczając powoli głowę.

- H-harry, wszystko dobrze - szepnęłam, niepewnie łapiąc jego dłoń. Wyrwał ją szybko i wstał, chodząc nerwowo po pokoju.

- Nie jest okej! Kurwa widzisz, że nie jest okej! - Krzyczał uderzając pięścią w ścianę. Lekko się wystraszyłam i odsunęłam od niego, siadając w kącie. Bardzo go kocham, ale są momenty, kiedy ze strachu am ochotę po prostu uciec, choć ufam mu bezgranicznie. - Do cholery teraz już wszystko zjebane. Znajdą nas. To koniec rozumiesz? Koniec.

- Skarbie... - Wstałam i podeszłam do niego. Spojrzałam mu prosto w oczy i pogładziłam opuszkami delikatnie jego policzek. Momentalnie jego tęczówki pojaśniały, odzyskując soczysty kolor, twarz rozluźniła się. Nigdy nie sądziłam, że ktokolwiek będzie w stanie zapanować nad jego ciemną stroną, a na pewno nie sądziłam, że będę to ja. Przytuliłam go niepewnie, ale po chwili poczułam jego duże dłonie w dolnej części moich pleców. Pogłaskałam go lekko po głowie i zamknęłam oczy. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie, ale przecież wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Chłopak odsunął się ode mnie i poszedł po swoje ubrania. Założył swoje białe bokserki, a na nie czarne, obcisłe rurki, które tak bardzo uwielbia. Przygryzłam wargę patrząc na jego umięśniony tors, mierząc wzrokiem każdy jego tatuaż i nawet nie wiem, kiedy moja twarz stała się czerwona, kiedy mnie na tym przyłapał. Uśmiechnął się zadziornie i ubrał na siebie koszulkę. Podszedł do mnie, oplatając moje biodra swoimi rękami.

- Musisz wrócić do domu. - Mruknął patrząc w moje oczy. Nie mogłam uwierzyć, że w takiej chwili chce się mnie pozbyć.

- Nie ma mowy, zostaję. - Zaprzeczyłam. Nie miałam zamiaru zostawiać go w takiej sytuacji. Jeżeli mają go zamknąć, to pójdę siedzieć z nim. Nie ma takiej opcji, żebym choć na chwilę odstąpiła.

- Rano Loueh po ciebie przyjedzie i bez dyskusji. - Warknął i odsunął sie ode mnie, biorąc moją torbę i stawiając ją przy drzwiach. Westchnęłam krótko starając się powstrzymać łzy. Nie lubię, kiedy jest dla mnie taki oschły, a tym bardziej, nie lubię gdy mną pomiata. Myśli, że może mi rozkazywać, bo co? Bo jest facetem? Już miałam coś powiedzieć, ale powstrzymałam się i najzwyczajniej w świecie wyszłam z pokoju. Chodziłam korytarzami budynku, myśląc o całej tej sytuacji. Nie chciałam wracać do domu, szczególnie do tych zdrajców. Nienawidzę mojej siostry. Myślałam, że na Liama mogę chociaż liczyć, ale myliłam się. Oparłam się o jedną ze ścian, która wydawała się nieuszkodzona i zjechałam po niej w dół, starając się powstrzymać płacz. Nie lubię płakać, wtedy jestem słaba. A ja nienawidzę chwili, kiedy nie mogę nic zrobić. Usłyszałam kroki na korytarzu, więc szybko się otrząsnęłam i oparłam głowę o ścianę. Wpatrywałam się bezwiednie w sufit, nie wiedząc do końca, co mam zrobić. Wrócić do Harry'ego i porozmawiać z nim, czy dalej być na niego zła? Chociaż w sumie nie wiem, za co jestem zła. On chce mnie po prostu chronić, a ja zachowuje się jak rozwydrzone dziecko. Ale to moja wina, że po prostu chce być blisko niego? Szczególnie, że to przeze mnie policja go szuka. Westchnęłam głośno i spuściła wzrok. Ujrzałam przed sobą parę granatowych vans'ów i szybko podniosłam wzrok. Zauważyłam niebieskie oczy, wpatrujące się prosto w moją twarz. Poczułam się lekko niezręcznie, więc ponownie spuściłam wzrok. Zaczęłam skubać lakier ze swoich paznokci, do czasu, gdy duża dłoń nie znalazła się przed moimi oczyma. Po chwili zastanowienia, złapałam ją i niezgrabnie podniosłam się z podłogi. Austin pociągnął mnie zbyt mocno, przez co wpadłam na niego. Chciałam się odsunąć, ale on ciągle trzymał moją dłoń. Zaczęłam niespokojnie oddychać, nie wiedząc do końca co mam zrobić. Jego palący wzrok doprowadził mnie na kraj cierpliwości, ugh po prostu nienawidzę, gdy ktoś mi się przygląda.

- Nie jesteś pierwszą, która przez niego płakała. Przyzwyczajaj się. - Mruknął cicho i powoli puścił moją dłoń. Szybko ją wyrwałam i odsunęłam się od jego ciała na kilkanaście dobrych centymetrów. Dopiero teraz zobaczyłam, jak bardzo chłopak jest wysoki.  Jego blond włosy, postawione na żelu dodawały mu jeszcze kilka centymetrów. Austin nie tracąc ze mną kontaktu wzrokowego, odsunął się i powoli odszedł. Cały czas krążyły mi po głowie jego słowa. Wiem, że nie jestem pierwsza dziewczyną Stylesa, ale zastanawiam się, czy tylko mi to powiedział, czy powtarza to każdej... Wytarłam swoje łzy, które nie wiadomo kiedy pojawiły się na moich policzkach i powoli podążyła do pokoju, co jakiś czas potykając się o własne nogi. Zamknęłam za sobą drzwi do pomieszczenia, które zostawiłam otwarte, wychodząc i rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Harry'ego nigdzie nie było. Zdziwiłam się lekko, przecież nie mógł tak po prostu zniknąć. W pewnym momencie zauważyłam, że drzwi balkonowe są otwarte. Obstawiłam, że jest właśnie tam, więc powoli poszłam w tamtym kierunku. Własnie miałam do niego podejść i go zawołać, gdy usłyszałam jego krzyk. Wzdrygnęłam się lekko i schowałam za ścianą, przysłuchując sie jego rozmowie.

- ..Uhm.. tak, ciekawe ... kurwa Louis, muszę to zrobić... Słuchaj stary, pogadamy jutro, okey? A teraz spierdalaj. - Mruknął i rozłączył się. Zagryzłam wargę, zastanawiając się o czy rozmawiali, ale musieli się o coś pokłócić, bo Harry jest nieźle wkurwiony. Weszłam niepewnie na balkon i podeszłam do starej, drewnianej barierki, o którą się opierał. Położyłam na niej swoje łokcie i bez uczuciowo patrzyłam przed siebie. Wzdrygnęłam się lekko, kiedy poczułam jego dużą dłoń w dolnej partii moich pleców. Spojrzałam na niego, a on już lustrował mnie wzrokiem. Miałam nadzieję na jakieś zbliżenie, choćby przytulenie, czy pocałunek, a on po prostu się lekko uśmiechnął i wrócił do środka. Wiem, że nie jest mu łatwo, ale niech nie traktuje mnie jak koleżankę po fachu. Kurwa, jestem jego dziewczyną! Weszłam do pokoju i zamknęłam za sobą okno. Chciała porozmawiać z nim chociaż przez chwilę, ale gdy zauważyłam, jak jego szczęka zaciska się, straciłam jakiekolwiek chęci. Położyłam się "wygodnie" na materacu i nie odzywając się, odwróciłam się do niego plecami. Usłyszałam tylko ciche westchnięcie, a po chwili światło zgasło. Cały pokój ogarnął niebywały mrok. Czułam się w nim wtedy taka pusta, nic nie warta. Z ciemności, w którą kiedyś popadłam nie ma ucieczki. Prędzej, czy później, ona wróci. Przeróżne dziwaczne kształty zaczęły krążyć przed moimi oczami, więc szybko je zamknęłam. Poczułam, jak Harry przykrywa mnie kocem i kładzie się obok. Pomimo tego, że byłam na niego zła, uśmiechnęłam się na ten gest. Miałam nadzieję, że właśnie teraz nastąpi ten moment, w którym on przytuli mnie od tyłu i wyszepcze mi do ucha tym swoim ochrypłym głosem, że wszystko jest i będzie okej, ale tak się nie stało. Odsunął się ode mnie, jak najdalej się tylko dało i najzwyczajniej w świecie poszedł spać. Żadnego pierdolonego "dobranoc",  nic. Przez prawie pół nocy myślałam nad tym, co źle zrobiłam, aż w końcu te wszystkie problemy mnie wykończyły. Zasnęłam.

*następnego dnia*



- Vanessa, wstawaj... Van.. - Usłyszałam ciche mruczenie za uchem. Niechętnie otworzyłam oczy i odnalazłam wzrokiem zegar. Piętnaście po siódmej, no błagam, czy tego człowieka do końca pojebało? Z wielką odrazą i niechęcią wstałam z materaca i spojrzałam na niego. Siedział na ziemi po turecku i przyglądał się mi z obojętnością w oczach. Jego zielone jak dotąd tęczówki straciły swój blask, jakby uszło z nich całe życie. Poburzone loki, które kiedyś idealnie kręciły się na jego głowie wypłowiały. Nie miały już ciepło brązowej barwy. Nie zauważyłam także tego pięknego uśmiechu, któremu towarzyszył figlarny dołeczek w policzku. Zamiast tego, jego usta uformowane były z grymasem w jedną kreskę, a malinowe usta, które aż się prosiły, żeby je całować, stały się popękane i szorstkie. To nie był już ten sam człowiek, którego udało mi się w nim dostrzec. Wrócił dawny Harry Styles. Ten, którego wolałabym więcej nie widzieć. Nic nie mówiąc, odwróciłam wzrok i zauważyłam drugą sylwetkę w pokoju. Ciemne rurki na nogach, koszulka z nic nieznaczącym napisem i kasztanowa grzywka, dziś spuszczona na czoło.  I te niebieskie oczy towarzyszące każdemu twojemu ruchowi. Louis. Westchnęłam i bez słowa wyjęłam z mojej torby ubrania oraz kosmetyczkę i ospałym ruchem udałam się do łazienki. - Masz piętnaście minut, pospiesz się.

 Usłyszałam, gdy przekraczałam próg pokoju. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam na niego ostatni raz, po czym weszłam do łazienki, trzaskając drzwiami. Wzięłam szybki prysznic, by zmyć z siebie te wszystkie uczucia i problemy. Chciałam choć przez chwile czuć się beztrosko. Ale wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Wyszłam spod prysznica i szybko wytarłam się, by móc założyć ubrania. Wybrałam białe rurki, w podobnym kolorze koszulkę i czarną ramoneskę. Założyłam moje ulubione trampki i zrobiłam szybko makijaż. Przeczesałam palcami moje i tak już zniszczone włosy i po drodze zabierając swoje rzeczy wyszłam z pokoju. Ogarnęło mnie lekkie zdziwienie i niepokój, gdy nie zauważyłam nigdzie chłopaków. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc, o cho chodzi i spakowałam swoje rzeczy. Wzięłam torbę w dłoń i razem z nią podążyłam w kierunku schodów. 

Louis's pov

- Stary, jesteś pewien, że tego chcesz? - Spytałem mojego przyjaciela, gdy odpalałem papierosa. Zaciągnąłem się kilka razy i dopiero zaszczyciłem go spojrzeniem.

- Słuchaj nie mam wyboru, okay? Nie chcę tego, ale muszę ją chronić i nie pozwolę, żeby coś się jej stało. - Zmarszczył brwi i odebrał ode mnie szluga.

- Dlatego chcesz ją skrzywdzić jeszcze bardziej? - Uniosłem brew, a on jedynie wywrócił oczami.

- Dobrze wiesz, że to nie tak. Chcę, żeby była bezpieczna. A osiągnę to, gdy będzie jak najdalej ode mnie.  I dlatego muszę sprawić, by mnie znienawidziła.



___________________________________________________

OKEY A WIĘC

ROZDZIAŁ DO DUPY, WIEM ALE NIE MAM WENY :C

1. PRZEPRASZAM, ŻE ZNOWU DŁUGO NIE BYŁO ROZDZIAŁU
2. MAM STRASZNE PROBLEMY I NIECZĘSTO MAM DOSTĘP DO KOMPUTERA
3. PRAWIE 30 OBSERWATORÓW, BOŻE DZIĘKUJĘ
4. PRAWIE 15 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ, BOŻE DZIĘKUJĘ
5.  TU JEST RECENZJA MOJEGO FF [klik]
6. KONTA HARRY'EGO I VANESSY
@Harry_BTD I @Vanessa_BTD
7.  PRZEPRASZAM JESZCZE RAZ! 
ILY XX