sobota, 30 listopada 2013

Nineteen.





Harry's pov

Siedziałem na kanapie i oglądałem jakiś bezsensowny serial. Przysięgam, nigdy w życiu nie byłem tak znudzony jak w tamtym momencie. Powoli zamykałem oczy, by móc choć na chwilę odpocząć, ale uniemożliwił mi to dźwięk mojego telefonu, który poinformował mnie, że dostałem sms. Przekląłem w myślach na osobę, która wysłała mi wiadomość i sięgnąłem po telefon. Przetarłem dłonią zaspane oczy i odblokowałem go.

Od: Vanessa
Uciekaj

Pomyślałem, że to jakiś głupi żart i kompletnie zignorowałem treść wiadomości. Ponownie zamknąłem oczy, by odpłynąć w krainę snu, ale mój telefon znów zadzwonił. Lekko wkurwiony sięgnąłem po niego i odebrałem.

- Halo?
- Harry uciekaj, szybko!
- Vanessa, jeśli to kolejny głupi żart, to nie dam się nabrać.
- To żaden żart palancie! Moja siostra i Liam właśnie dzwonią na policję, żeby na ciebie donieść! Musisz uciekać.
- Co kurwa? 
- To co słyszałeś. Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy i spierdalaj. Przyjedź na Mayfield Close, tylko szybko!

Warknęła i rozłączyła się. Zdenerwowany pobiegłem do swojego pokoju, wyjąłem byle jaką torbę i zacząłem pośpiesznie pakować do niej ubrania. Spod łóżka wyjąłem broń, zapas narkotyków i niemałą sumę pieniędzy. Włożyłem je do torby i pospiesznie wybiegłem z domu, nawet go nie zamykając. Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon ruszyłem na wyznaczone przez Vanessę miejsce. Cały czas modliłem się, by tylko jej się nic nie stało. Sam się sobie dziwię, ale martwiłem się. I to nie tylko o własną dupę. Zaparkowałem w niewidocznym miejscu i zacząłem kręcić się po okolicy, szukając dziewczyny. W końcu ujrzałem ją. Biegła w moją stronę, a w ręku miała torbę. Moment, ona chce jechać ze mną?

- Podsłuchałam ich rozmowę. Zadzwonią na policję i opowiedzą im wszystko, co zrobiłeś. Liam chce się na tobie zemścić. Słuchaj, musimy jechać, teraz! - Powiedziała na jednym wydechu, ledwo łapiąc oddech. Spojrzała mi niepewnie w oczy.

- Jak to "my" ? - Spytałem, lekko zdziwiony. Przecież ona nie ma żadnych kłopotów, nie musi uciekać. Przeniosłem ciężar ciała z nogi na nogę i poprawiłem czapkę, która znajdowała się na mojej głowie.

- Chyba nie myślisz, że pozwolę ci odejść beze mnie? - Mruknęła, jakby to było oczywiste i wywróciła oczami. - Za dużo by mnie to kosztowało.

 Nie do końca zrozumiałem ją, gdy mówiła, że "za dużo by ją to kosztowało". Przecież ona nic nie straci ... Tak, jestem facetem i nie ogarniam, wybaczcie. Wziąłem od niej torbę i wsadziłem ją do bagażnika, trzaskając mocno klapą. Dziewczyna zdążyła zająć miejsce z przodu. Ponowiłem jej ruch i usiadłem obok niej. Odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę autostrady. Przecież nie mogę zostać w Holmes Chapel. To za duże niebezpieczeństwo. Przez większość czasu nie odzywaliśmy się do siebie, tak jakby żadne z nas nie chciało się nawzajem urazić. Bo może właśnie tak było. Udało nam się bez większych problemów dotrzeć na autostradę, na które teoretycznie było pusto, więc przyspieszyłem. 

- Gdzie teraz? - Spytała dziewczyna, rozglądając się po okolicy.

- Do mojego znajomego. Ma niewielki motel, będziemy mogli się w nim na jakiś czas zatrzymać. Potem pomyślimy. - Uśmiechnąłem się słabo, skupiając wzrok na drodze. Szczerze nawet spodobało mi się to "my". Nigdy wcześniej tak nie mówiłem, od dziecka byłem samodzielny. Przez cztery lata nikogo nie obchodziłem a tu nagle spotykam dziewczynę, która zaczyna się mną interesować i martwi się o mnie. Z resztą z wzajemnością. To naprawdę miłe uczucie. Jestem tylko ciekawy, jak to nazwać. Skupiając się na drodze nawet nie zauważyłem, kiedy Vanessa zasnęła. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się delikatnie. Dziewczyna wygląda tak słodko, gdy śpi, tak ... niewinnie. Poczułem w sercu przyjemne ukłucie i odwróciłem wzrok. Szczerze, przy niej mógłbym budzić się każdego dnia. Sam nie wiem, co mi się stało, ale nie chcę, jej stracić. Było około 2:30 nad ranem, gdy moje ledwo otwarte oczy spoglądały na zegar. W oddali zauważyłem stację benzynową, więc postanowiłem zrobić mały postój. W chwili, gdy wyłączałem silnik, dziewczyna przebudziła się.

- Uhm, jesteśmy już? - Spytała przecierając dłonią swoje zaspane oczy. Po krótkiej chwili, gdy jej wzrok przyzwyczaił się do otoczenia, rozglądnęła się dookoła.

- Nie, zrobiłem małą przerwę. Chcesz coś do picia? Może jesteś głodna? - Pogładziłem lekko jej dłoń. Szczerze, nie powinienem się godzić, by jechała ze mną. Jeszcze się jej coś stanie. Ale każda minuta spędzona bez niej jest dla mnie męczarnią. Cholera, czyżbym się zakochał?

- Byłoby fajnie jakbyś kupił jakiś sok. - Uśmiechnęła się, co przyprawiło mnie o szybsze bicie serca. Lubię, gdy się uśmiecha, nienawidzę, gdy płacze. To chyba logiczne. Odwzajemniłem uśmiech i wszedłem do niewielkiego pomieszczenia. W środku śmierdziało benzyną, papierosami i starym drewnem. Wziąłem z półki jeden z soków, po drodze zahaczyłem o fajki i udałem się do kasy. Posłusznie zapłaciłem za towar, nie robiąc zbędnych awantur i wróciłem do samochodu.

- Masz. - Mruknąłem, podając dziewczynie napój i odpaliłem silnik. Ponownie zaszczyciła mnie swoim uśmiechem i odkręciła go. Starałem się nie patrzeć, jak jej usta oplatają szyjkę butelki, by nie dostać przypadkiem erekcji i włączyłem reflektory. Ruszyłem z asfaltowego podjazdu i ponownie skierowałem samochód w naszym dotychczasowym kierunku.

- Gdzie w ogóle jedziemy? - Spytała, wpatrując się w ciemny las rozciągający się po obu naszych stronach.

- To już niedaleko. - Mruknąłem, zauważając tabliczkę z napisem "Welcome to Royston". W dobre dwadzieścia minut dojechaliśmy do centrum miasteczka i szukaliśmy motelu Austin'a. A raczej jego nory. Gwarantował mi choć standard, a to co zobaczyliśmy daleko było choć do normalności. Powybijane szyby, zdarte tapety, brak łóżek, pleśń na ścianach. Jedna wielka masakra. Niechętnie wszedłem do środka i zacząłem szukać mojego przyjaciela. Znalazłem go w brudnej, zakurzonej recepcji. Stał obrócony do mnie tyłem i przeglądał jakieś papiery. Gwizdnąłem głośno, a wystraszony chłopak z impetem odwrócił się w moją stronę.

- Styles, popierdoliło? - Warknął podchodząc do mnie. Wywróciłem oczami i przywitałem się z nim.

- To miał być luksusowy motel, a nie rozpadająca się nora. - Zadrwiłem, przygryzając wargę. Austin zgromił mnie wzrokiem i wyjaśnił małe "kłopoty finansowe". W ogóle go nie słuchałem, ale z grzeczności udawałem, że bardzo ciekawi mnie to, jak wplątał się w długi z szajką narkotykową. Austin to wrak człowieka. Dziwię się, że jeszcze się na nogach trzyma. Wziąłem Vanessę za rękę i niechętnie wciągnąłem ją do środka.

- Oh, widzę, że przywiozłeś nam rozrywkę. - Zaśmiał się, spoglądając na dziewczynę. - To w czym się specjalizuje? Tańczy na rurze, czy może nieźle obciąga?

Nie wytrzymując chwyciłem go za kołnierz koszuli i z impetem przyparłem go do ściany. Owinąłem palce wokół jego szyi ściskając ją i chwilowo odcinając go od dopływu tlenu.

- Jeszcze raz tak powiesz, to źle skończysz. - Syknąłem. Twarz chłopaka zrobiła się czerwona pod wpływem braku świeżego powietrza a oczy zaszkliły się. Spojrzałem na niego groźnie i puściłem go. Po chwili starał się złapać i wyrównać oddech. Przysiągłbym, że chłopak by się udusił. W sumie, zasłużył na to. Bez winy to on nie jest. Tak, jak każdy z nas. Pociągnąłem Vanessę w stronę schodów, a w drugiej ręce trzymałem torby, które wyciągnąłem uprzednio z samochodu. Ruszyliśmy w kierunku jednego z pokoi. Czy pokojem można było to nazwać... Nie sądzę. W tym nawet nie było łóżka. To znaczy, że zostaje nam spanie na brudnym dywanie, ekstra.... Położyłem torby na drewnianej, rozpadającej się podłodze i od razu podbiegłem do okna, usiłując je otworzyć. Gdy udało mi się to zrobić zimna fala świeżego powietrza otuliła moją twarz. Musiałem przyznać, że pomimo tego, że nie lubię zimna, w tamtym momencie było to bardzo przyjemne uczucie. Starałem się zrobić wszystko, by klitka, w której mieliśmy spać, wyglądała choć trochę przyzwoicie. Ogarnąłem stary materac i kilka poduszek z innego pokoju i opadłem na niego bezwładnie. Dziewczyna spojrzała na mnie, jakby się zastanawiała, co zrobić, ale po chwili usiadła obok mnie.

- Przepraszam cię. Nie sądziłem, że gość tak to zaniedbał. - Mruknąłem odwracając się w jej stronę. Vanessa patrzyła tępo w ścianę a swoją kruchą dłonią zaczesała kosmyk jej brązowych włosów za ucho.

- W porządku. - Uśmiechnęła się słabo i położyła na materacu, wtulając się w moje ramię. Musze przyznać, że to dość przyjemne uczucie. Palcem przejechałem po jej ramieniu, wywołując u niej dreszcz i gładziłem opuszkiem lekko jej nagą skórę.

Vanessa's pov

Gdybym kilka miesięcy temu dowiedziała się, że poczuję coś do Harry'ego, wyśmiałabym samą siebie. teraz wiem, że nie ocenia się książki po okładce. I nigdy nie powinno się tego robić. Pomimo mrocznej postawy chłopaka, jest on bardzo opiekuńczym i wrażliwym chłopakiem. Harry Styles wrażliwcem, zdziwieni, co? Sama jestem zszokowana, ale tym, że udało mi się odkryć tą jaśniejszą stronę. I że sam Harry mi na to pozwolił. Dłonią delikatnie błądziłam po jego torsie, przysłuchując się biciu jego serca. Przymknęłam lekko oczy, gdy Harry zaczął całować mnie po policzku i linii szczęki, by następnie zjechać na moją szyję. Mruknęłam cicho, gdy przygryzł moją skórę, robiąc na niej dość pokaźną malinkę. Obrócił nas delikatnie tak, że leżałam pod nim a swoje usta przeniósł na moje obojczyki. Zagryzłam swoją wargę, unosząc w górę jego koszulkę, pozbywając się jej z umięśnionego ciała Harry'ego. Chłopak uśmiechnął się znacząco i wsadził dłoń pod moją bluzkę, rozpinając mój stanik i zsuwając go delikatnie z rozgrzanego ciała. Pojedynczy jęk wydobył się z moich ust, gdy ujął jedną z moich piersi w dłoń i masował ją powoli. Nie raz już uprawiałam seks, ale przy żadnym z moich dotychczasowych partnerów nie czułam tego, co czuję przy Harrym. Pożądanie sprawiło, że pomimo, że byłam zmęczona, oddałam się całkowicie emocjom. Chłopak z pocałunkami zjeżdżał coraz niżej, zsuwając przy okazji moje spodnie. Strzelił gumką od majtek i pocałował moją kobiecość przez cienki materiał. I po raz kolejny obudził we mnie coś, co sprawiło, że moje serce zabiło mocniej. Nie wiem, jak on to robi i czy jestem jedyną dziewczyną, na którą tak działa, ale wiem, że jest w tym kurewsko perfekcyjny. Swoimi malinowymi ustami pieścił wewnętrzną część moich ud, przygryzając je lekko, na co ja za każdym razem jęczałam. Uniosłam lekko biodra, gdy chłopak powoli zsuwał ze mnie majtki. Przygryzłam wargę patrząc, jak jego dłoń przesuwa się w dół mojego ciała, docierając do rozgrzanej kobiecości. Oparłam się na łokciach, by mieć lepszy widok na ruchy jego ręki. Jednym z palców przejechał po mojej łechtaczce, co sprawiło, że z moich ust wydobył się niecichy jęk. Harry spojrzał na mnie płonącymi tęczówkami i uśmiechnął się powtarzając ruch i sprawdzając moją reakcję, która oczywiście była taka sama. Całował namiętnie moją kobiecość, by po chwili gwałtownie wtargnąć we mnie swoim językiem. Zagryzłam wargę, by powstrzymać głośny jęk. Sprawnie poruszając we mnie językiem doprowadzał mnie do stanu ekscytacji, którego nie odczuwałam już od dłuższego czasu. Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu, oddając się całkowicie przyjemnemu uczuciu. W myślach wyobrażałam sobie, co Harry właśnie robi, dzięki czemu stałam się jeszcze bardziej podniecona. Jedna z moich dłoni powędrowała na jego głowę, a palce oplotły jego bujne loki, ciągnąc je lekko. Ciche mruknięcie Harry'ego znaczyło, żebym kontynuowała. Było ono swego rodzaju akceptacją. Na samą myśl, że Harry w każdej chwili może we mnie wejść, moje ciało stało się jeszcze bardziej rozpalone. Chłopak zaprzestał swoich dotychczasowych poczynań i wrócił swoim wzrokiem na moją twarz, która swoją mimiką błagała o więcej. Uniósł się lekko na rękach, a dłonią pieścił moje intymne miejsca. Oblizałam wargi spoglądając na niego i uśmiechnęłam się zadziornie. Z moich ust po raz kolejny wydobył się głośny jęk, gdy poczułam w sobie palec Harry'ego, którym zaczął miarowo poruszać. Rozchyliłam szerzej wargi pozwalając jęknięciom wydobywać się znacznie częściej, gdy chłopak dołożył drugi palec i przyspieszył swoje ruchy. To, co wtedy czułam było nie do opisania. Harry naprawdę jest doświadczony, bo tylko jemu udało się w tak krótkim czasie doprowadzić mnie do orgazmu. Czułam, że powoli dochodzę, więc poprosiłam go, by przyspieszył. Bez zastanowienia wykonał moje polecenie, dodatkowo zginając we mnie swoje palce, przez co przyspieszył mój stan ekscytacji. W jednej chwili poczułam nieziemską rozkosz. Usatysfakcjonowany chłopak wyjął ze mnie place i oblizał starannie. Opadłam głową na poduszkę i starałam się wyrównać oddech. Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się pod nosem na myśl o moim orgazmie. Harry w tym samym momencie potrafił być czuły a także brutalny. A ja uwielbiam takie połączenia. Otworzyłam oczy, gdy poczułam, że materac obok mnie ugina się. Moim oczom ukazał się przepiękny, śnieżnobiały uśmiech i burza pogmatwanych loków. Kciukiem delikatnie zsunęłam niesforny kosmyk z jego czoła i popatrzyłam w tętniące życiem tęczówki. Zbliżyłam się delikatnie i musnęłam usta chłopaka, co ten oczywiście odwzajemnił.

- Jesteś taka piękna. - Szepnął z uśmiechem wymalowanym na twarzy. Moja od razu stała się czerwona, więc spuściłam wzrok. Nie jestem przyzwyczajona do komplementów, a tym bardziej nie do tego, że się czerwienię. Harry uniósł delikatnie mój podbródek zmuszając mnie przy tym, żebym spojrzała mu w oczy. Nachylił się lekko i delikatnie musnął moje wargi. Odwzajemniłam pocałunek, przyciągając go do siebie. Przez chwilę wymienialiśmy się śliną, dopóki chłopak gwałtownie nie wstał. - Idę pod prysznic.

Zachichotał lekko i udał się w kierunku  drzwi. Z moich ust wydobyło się ciche "okej" i uniosłam się lekko na rękach. Wzrokiem spostrzegłam moje majtki, które po chwili nasunęłam na biodra i usiadłam na podłodze. Włączyłam telewizor, który o dziwo działał i włączyłam przypadkowy kanał.

- O kurwa.



___________________________________________
WIEM, znowu długo czekaliście. Tym razem powód - brak weny :/
Jak rozdział? Nie umiem pisac scenek +18 soooooł pewnie do dupy
12 komentarzy = next okej? :)

piątek, 1 listopada 2013

Eighteen

- Gdzie się wybierasz? - Spytał Liam, gdy kierowałam się w stronę wyjścia.

- Do szkoły. Na to niestety nie mam zakazu. - Mruknęłam i skrzyżowałam dłonie na piersiach. Liam zacisnął usta i zmierzył mnie wzrokiem. Nie był chyba zachwycony.

- I masz zamiar iść w tym? - Uniósł jedną brew i podszedł do mnie. Miałam na sobie krótkie jeansowe spodenki, czarne vansy i białą bluzkę na ramiączkach z głębokimi wycięciami, przez co było widać kawałek mojego stanika. Wywróciłam oczami i przeniosłam ciężar ciała z nogi na nogę.- Idź się przebrać.

- Słuchaj, to, że jesteś ode mnie starszy, to nie oznacza, że możesz mi rozkazywać, jasne? Z tego co pamiętam, miałeś być naszą pomocą domową, a nie szefem. - Warknęłam i poprawiłam kosmyki włosów, które spadły mi na twarz. - Poza tym jest ciepło, idealna pogoda na taki strój co tu, w Holmes Chapel raczej często się nie zdarza.

- Nie jestem pomocą domową, zostałem zatrudniony po to, by mieć na was oko. A gdy mówię, że masz się iść przebrać, to masz to zrobić, a nie dyskutować. A teraz na górę i zrób to co powiedziałem. - Warknął zły i wrócił do kuchni.

- Jesteś gorszy od mojego ojca. - Syknęłam do niego i pobiegłam na górę. Rzuciłam torbę z książkami w kąt i z hukiem otworzyłam szafę. Wyrzuciłam z niej wszystkie ubrania na podłogę i kopnęłam na dywan. Musiałam jakoś odreagować, a nie chciałam demolować domu. Ściągnęłam z siebie dotychczasowe ubrania i założyłam czarne rurki, białą bokserkę z nieistotnym nadrukiem i jeansową kamizelkę. Poprawiłam włosy i na głowę założyłam czarny full cap ozdabiany ćwiekami. Nałożyłam dodatkową warstwę tuszu na moje i tak już posklejane rzęsy i zeszłam na dół. - Lepiej?

Warknęłam, kierując się do kuchni. Liam spojrzał na mnie, wywrócił oczami i skinął głową. Pokazałam mu język, gdy nie patrzył i wzięłam jabłko z blatu. Ponownie skierowałam się w stronę wyjścia.

- Poczekaj! - Znów usłyszałam jego krzyk. Ledwo co powstrzymałam moją złość i odwróciłam się w jego stronę.

- Co znowu? - Wycedziłam przez sztuczny uśmiech.

- Zawiozę cię.

- Dzięki, wolę pojechać autobusem. - Mruknęłam i podciągnęłam spodnie, które lekko opadły z moich bioder. Chłopak wziął kluczyki, ubrał buty i kompletnie mnie ignorując wyszedł z mieszkania. Przeklęłam w myślach i wyszłam za nim. Wsiadłam do srebrnego land rovera, którego tatuś sprawił Liam'owi za dobrze wykonywaną pracę i trzasnęłam drzwiami. Chłopak uruchomił silnik, przekręcając kluczyki, które znajdowały się w stacyjce i wyjechał z podjazdu. Przyspieszył i ani razu się do mnie nie odezwał. To nawet lepiej, nie mam zamiaru z nim rozmawiać. Ani z nim, ani z Emily. Droga do szkoły, która zajmowała zazwyczaj nie więcej niż 15 minut samochodem teraz zdawała się być wiecznością. Dość niezręcznie czułam się w obecności Liama, sam na sam, w zamkniętej przestrzeni. I nie wiem, czy to był dobry pomysł. Gdy chłopak zatrzymał samochód na szkolnym parkingu wyskoczyłam z niego jak poparzona, zaciągając się świeżym powietrzem.

- Przyjadę dziś po ciebie, nawet nie waż się wracać do domu beze mnie. I zmyj ten makijaż, jest za mocny! - Krzyknął, gdy zamykałam drzwi. W chwili, gdy odjeżdżał, pokazałam mu środkowy palec i weszłam na szkolny dziedziniec. Zebrało się na nim już ze sto osób, czekając aż otworzą szkołę. Ach, ósma rano a ja jak  debil stoję pod szkołą i desperacko czekam na otwarcie. W tłumie dostrzegłam Louis'a. Nie sądziłam, że będzie mu się chciało przyjść rano ... poza tym stał sam. Nie zastanawiając się długo podeszłam do niego.

- Siema Loueh. - Przywitałam się z chłopakiem. Lou podniósł wzrok i skierował go na mnie. Uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył.

- Yo, mała. Jak tam? - Spytał i podał mi szluga, którego przed chwilą miał w ustach. Wzięłam go i zaciągnęłam się.

- Okay, czemu pytasz? - Zdziwiłam się lekko i oddałam mu szluga.

- No wiesz, ty i Harry ... - Poruszał śmiesznie brwiami i dźgnął mnie lekko w brzuch. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie o czym on mówi. Chodziło mu o naszą wspólną noc. Wiedział, bo tak jakby nas przyłapał ... rano.

- Nie ma o czym gadać. - Zaśmiałam się. - Tak w ogóle, Harry już jest?

- Jeszcze nie. - Rozglądnął się po okolicy. - Ale Horan już idzie. Chyba postanowił wrócić do szkoły.

Odwróciłam się w stronę, w którą patrzył Lou i zobaczyłam wysokiego blondyna. Miał na sobie ciemne rurki i białe trampki. Do tego założył białą koszulkę z głębokimi wycięciami, odsłaniającą jego tatuaże, a na nosie zagościły okulary przeciw słoneczne. Och proszę, jemu wolno nosić takie bluzki, a mnie nie? Bez jaj.

- Siema Horan. - Powiedział Louis, witając się z kumplem.

- No hej. - Powiedział do nas. Uśmiechnęłam się od niechcenia i usiadłam na ławce, która stałą za nami. Rozglądnęłam się po okolicy, wzrokiem szukając Harry'ego. Mam nadzieję, że przyjdzie. Spuściłam wzrok i wbiłam go w swoje buty. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Niall usiadł obok mnie i zaczęliśmy rozmawiać, tak po prostu. O wszystkim i niczym. Louis zdążył się już zająć Eleanor, która przed chwilą przyszła, że nie miałam nawet szansy się a nią przywitać. Spojrzałam na Niall'a. Przy wejściu do szkoły stała była dziewczyna Harry'ego z jej koleżaneczkami. Patrzyła na mnie z nienawiścią i pogardą, a ja ... ja miałam ją totalnie w dupie. Suka myśli, że jest ode mnie lepsza, bo ma sztuczne cycki? Bitch, please ...

- Idzie twój kochaś. - Mruknął roześmiany Niall, wskazując na Harry'ego. Ubrał na siebie czarne, sprane rurki, z którymi w ogóle się nie rozstawał, czarne conversy i czarną koszulę. Wow, Harry dzisiaj nie rozstaję się z czarnym. Tak, jak ja kiedyś. Wstałam chcąc się z nim przywitać, a on, gdy mnie ujrzał uśmiechnął się promiennie. Podszedł do mnie i wpił się z zachłannością w moje usta, a swoje dłonie położył na moich biodrach. Odwzajemniłam pocałunek i dyskretnie spojrzałam w stronę wejścia. Blond kurwa aż zrobiła się czerwona ze złości. Uśmiechnęłam się przez pocałunek i odsunęłam od niego.

- Hej ślicznotko. - Powiedział Harry, kierując słowa w moją  stronę. Uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił. Ponownie zajęłam swoje miejsce, a Harry usiadł obok mnie. Właśnie w tym momencie Lou i El przestali się obściskiwać i podeszli do nas. Przywitałam się z przyjaciółką i przesunęłam się, robiąc jej miejsce. Zaczęłyśmy rozmawiać o pewnych "kobiecych sprawach" a do naszej rozmowy dołączył się Niall. Był obeznany w tym temacie, bez dwóch zdań. Ciekawe tylko skąd to wszystko wie. W tłumie dostrzegłam Holly, która także mnie zauważyła. Machnęłam na nią ręką, na znak, by podeszła. Ona zrozumiała i po chwili stała obok mnie.

- Hej. - Przywitałam się z nią.

- No cześć. Jak u was? - Spytała, spoglądając na naszą paczkę. Wzrokiem ominęła jedynie Harry'ego.

- W porządku. - Uśmiechnęła się Eleanor. - No właśnie, my się chyba jeszcze nie poznałyśmy tak oficjalnie. Jestem Eleanor, ale mów mi El. - Zachichotała.

- Holly. - Uśmiechnęła się właścicielka imienia i usiadła obok mnie. Spojrzała na mnie niepewnie. Nie czuła się najlepiej w obecności Harry'ego. Rozumiem ją, ale powinna w końcu z nim porozmawiać. Są rodzeństwem. Może i nie biologicznym, ale rodzeństwem.

- Kiedy pogadasz z Harry'm? - Szepnęłam tam, by tylko ona usłyszała. - Musicie w końcu to zrobić.

- Nie wiem. Nie jestem jeszcze gotowa. Nie naciskaj. - Spojrzała na mnie z lekkim wyrzutem. Pokiwałam twierdząco głową i odwróciłam wzrok. W tym momencie zabrzmiał pierwszy dzwonek. uczniowie zaczęli powoli kierować się w stronę wejścia, które właśnie otworzono. Wstaliśmy ze swoich miejsc i niechętnie ruszyliśmy w stronę szklanych drzwi dzielących piekło od nieba.

- Yo, Grey, siedzisz ze mną! - Usłyszałam roześmiany głos Harry'ego. Pokiwałam głową na znak, że się zgadzam i oboje skierowaliśmy się do klasy.

- A pan gdzie się wybiera, panie Styles? - Mruknął pan Evans. Spojrzałam na niego dziwnie i przysłuchiwałam się dalszej rozmowie.

- Jak to gdzie? Na lekcję. - Zaśmiał się Harry, ale nauczycielowi wcale nie było do śmiechu.

- Bardzo się cieszę, że w końcu bierze się pan za naukę i chce skończyć liceum, ale na pewno nie uda się to panu w tej klasie. - Mruknął podstarzały mężczyzna, poprawiając swoje okulary. - Nie wiem, co znowu pan zrobił, ale został pan przeniesiony do innej klasy. Zapraszam do sali 240.

Syknął blondyn i zatrzasnął mu drzwi przed nosem. Zdezorientowana zajęłam miejsce w ostatniej ławce obok Holly i rzuciłam torbę na ziemię. Chciałam wyciągnąć telefon, by napisać do Harry'ego ale przypomniałam sobie, że Emily zabrała mi komórkę. Przeklęłam na nią w myślach i posłałam pytające spojrzenie Louis'owi. On także nie wiedział co się dzieje, więc tylko wzruszył ramionami. Nie pozostawiając mi wyboru, musiałam czekać na koniec lekcji.

***

Wybiegłam ze szkoły jak oparzona i zaczęłam rozglądać się po okolicy. Cały dzień szukałam Stylesa, ale nie znalazłam go. Tak jakby się rozpłynął. Już miałam wracać do domu, gdy usłyszałam klakson samochodu. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Liam wysiadający ze swojego Land Rover'a. Wywróciłam oczami i podeszłam do niego.

- Miałaś na mnie czekać. - Oburzył się i zmarszczył brwi.

- Przecież tu jestem. - Burknęłam i wsiadłam do pojazdu. Liam ponowił mój ruch i już po chwili odpalał silnik. Wyjechał ze szkolnego parkingu i ruszył przed siebie.

- Zatrzymam się jeszcze na chwilę u Danielle. Ty zostaniesz w aucie i grzecznie na mnie poczekasz. - Syknął skupiony na jeździe. Wymruczałam coś pod nosem i zaczęłam rozglądać się po samochodzie. W przednim lusterku dostrzegłam coś leżącego na tylnej kanapie. Przyglądnęłam się bliżej. Torebka Emily. Tam może być mój telefon. Liam gwałtownie zahamował i wyłączył silnik. Wysiadł z samochodu mocno trzaskając drzwiami i wbiegł do wnętrza kamienicy. Upewniając się, że na pewno poszedł, odpięłam pas i sięgnęłam ręką na tylne siedzenia. Udało mi się chwycić torebkę i położyłam ją sobie na kolanach. Zaczęłam w niej szperać, szukając komórki w każdej części materiału. W końcu udało mi się go znaleźć. Pogratulowałam sobie w myślach, a torebkę odłożyłam na swoje miejsce. Włączyłam mojego iPhone'a i od razu sprawdziłam skrzynkę odbiorczą. Siedem nieodebranych połączeń od Perrie, jedno od Holly i cztery sms'y od Harry'ego. Normalka. Nie miałam zamiaru do nikogo dzwonić z wyjątkiem Perrie.

- Halo?
- Hej Pezz, dzwoniłaś.
- Uhm, tak kilka razy.
- Przepraszam, miałam małe problemy.
- Nic się nie stało, jeśli nie możesz gadać to....
- Nie, wszystko okej. Mów, co się stało.
- ... Zayn dzwonił. On ciągle naciska. Mam już tego dość, ale nie chcę, żeby odszedł. Kocham go.
- Słuchaj, każdy zasługuje na drugą szansę. Pogadaj z nim i wszystko sobie wyjaśnijcie. Tak będzie najlepiej.
- Może i masz rację ... Dobra nieważne. Wybacz, że zawracam ci głowę.
- Pezz nic się nie stało. Jestem dla ciebie, tak?
- No jasne.

Zauważyłam Liama wychodzącego z budynku i zmierzającego ku pojazdowi, w którym przebywałam. Zmarszczyłam brwi i lekko się zdenerwowałam.

- Słuchaj Pezz, muszę kończyć. Liam wraca. Odezwę się później, pa.

Rozłączyłam się, nie dając Perrie możliwości pożegnania się ze mną  i schowałam telefon do kieszeni. Chłopak zajął miejsce kierowcy i nie odzywając się, ruszył. Byłam wdzięczna, że nie zauważył, jak rozmawiałam przez telefon, ale ciągle byłam w niepewności. Całą drogę do domu modliłam się, żeby moja komórka nie zadzwoniła. Wtedy miałabym przejebane już do końca. Szczęśliwie wróciłam do domu i nie czekając ani chwili dłużej chwyciłam swój plecak i wysiadłam z auta, gdy Liam zaparkował przed naszym mieszkaniem. Wbiegłam do domu i jak najszybciej skierowałam się do swojego pokoju. Nie miałam ochoty na nikogo patrzeć. Ani na Emily, ani na Liam'a. Usłyszałam głośny trzask drzwi na dole. Miałam to zignorować, ale coś podkusiło mnie, by zejść na dół.

- To nie najlepszy pomysł. Z resztą ... sam już nie wiem. - Usłyszałam głos ... taty? Co on tu kurwa robi? Schowałam się za ścianą i dalej podsłuchiwałam ich rozmowę.

- Tato to genialny pomysł. Zobaczysz, że wszystko się uda. - Twierdziła Emily. Jaki plan? Co się ma udać? Znowu spiskują przeciwko mnie?

- Wiem wszystko, co zrobił Harry. Wystarczy jeden telefon na policję i koleś jest zniszczony. - Warknął Liam. Na policję? Kurwa wyda swojego przyjaciela? Fakt, że się nienawidzą, ale kiedyś sie lubili. I co? Teraz będą się nawzajem mścić? Bez sensu.
- Więc dzwońmy. - Oświadczyła Emily i chwyciła za słuchawkę. O nie, oni dzwonią na policję. Harry jest w dupie!  Zdenerwowana, drżącymi rękoma wyjęłam telefon z mojej kiszeni i napisałam sms'a.

Do: Harry
Uciekaj. 

________________________________________________
HEEJ NO I MAMY 18 YAY. UDAŁO MI SIE JĄ NAPISAĆ DOŚĆ SZYBKO (NA SZCZĘŚCIE)

1. DZIĘKUJĘ ZA 25 OBSERWATORÓW, PONAD 9 TYSIĘCY WEJŚĆ I TYLE KOMENTARZY. SZCZERZE TO NIE SĄDZIŁAM, ŻE KTOŚ WGL BĘDZIE TO CZYTAŁ, A TU PROSZĘ! DZIĘKUJĘ JESZCZE RAZ

2. KOMENTUJCIE, KAŻDY KOMENTARZ DUŻO DLA MNIE ZNACZY I NAPRAWDĘ MIŁO SIĘ CZYTA CZYJĄŚ OPINIĘ NA TEMAT TWOJEJ PRACY, WIĘC KOOMENTUJCIE :)
12 KOMENTARZY = NEXT 
LOVE YA x