wtorek, 27 sierpnia 2013

Fourteen.

Vanessa's pov

Obudziły mnie odgłosy dobiegające z dołu. Otworzyłam niechętnie oczy i spojrzałam na zegarek, który stał na beżowej szafce nocnej w stylu vintage. Ósma. Czy Harry'ego popierdoliło? Czemu on już nie śpi? Wstałam z łóżka i po drodze zahaczając o szafę, wyjęłam z niej czyste ubrania. Na dworze było zimno, więc wybrałam szare dresy i niebieską, sportową bluzę Harry'ego z napisem "Holmes Chapel 69". Cały on. Mam nadzieję, że nie będzie miał mi tego za złe. Weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi na klucz, by uniknąć "przypadkowej" wizyty Harry'ego. Weszłam pod prysznic i zmoczyłam swoje ciało ciepłą wodą. Nałożyłam trochę szamponu na głowę i zaczęłam równomiernie rozprowadzać go po włosach. Następnie spłukałam pianę, co jest zalecane i chwyciłam za żel pod prysznic. Umyłam dokładnie całe moje ciało i wyszłam mokra spod prysznica. Chwyciłam za pierwszy lepszy ręcznik i owinęłam się nim.

- Vanessa, długo jeszcze? - Głos Harry'ego dobiegł zza ciemnoczekoladowych drzwi, które 'ozdobione' były licznym zadrapaniami.

 - Dwadzieścia minut. Wytrzymasz? - Spytałam, ubierając na siebie bieliznę i bluzę Harry'ego, którą właśnie trzymałam w ręce.

- Pośpiesz się. Śniadanie czeka. - Mruknął i odszedł. Zrobił mi śniadanie? Drugi dzień z rzędu? Z własnej woli? "Przyjechałaś tu ze mną i ja biorę za ciebie całą odpowiedzialność, jako że nie jesteś pełnoletnia." To zdanie odbiło się echem w mojej głowie. Muszę mieć skończone osiemnaście lat, by zrobić sobie sama śniadanie? Chociaż z drugiej strony miło, że pomyślał o mnie. Widać, że chłopak się stara. Założyłam na siebie dresy, które jako jedyne nie znajdowały się jeszcze na moim ciele i zaczęłam suszyć włosy. Potem ułożyłam je, umyłam twarz i zęby, po czym zrobiłam makijaż kosmetykami, które znalazłam w szafkach w łazience. Otworzyłam drzwi i zeszłam na dół, gdzie zapewne był Harry. Siedział w salonie, na kanapie i przeglądał album ze zdjęciami. Podeszłam do niego po cichu, od tyłu, by przypadkiem mnie nie zauważył.

- Wiem, że tam jesteś. - Zaśmiał się, gdy przybliżyłam twarz, by zobaczyć, co tak dokładnie studiuje. Przeklęłam w myślach i usiadłam obok niego. Spojrzał na mój ubiór i zmarszczył lekko brwi. - Mam taką samą bluzę. - Wiedział, że jest jego, nie wiem czemu udawał totalnego idiotę.

- Bo to twoja bluza. Mam na dzieję, że nie przeszkadza ci to, że ją sobie pożyczyłam. - Chłopak jedynie wywrócił oczami i zaśmiał się pod nosem, przestając tak zachłannie przyglądać mi się. - Coś nie tak? Mam ci ją oddać?

- Pociąga mnie twoja propozycja rozebrania się przede mną, ale nie musisz mi jej oddawać. Weź ją sobie. Ładnie ci w niej. Nawet lepiej niż mnie. - Och, ta skromność. Ale ucieszyłam się, gdy mnie skomplementował. Uśmiechnęłam się do niego, patrząc głęboko w jego zielone oczy, z których w tamtym momencie tryskał entuzjazm. - W kuchni masz śniadanie.

Wstałam z kanapy i podążyłam w kierunku kuchni. Usiadłam przy niewielkim barku, oddzielającym kuchnię od jadalni i przysunęłam talerz bliżej siebie. Leżały na nim tosty z Nutellą i kakao z bitą śmietaną. Postarał się. Chwyciłam za jednego z tostów i ugryzłam dość pokaźny kawałek. Właśnie w tym momencie do kuchni wszedł Harry i usiadł naprzeciwko mnie. Chwyciłam zielony kubek w czarne, poziome paski i upiłam łyk kakao. Harry zaczął głośno się śmiać, a ja zdezorientowana siedziałam i patrzyłam na niego, jak na niedorozwiniętego frajera. Ten nachylił się nad stołem i pocałował mnie namiętnie, praktycznie zasysając górną wargę.

- Ubrudziłaś się bitą śmietaną. - Wskazał na swoje usta i przejechał po nich kilka razy kciukiem.

- Nie mogłeś mi tego powiedzieć, jak normalny człowiek? - Wywróciłam oczami, po czym po raz kolejny ugryzłam chleb posmarowany Nutellą.

- Mogłem, ale tak było znacznie lepiej. - Poruszał śmiesznie brwiami, co bardzo mnie rozbawiło. Ten chwycił gazetę, która leżała na końcu blatu i zaczął namiętnie analizować każdy artykuł. Szukał czegoś? Czegoś ... o sobie? Znowu kogoś zabił? Cholera jasna, mam nadzieję, że nie...

- Harry? - Chłopak spojrzał na mnie, odrywając się od czytania i uniósł brwi, co przyczyniło się do powstania zmarszczek na jego czole. - Możemy wrócić już do domu?

- Źle ci ze mną? - Spytał, wyraźnie poruszony moim pytaniem. 

- Nie, tylko trochę się martwię. No wiesz, o Liama, moje przyjaciółki, szkołę ... - Zaczęłam wymieniać, ale chłopak przerwał mi swoim śmiechem, co lekko mnie zirytowało.

- Jaka się porządna zrobiłaś. - Spojrzałam na niego obojętnie, choć w głębi duszy krzyczałam. Miałam ochotę wstać, pociągnąć go za koszulkę i kazać zawieź mnie do domu. No właśnie, koszulkę. Ubrany był w ciemne, obcisłe rurki, białą koszulkę z napisem, którego nie mogłam rozszyfrować, a na wierzch założył czerwono-czarną, kraciastą koszulę. Muszę przyznać, że wyglądał dość ... pociągająco. - Wrócimy dziś w nocy, zgoda?

- Okay. - Potwierdziłam propozycję i włożyłam pusty talerz do zlewu, a do niego dołączył kubek. Poczułam duże dłonie Harry'ego na moich biodrach. Czy on zawsze musi to robić, kiedy nie jestem świadoma tego, że za mną stoi? Kurwa. Zaczął delikatnie całować mnie po szyi, a jego ręce powędrowały w górę, pod bluzę. Gdy jego zimne dłonie zetknęły się z moją rozpaloną skórą, syknęłam, a po moim ciele przeszedł dreszcz. - Masz zimne dłonie.

- Wiem, dlatego je ogrzewam. - Powiedział pomiędzy pocałunkami i zaśmiał się, wydychając ciepłe powietrze na moją szyję. Zamknęłam oczy, kładąc głowę na jego ramieniu, a on kontynuował. Swoje dłonie przeniósł na moje plecy, delikatnie je łaskocząc i zaczął dobierać się do zapięcia mojego stanika. Dopiero wtedy zdołałam mu się oprzeć i odwróciłam energicznie twarzą w jego stronę.

- Przestań, proszę. - Jęknęłam cicho, patrząc mu w oczy. On pogładził mnie opuszkiem palca po policzku i wyszeptał "w porządku" po czym odszedł. Chryste Panie, co się stało, że mnie posłuchał? Zmieniłam go? Alleluja, zbawiłam świat! Podążyłam za nim i usiadłam obok, na kanapie, gdzie zajmował dotychczasowe miejsce.

- Chciałaś coś wiedzieć. Chodź. - Poklepał lekko swoje kolana a ja usiadłam na nich. Jedną z rąk przełożyłam Harry'emu przez szyję, a on wziął album, który oglądał, zanim zeszłam na dół. Otworzył go i zaczynał pokazywać mi zdjęcia. Pierwsze fotografie przedstawiały Harry'ego, gdy miał pięć lat. Wtedy o dziwo miał jeszcze proste włosy i niebieskie oczy. Jednak podobieństwo było uderzające. Kolejne zdjęcia przedstawiały Stylesa i jego siostrę, oraz rodziców. Wyglądali dokładnie, jak rodzice Holly. Moment, zaginiony brat, podobni rodzice, ten sam chłopiec na fotografii w domu Holly i tutaj ... Harry jest tym zaginionym bratem? Mój Boże, tego bym się nie spodziewała. W albumie było najwyżej kilkanaście fotek. Nie dziwię się. Skoro Harry jest tym "zaginionym", nie miał kiedy urządzać sesyjek z idealną rodzinką.

- Uciekłeś z domu? - Spytałam, spoglądając na jego twarz. Nie wyrażała żadnych emocji, z wyjątkiem bólu. Pierwszy raz widziałam, jak Harry cierpi. Psychicznie. Zrobiło mi się go żal. Kurwa, jak ten chłopak na mnie działa.

- Właściwie zostałem z niego wyrzucony ... Miałem piętnaście lat. Pewnego piątkowego wieczoru siedziałem spokojnie w swoim pokoju i nic nie robiłem. Nagle usłyszałem huk. Lekko zdenerwowany zbiegłem na dół i to co ujrzałem zszokowało mnie. Holly leżała zapłakana na zimnych panelach, a nad nią stał ... jej były chłopak. Właśnie kopnął ją w brzuch, kiedy podbiegłem do niego i zacząłem okładać pięściami po twarzy. Bronił się, przecież kto normalny by tego nie zrobił. Kiedy leżał nieprzytomny w przedpokoju, podbiegłem do Holly, by sprawdzić, czy nic jej nie jest. Na szczęście była cała. No może lekko posiniaczona. Spytałem, czy nie zrobił jej czegoś jeszcze ... I wtedy ona powiedziała, że ją zgwałcił. Gdy to usłyszałem wbiłem morderczy wzrok w chłopaka, który aktualnie szedł w moją stronę i rzuciłem się na niego. Ten upadł, a ja usiadłem na niego okrakiem i ponownie zacząłem okładać po twarzy. Właśnie w tamtym momencie drzwi uchyliły się, a do domu weszli rodzice. Mama, gdy nas zobaczyła, zaczęła krzyczeć a ojciec odciągnął mnie od tego chuja. Powiedziałem im, co się stało, ale oni nie uwierzyli mi. Nigdy wcześniej ich nie okłamałem, więc nie wiem, czemu uważali, że nie mówię prawdy. Kazałem Holly coś powiedzieć, ale ona nic nie odpowiedziała. Jedynie pokręciła przecząco głową. Rodzice uznali, że te siniaki na jej twarzy to moja sprawka i jeszcze tego samego dnia kazali mi się spakować. Nie jestem ich biologicznym synem, więc nie przejmowali się mną zbytnio. A ja myślałem, że istnieje na świecie ktoś, kto mnie kocha. - Zaśmiał się nerwowo. -  Louis pozwolił mi u siebie zamieszkać. I właśnie w tamtym momencie, gdy przekraczałem próg jego mieszkania, obiecałem sobie, że nigdy więcej nie pozwolę sobą pomiatać. I że się zemszczę. 

- A to, że zgwałciłeś Perrie, dziewczynę Zayna ... Dlaczego? - Wypaliłam nagle, nie zdając sobie z tego sprawy.

- Mówiłem ci, że obiecałem się zemścić.

- Nie rozumiem. - Zmarszczyłam brwi, próbują poukładać sobie wszystko, co powiedział mi Harry.

- Eh, tym chłopakiem, o którym ci mówiłem ... był Zayn. Najlepszy przyjaciel, który okazał się być fałszywy. - Nie wiedziałam co powiedzieć. Zayn 
z g w a ł c i ł  Holly? Ona nic mi nie powiedziała i udawała że go nie zna? Perrie cierpiała, przez Zayna? Harry to  brat mojej najlepszej przyjaciółki? 
Co k u r w a?

- Daj mi fajkę. - Mruknęłam zszokowana, wstając z kolan chłopaka. Ten posłusznie podał mi papierosa, którego wzięłam w trzęsące się ręce i podpaliłam zapalniczką. Otworzyłam drzwi, które prowadziły na taras i wyszłam na ogród. Niespokojna coraz mocniej i szybciej zaciągałam się papierosem. Nawet nie miałam czasu, by wypuścić z płuc dym. Zgasiłam szluga i rzuciłam go na trawę. Cała się trzęsłam i to nie z powodu chłodu panującego na dworze. Poczułam oddech Harry'ego na mojej szyi, przez co mój przyśpieszył a na moje ramiona zarzucił kurtkę. Chwyciłam oba jej końce i owinęłam się nią szczelnie.

- Myślałem, że Holly choć trochę ci powiedziała. - Nic nie mówiąc wtuliłam się w chłopaka i zaczęłam płakać. On przycisnął mnie do siebie mocniej, kładąc dłonie na moich plecach. Trwaliśmy chwilę w uścisku, po czym wróciliśmy do środka. - Zrobić ci herbaty? - Pokiwałam twierdząco głową i usiadłam na fotelu, obitym beżową skórą. Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Byłam w szoku.

Liam's pov

- Kurwa, już nie wytrzymam. A jak on nie wrócą? - Chodziłem niespokojny po kuchni. Danielle i Emily siedziały przy stole i bacznie mnie obserwowały. - Dzwonię na policję.

- Lepiej pojedźmy na posterunek. Przez telefon nic nie osiągniemy. - Odezwała się Emily. Była zmartwiona i zdenerwowana. Co z tego, że nie dogadywała się z Vanessą? To s i o s t r y. Miłość jest ważniejsza niż nienawiść. Bardzo spodobał mi się jej pomysł, więc po chwili cała nasza trójka wsiadała do samochodu. Przez całą drogę żadne z nas nie odezwało się. Jakbyśmy się bali siebie nawzajem. Po niespełna dwudziestu minutach zaparkowałem przed niewielkim białym budynkiem, na którym wisiała tablica "POSTERUNEK POLICJI HOLMES CHAPEL". Wysiadłem z samochodu, co także zrobiły dziewczyny i popchnąłem drzwi wykonane z mlecznego szkła, by dostać się do środka. W 'poczekali' znajdowało się kilka osób, które zdziwione przyglądały się nam. Nie zważając na ich podłe uśmiechy ruszyłem przed siebie. Dotarłem na sam koniec korytarza, po czym jeden z gliniarzy kazał mi poczekać. Usiadłem na czarnym, rozkładanym krześle i czekałem aż ktoś poświęci mi chwilę. W budynku pachniało tuszem do drukarki i mocnymi perfumami kobiety siedzącej obok mnie. Chanel, Dani je uwielbia. Drzwi co chwilę otwierały się i zamykały, wpuszczając i wypuszczając nieznanych mi ludzi. W końcu przyszła kolej na mnie. Zostałem wpuszczony do środka. Emily i Danielle zostały na swoich miejscach. Usiadłem na przeciwko bruneta, który był policjantem, a on popatrzył na mnie zmieszany.

- Witam, Harvey Collins, w czym mogę pomóc? - Zmarszczył brwi i splótł ze sobą palce, kładąc dłonie na biurku.

- Moja współlokatorka zniknęła. Razem z jej siostrą martwimy się o nią. Nazywa się Vanesaa Grey, ma siedemnaście lat i długie, brązowe włosy.- Powiedziałem na jednym wydechu.

- Proszę się uspokoić i opisać jaśniej sytuację. Wie pan, gdzie może przebywać, z kim jest? - Powiedział, żywo gestykulując.

- Nie mam pojęcia gdzie jest, dlatego tu przyjechałem. - Zdenerwowałem się. - Miała jechać na działkę ze swoją przyjaciółką, ale oszukała mnie. Niedawno dowiedziałem się, że jest z Harrym Stylesem. On jest naprawdę niebezpieczny. Błagam, pomóżcie mi ją znaleźć, boję się, że ten dupek coś jej zrobi.

- Z panem Stylesem? - Spytał wyraźnie zaciekawiony. - Często nas odwiedza. - Wcale nie mówił o miłej pogawędce przy herbatce i ciasteczkach. Miał na myśli przesłuchania i wielokrotne zatrzymania Harry'ego. Wiem to, bo nie raz musiałem odbierać go z komisariatu. - Poda mi pan namiary na osobę, która udzieliła panu tej informacji?

- Nazywa się Eleanor Calder. Mieszka niedaleko Macclesfield Rd. - Podałem mu szczegóły na jej temat a on wszystko zapisywał na małej, żółtej karteczce.

- Jeśli dziewczyna nie wróci do domu w ciągu najbliższych siedemdziesięciu dwóch godzin, skontaktuję się z panem oraz z panią Calder. Na razie mam związane ręce. - I znów oczywiście te jebane procedury. A jeśli Vanessa już nie żyje?

- Dzięki kurwa za pomoc. - Warknąłem i wyszedłem, trzaskając drzwiami.

Vanessa's pov

Harry podał mi ciepły kubek,  a ja wzięłam go niepewnie w swoje drżące dłonie. Bałam się, że nie będę w stanie go utrzymać i po prostu upuszczę. Przez te emocje ... straciłam wszelkie siły. Napiłam się łyk parującego napoju i odstawiłam kubek na ławę, która stała przede mną.

- Jak się czujesz? - Spytał Harry, przerywając moje milczenie.

- Oszukana. Zdradzona. - Wzruszyłam ramionami. Ile jeszcze będą przede mną ukrywać? Czy zasługuję tylko na to, żeby cierpieć? Wiem, że Harry przeszedł znacznie więcej niż ja, ale Holly powinna mi wszystko powiedzieć. Albo chociaż to, że zna Zayna. Albo to, że Harry to jej b r a t. Serio, kocham Holly, ale tym razem przegięła. Musze z nią jak najszybciej porozmawiać.

- Będzie okay. - Usiadł naprzeciwko mnie. 

- Zawieź mnie do domu. Teraz. Proszę. - Moja twarz nie wyrażała żadnych emocji, a głos stał się beznamiętny, więc trudno było domyślić się, czy to była prośba, czy rozkaz. Harry pociągnął mnie za rękę i w milczeniu wyszliśmy z domu. Chłopak otworzył mi drzwi po stronie pasażera i spojrzał na mnie z troską.

- Prześpij się. Dobrze ci to zrobi. - Pocałował mnie w czoło i zamknął drzwi. Posłuchałam go i ułożyłam się wygodnie na fotelu, zamykając oczy.

***

Obudziłam się, gdy Harry podjeżdżał pod mój dom. Zaparkował po drugiej stornie ulicy i spojrzał na mnie.

-Odprowadzić cię? - Deszcz padał niemiłosiernie. Niebo było szare, a ogromne krople deszczu odbijały się od samochodu, zagłuszając niechcianą ciszę panującą między nami.

- Nie, dam sobie radę. - Odparłam, nadal zszokowana i nie przyzwyczajona do tego, że rozmawiam z bratem mojej najlepszej przyjaciółki, którego pozbyła się z domu jak nic niewartą szmatę. A przecież on jej pomógł. Starając się o tym nie myśleć pocałowałam go w usta, dodając sobie otuchy i wysiadłam z auta. Przeszłam na druga stronę ulicy i po chwili znajdowałam się na mojej posesji. Szłam zaledwie piętnaście sekund a już jestem przemoczona do suchej nitki. Weszłam do domu i trzasnęłam drzwiami. W kuchni w ciszy siedzieli Liam, Zayn, oraz Danielle, Emily , Holly, Eleanor i Perrie, które podbiegły do mnie, gdy tylko mnie zobaczyły.

- Jezu! Ty żyjesz! - Krzyknęła szczęśliwa Emily, zamykając mnie w uścisku.

- Nareszcie wróciłaś. Nic ci nie jest? - Pytały przejęte dziewczyny, przyklejając się do mnie. Nie odwzajemniałam tej radości. Nie uścisnęłam ich. To dlatego, że zauważyłam pogardliwe spojrzenie Liama, wpatrzonego we mnie Zayna i współczucie bijące z oczu ... taty. Co on tu kurwa robi? Podeszłam do nich, ignorując dziewczyny. Stanęłam przed Liamem i spuściłam wzrok. Nie byłam w stanie spojrzeć mu prosto w oczy. Wydobyło się ze mnie ciche "przepraszam" a Liam westchnął ciężko i przytulił mnie. Nie spodziewałam się takiej reakcji. Myślałam, że na mnie nakrzyczy, udupi mnie i tak dalej. Kara jest nieunikniona, to pewne.

- Coś ty sobie zasrana gówniaro myślała? Wiesz jak się kurwa o ciebie martwiłem? - Powiedział spokojnie Liam,dalej trzymając mnie w uścisku. Puściłam go i spojrzałam na swojego ojca. Zapewne od tego czasu zaczął mnie nienawidzić jeszcze bardziej. Jeśli to oczywiście możliwe.

- Jesteś nieodpowiedzialna. Nie zawsze taka byłaś, więc myślałem, że to okres przejściowy. Jak widać nie. Dlatego, jako że jestem twoim ojcem, zabraniam ci spotykać się z tym kryminalistą Stylesem. - Nie mogłam w to uwierzyć. Po trzech zasranych miesiącach przypomniał sobie, że istnieję i na wejściu ma zamiar mną rządzić? H a h a.

- On nie jest kryminalistą. Holly - Odwróciłam się w stronę przyjaciółki. - Ty powinnaś o tym wiedzieć najlepiej. W końcu wiele cię z nim łączy. - Jej oczy otworzyły się szerzej a usta rozchyliły się pod wpływem szoku. Ona dobrze wiedziała, o czym mówię.

- Ale jest niebezpieczny. - Wtrącił się Liam. - Dlatego byliśmy na policji. - I kolejna dawka szoku, zaskoczenia i zdenerwowania. Jej, mam dobrych dilerów. 

- Gdzie kurwa byliście? - Wyszeptałam z zawodem. Nie spodziewałam się tego po nich. 

- Dla twojego dobra. - Powiedział Zayn i poklepał mnie po ramieniu. Zrzuciłam jego rękę z mojego ciała z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy.

- A ty się do chuja nie odzywaj, bo wcale lepszy od Stylesa nie jesteś. - Warknęłam w stronę mulata.

- Co? O czym mówisz?

- Pamiętasz twoją byłą dziewczynę? - Spytałam a chłopak potwierdził, kiwając głową. - A pamiętasz, co jej zrobiłeś? - Zayn zamilkł i wyraźnie pobladł. Wyglądał, jakby był chory. Odwróciłam się do dziewczyn, które dalej stały w holu, mocno rozkojarzone.

- Vanessa ...

- Już wszystko wiem, Holly. Nie tłumacz się. - Warknęłam i spojrzałam na nią z pogardą. Nie potrafiłam inaczej. W tamtej chwili nienawidziłam jej.

- Vanessa, o czym mówisz? - Perrie zmarszczyła brwi. Podeszłam do niej i chwyciłam lekko za ramiona.

- Nie chcę mieszać się między ciebie i Zayna. Pogadaj z nim w cztery oczy, a dowiesz się, o co mi chodzi. - Puściłam jej ramiona, tracąc z nią kontakt fizyczny i pobiegłam do swojego pokoju. Byłam zła. Na Holly, na Zayna, Liama, Toma i przede wszystkim na samą siebie. Bo nie potrafiłam pomóc innym, a przede wszystkim sobie.





_____________________________________________________________

No i jest czternasty. Wiem, że miał być dłuższy, ale z powodu braku weny udało mi się napisać tylko tyle. Ale to zawsze coś, niż żebym miała nic nie dodać ;)

Śmiało komentuuuujcie. Wasza opinia naprawdę dużo dla mnie znaczy. Poza tym nic Wam się nie stanie, jeśli poświęcicie kilka sekund na napisanie czegoś od siebie i wywołacie uśmiech na mojej twarzy, prawda? haha

Ogromnie Wam dziękuję za 4 000 wyświetleń i 15 obserwatorów!

Podnoszę poprzeczkę 10 komentarzy = next :)

Love ya xoxo

piątek, 23 sierpnia 2013

Thirteen.

Dotarłam na brzeg jeziora po drugiej stornie i usiadłam na jednym z kamieni. Słońce zdążyło już dobrze je nagrzać, więc lekko pisnęłam, gdy moja skóra zetknęła się z gorącym kamieniem. Przycisnęłam nogi do klatki piersiowej i zacisnęłam mocno oczy, powstrzymując łzy.

-Hej, wszystko w porządku? - Usłyszałam ochrypły głos Harry'ego a na moim ramieniu spoczęła jego duża dłoń.

- Daj mi spokój. - Wymruczałam, nie spoglądając na niego. On usiadł obok mnie, cały czas bacznie mi się przyglądając.

- Nie dam. Przyjechałaś tu ze mną i ja biorę za ciebie całą odpowiedzialność, jako że nie jesteś pełnoletnia. - Fakt, to, że Harry jest ze mną w klasie, nie znaczy, że musi mieć tyle lat co ja. Ale od kiedy stał się taki odpowiedzialny? To kolejny głupi żart czy on naprawdę się zmienia? - O co chodzi z twoim ojcem?

Nie odpowiedziałam. Nie chciałam o tym rozmawiać. Jeszcze brakuje tego, żebym zaczęła ryczeć.

- Van, proszę.. Powiedz mi. - Powiedział spokojnie i dość cicho, jakby bał się, że ktoś mógłby nas usłyszeć. A przecież nikt nie mógł tego zrobić, byliśmy tam sami ... prawda?

- Huh, mój ojciec ... nigdy się mną nie interesował. Nie zwracał na mnie uwagi, dla niego praktycznie nie istniałam ... Dalej nie istnieję. Przez te wszystkie lata Emily była tą najważniejszą i najlepszą córką. Jedynie mama się mną interesowała. Kochała mnie. Dalej byłabym szczęśliwa, gdyby ... gdyby ona nie umarła. Mój ojciec wmówił mi, że potrącił ją samochód, ale ja znalazłam jej pamiętnik i tam było napisane, że jest chora. I teraz sama już nie wiem, czy mam dalej wierzyć w to, że ktoś ją ... zabił ... - W tym momencie nie wytrzymałam i najnormalniej w świecie rozpłakałam się. Harry przysunął się bliżej i objął mnie ramieniem, przyciskając lekko  moją głowę to jego klatki piersiowej.

- Przykro mi. - Mruknął i pogładził mnie po włosach.

- Skoro zwierzyłam ci się z części mojego życia, do której wolałabym nie wracać, teraz twoja kolej. - Oderwałam się od jego mokrego ciała i spojrzałam na niego.

- Dobrze, więc ... co chciałabyś wiedzieć? - Spytał, kładąc swoje dłonie na kolanach.

- Chcę wiedzieć wszystko, co ma związek z Holly Williams. - Powiedziałam stanowczo. Harry wyraźnie zdenerwował się, ale nie chciał tego dać po sobie poznać. Zmarszczył brwi, co spowodowało pojawienie się zmarszczek w ich okolicy a jego kolczyk, który tkwił w jednej z nich, zmienił swoje położenie na jego twarzy. Tęczówki Harry'ego stały się ciemne a rysy szczęki zaostrzyły się. Spuścił swój wzrok ze mnie, jakby szukał odpowiedzi w trawie, ale po chwili ponownie spojrzał na mnie.

- To chyba nie powinno cię interesować. - Zacisnął usta, tworząc z nich prostą kreskę.

- Powinno. Holly to moja przyjaciółka a ty jesteś moim ... - Przerwałam, bo tak naprawdę nie wiedziałam, co powiedzieć.

- Twoim kim? - Spytał a na jego twarzy pojawił się ten podejrzany uśmieszek, którego nie dało się odczytać na żaden sposób.

- Uhm ... znajomym. - Odwróciłam twarzy, by nie mógł zobaczyć, jak moje policzki w tamtym momencie stają się czerwone. Harry zaśmiał się pod nosem i przybliżył usta do mojego ucha.

- Słodko wyglądasz, gdy się rumienisz. - Przygryzł lekko płatek mojego ucha, ale ja zignorowałam to.

- Nie odpowiedziałeś mi na pytanie. Co łączy cię z Holly? - Spytałam stanowczo, starając się nie myśleć o jego ręce, ułożonej na moim udzie i głaszczącej lekko moją skórę. W chwili, gdy skończyłam zdanie, on przerwał 'pieszczotę' i westchnął głęboko.

- Nie wiem, czy jestem gotowy na takie wyznanie ... Innym razem, zgoda? - Spytał, a ja odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu głęboko w oczy. Widziałam w nich cierpienie, przeprosiny i zmieszanie. Może powrót do przeszłości, do wspomnień to dla Harry'ego za dużo? Może powinnam mu odpuścić. Jednak skoro tak go to męczy, nie wiem, czy będę w stanie wrócić do tej rozmowy z Harry'm. Może lepiej będzie, jeśli pogadam z Holly. Oboje są mi winni wyjaśnienia.

- Obiecujesz? - Spytałam, układając usta w dzióbek. Nie wiem, czemu to zrobiłam ... po prostu.

- Obiecuję. - Wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i cmoknął mnie lekko w usta. Popatrzyłam na niego karcąco, ale po chwili zaśmiałam się. Chłopak odwzajemnił to i wstał.- Chodź.

Wyciągnął rękę w moim kierunku. Złapałam jego dłoń i podciągnęłam się na niej, próbując wstać. Udało mi się to i już po chwili stałam o własnych siłach, obok Harry'ego. Chłopak splótł nasze palce razem, tworząc jedność i pociągnął mnie w stronę, gdzie siedziała reszta naszych ... uhm, jego znajomych.

- Candace jest naprawdę fajna. - Mruknęłam pod nosem, gdy zbliżaliśmy się do nich, ale byliśmy dość daleko, że na bank nas nie usłyszeli.

- Mówiłem ci. - Zaśmiał się Harry. Było mi jednak głupio. Harry chciał jedynie poznać mnie ze swoją znajomą, a ja zachowałam się jak podła suka i obraziłam go. Fakt, że jemu nieraz zdarzyło się mnie obrazić, ale źle się czułam z tym, co powiedziałam.

- Harry, przepraszam za to, co powiedziałam w domu. O tobie. I Candace. - Spojrzałam na niego przepraszająco. Miałam nadzieję, że nie ma mi tego za złe. Nie chciałam, by myślał o mnie źle. Chociaż pewnie tak jest.

- W porządku. - Posłał mi ciepły uśmiech i cmoknął mnie w policzek. Oddałam uśmiech i szczęśliwa usiadłam na kocu, obok Candace. Ta podała mi zimną butelkę coli, którą uprzednio otworzyła. Przyłożyłam szklaną szyjkę do ust i upiłam znaczny łyk orzeźwiającego napoju. 

Liam's pov

-Hej, a gdzie Vanessa? - Spytała Danielle, wstając z kanapy i równocześnie wyślizgując się z moich objęć.

-Pojechała z Eleanor za miasto, na działkę jej rodziców. - Powiedziałem, podnosząc się do pozycji siedzącej. Sługo jednak w niej nie wytrzymałem i wstałem, udając się do kuchni. Danielle powtórzyła mój ruch i po chwili oboje siedzieliśmy prze drewnianym stole.

-Ale Eleanor nie ma żadnej działki za miastem. Poza tym jej rodzice nie żyją, a siostra przeprowadziła się do Niemczech. - Stwierdziła wyraźnie zdziwiona Danielle. Zmarszczyłem brwi, starając się analizować każde słowo osobno, by w końcu dotarło do mnie, że Vanessa mnie okłamała. Jednak byłem w lekkim szoku, by móc powiedzieć coś sensownego.

- Uhm, momencik ... Sugerujesz, że Vanessa mnie okłamała, żeby ... wymigać się od szkoły?- Spytałem, kładąc obie dłonie na blacie. Westchnąłem głęboko i wstałem z miejsca, próbując się uspokoić. 

- Nie wydaje mi się, żeby wyjechała dobrowolnie. - Spojrzała na mnie znacząco. - Wydaje mi się, że Harry maczał w tym palce.

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Harry pomógł Vanessie, prawda, ale to nie daje mu wolnej ręki w stosunku do niej. Nie może sobie jej zabierać gdzie chce, na nie wiadomo ile i do tego nie odzywać się przez ten cały czas. Myślałem, że mu wybaczę, ale w tym momencie stracił ostatnią szansę. Zacisnąłem mocno oczy, starając się uspokoić, ale to nic nie dało. Wręcz przeciwnie, stałem się jeszcze bardziej zły. Jak on śmiał? Oby tylko nic jej nie zrobił. Zabiję go, gdy go spotkam. A Vanessa? Ma przejebane. Wbiegłem do przedpokoju i zacząłem energicznie ubierać buty.

-Gdzie idziesz? - Spytała przerażona Danielle piskliwym głosem. Spojrzałem na nią, ale po chwili wróciłem wzrokiem na mojego buta, którego aktualnie zakładałem. Chwyciłem kurtkę i zarzuciłem ją na ramiona.

-Jadę do Eleanor. Chyba musi mi coś wyjaśnić. Zostań tu, zaraz wrócę. - Cmoknąłem Danielle w usta i wyszedłem trzaskając drzwiami.

Vanessa's pov

-Harry, możemy już wrócić? Czuję się zmęczona. - Wymruczałam, gdy ten kładł głowę na moich kolanach. Zdjął okulary przeciwsłoneczne i spojrzał na mnie wyraźnie zdziwiony.

- Chcesz już wracać? - Spytał, jakby nie słyszał, co przed chwilą powiedziałam. Westchnęłam lekko, przymykając powieki. Kręciło mi się w głowie. Mówiłam mu, że jestem zmęczona, czy on do jasnej choler nie mógłby zawieźć mnie do tego pierdolonego domu z łaski swojej? Chcę się położyć ... na materacu ... i spać. Potrzebuję odpoczynku. - Okay.

Co? Tylko 'okay'? Żadnych protestów? Obelg? Naśmiewania się z mojej osoby? Nic? Wow, jestem pod wrażeniem. Harry podniósł się i otrzepał z piachu, po czym podał mi rękę, pomagając wstać. Moje bikini było już suche, więc bez problemu mogłam założyć na siebie ciuchy w których przyjechałam. Pożegnaliśmy się z  j e g o znajomymi i wsiedliśmy do czarnego range rovera, którym przyjechaliśmy. Słońce właśnie zachodziło za horyzont, więc zrobiło się dość ciemno. Nagle moja głowa zaczęła pulsować. Czułam, jak rozrywa mnie od środka. Starałam się skupić na drodze, ale moje powieki z każdą sekundą stawały się coraz cięższe. Ostatnią rzecz, jaką pamiętam, to uśmiechający się Harry, wpatrzony w przednią szybę. Jebane zmęczenie.

***

Obudziłam się w łóżku, w domu, który Harry 'pożyczył' sobie od rodziców Holly. Albo od jego rodziców. Mniejsza z tym. Odkryłam kołdrę i ... chwila, czemu mam na sobie koszulkę Harry'ego i moje majtki? Przecież jeszcze kilka godzin temu miałam na sobie bikini i ... Harry mnie przebrał? To znaczy, że widział mnie ... n a g o? Kurwa, to trochę bezczelne, ale czego mogłam spodziewać się po tym dupku? Postawiłam bose stopy na zimnej podłodze i zeszłam na dół. W całym domu było ciemno, więc trudno mi było odnaleźć się w mroku. Cudem doszłam do schodów i zeszłam po nich bez najmniejszego upadku, czy potknięcia. Telewizor w salonie był włączony, więc założyłam, że Harry tam jest. I był. Zasnął na kanapie, oglądając jakiś denny serial, w którym bohaterzy nienawidzą się przez dwa sezony a potem jakby nigdy nic zakochują się w sobie i żyją długo i szczęśliwie. Wiem to, bo to mój ulubiony serial h a h a. Wyłączyłam telewizor, który był moją jedyną pomocą w bezpiecznym dotarciu do kuchni, a Harry mruknął niezadowolony. Chyba go obudziłam ... ale nawet się nie poruszył. Poszłam do kuchni i zaświeciłam małą lampkę nad okapem. Otworzyłam i przeszukałam kilka szafek w poszukiwaniu aspiryny lub czegokolwiek innego na ból głowy.

- Ładnie to tak grzebać ludziom po szafkach? - Usłyszałam szept, a duże dłonie umieszczone zostały na mojej talii. Wiedziałam, że to Styles, ale wystraszyłam się i to nie na żarty. W przerażeniu i panice podskoczyłam lekko, piszcząc i upuszczając pudełeczko z lekami na zimne kafelki.

- Kurwa mać. - Obróciłam się w jego stronę i przeklęłam prosto w jego twarz. Harry nic nie odpowiedział, ale w półmroku widziałam, że się uśmiecha. Przycisnął mnie do blatu kuchennego i otarł się swoim nosem o mój, a jego ręka powędrowała na moje ramię, gładząc lekko moją skórę, co przyprawiło mnie o ciarki. Starałam się zignorować jego zachowanie, co było piekielnie trudne i wyślizgnęłam się z jego objęć. Pozbierałam lekarstwa, które leżały beztrosko na ziemi i wrzuciłam je do zielonego, wiklinowego koszyczka, gdzie ich miejsce. Położyłam je na blacie i wyciągnęłam pojedynczą tabletkę, którą połknęłam, popijając wodą. Harry przyglądał mi się uważnie, gdy odkładałam leki na swoje miejsce. Mierzył mnie wzrokiem, jakbym była ofiarą. Bo jestem. Tak, tak, proszę państwa, o to ja! Nazywam się Vanessa Grey i jestem ofiarą Stylesa. Zazdrościcie mi, co nie? Mam nadzieję, że podczas czytania tego, wyczułaś sarkazm. - Uhm, Harry? Dlaczego mam na sobie twoje ciuchy?

- Chyba nie chciałaś spać w wilgotnym bikini, prawda? - Zaśmiał się, przysuwając do mnie i całując delikatnie w szyję.

- Mogłeś mnie obudzić. Sama bym się przebrała. - Odsunęłam się od niego z lekkim zawstydzeniem i obrzydzeniem.

- Wyglądasz tak słodko, gdy śpisz. Nie miałem serca cię budzić. - Ponownie przyciągnął mnie do siebie. Byliśmy tak blisko, że nasze czoła stykały się ze sobą, a mój oddech przyśpieszył. Chyba liczył na taki efekt.

-Odsuń się, chcę iść spać. Jestem zmęczona. - Mruknęłam, starając się trzymać go na dystans, co nie wychodziło mi najlepiej. - Wracam do łóżka.

-Zaraz do ciebie przyjdę. - Powiedział i wpił się zachłannie w moje usta. Nie potrafiłam mu się oprzeć, więc odwzajemniłam pocałunek. Trwaliśmy w nim przez dłuższą chwilę, ale w pewnym momencie opamiętałam się i 'odkleiłam' od ust chłopaka. Ten mruknął z niezadowolenia.- Ugh, czy ty zawsze musisz kończyć w nieodpowiednim momencie?

Zaśmiałam się z jego komentarza i żeby nie zostawić go z niczym pocałowałam ostatni raz na odchodne. Wbiegłam szybko po schodach i już po chwili leżałam w miękkim, dwuosobowym łóżku. Przykryłam się kołdrą i zamknęłam oczy, czekając na sen. Nie potrafiłam się jednak uspokoić. Przewracałam się z boku na bok, nie mogąc znaleźć odpowiedniej pozycji dla mnie. Poczułam, jak materac ugina się pod ciężarem Harry'ego, a ten kładzie się obok mnie. Jak on tu wszedł, tak cicho? Przecież drzwi były zamknięte, a skrzypią, jak cholera jasna. Co on kurwa ninja jakiś? Dłoń Harry'ego powędrowała na moje biodro, ale szybko strzepnęłam ją. Co on sobie myśli? Kazał mi spać na podłodze, a teraz pakuje mi się do łóżka? Popchnęłam go mocno, zrzucając z łóżka, słysząc przy tym głośne uderzenie o podłogę. Zaśmiałam się, ale po chwili znieruchomiałam. A co jeśli Harry się zdenerwuje i coś mi zrobi? Kurwa, nie pomyślałam o tym ...

-Głupia suko. - Zaśmiał się Harry i usiadł po turecku przy brzegu łóżka. Nachyliłam się do niego i spojrzałam mu prosto w oczy. Pomimo tego, że w pokoju było ciemno jak w dupie, widziałam jego zielone tęczówki, które w tamtej chwili tryskały energią.- Dobranoc.

-Dobranoc. - Mruknęłam, a on pocałował mnie po raz ostatni i ułożył się wygodnie na kremowym materacu. Położyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą, czekając na sen.

Liam's pov

Zapukałem głośno do drzwi mieszkania Eleanor i czekałem aż otworzy. Po chwili drewniana powłoka zmieniła swoje położenie a w wejściu ujrzałem Eleanor. Miała na sobie krótkie spodenki i koszulkę Louisa. Jego ulubioną koszulkę.

- Liam? Co ty tu robisz? - Spytała, wyraźnie zdziwiona i zakryła swój ubiór za drzwiami, lekko je przymykając.

- O to samo chciałem zapytać ciebie. Dlaczego mnie okłamałaś? - Zmarszczyłem brwi, a ona spuściła wzrok.

- Musiałam. Przepraszam. - Jej głos załamał się, a w oczach pojawiły się łzy. Zrobiło mi się jej szkoda. Nie chciałem, żeby poczuła się urażona. Podszedłem do niej, ale zatrzymałem się w połowie ruchu. Oparłem się o barierkę na klatce schodowej i spojrzałem na nią z żalem.

- Czy to sprawka tego chuja, Stylesa? - Warknąłem, wściekły. To było pytanie retoryczne. Wiedziałem, że to on. Eleanor pokiwała głową, co potwierdziło moją teorię, nasuniętą przez Danielle. - Gdzie oni są? Za ile wrócą?

- Nie wiem, gdzie są. Wrócą za kilka dni, tyle wiem. Przepraszam cię Liam. Nie chciałam cię okłamywać. - Spojrzała na mnie przepraszająco, marszcząc czoło, co przyczyniło się do pojawienia się malutkich zmarszczek na jej twarzy.

- Rozumiem. Bądź spokojna, nie mam do ciebie żalu. Dzięki za rozmowę. - Pożegnałem się z Eleanor i wybiegłem wściekły z klatki schodowej. Wsiadłem do land rovera, którego musiałem odebrać spod domu Holly Williams i wróciłem do domu, do Danielle. Ten jebany dziwkarz Styles pożałuje tego. A Vanessa? Ma przejebane, ale o tym już wspominałem wcześniej. Zaparkowałem samochód przed willą, która tymczasowo była moim domem i trzasnąłem drzwiami, wchodząc do środka. Danielle, gdy mnie zobaczyła, wstała z krzesła, na którym obecnie siedziała i  podbiegła do mnie w zniewalająco szybkim tempie.

- Dowiedziałeś się czegoś? - Spytała, łapiąc mój podbródek, tak bym na nią spojrzał. Wbiłem wzrok w jej czekoladowe tęczówki i natychmiast się uspokoiłem. Cóż, tak działa na mnie Danielle. Zawsze tak działała.

-Pojechała z Harrym. Chciałbym tylko wiedzieć, gdzie są.

- Co zrobisz, gdy wrócą? - Spytała, gładząc opuszkiem palców mój policzek. Spojrzałem jej głęboko w oczy i westchnąłem ciężko.

- Harry dostanie wpierdol a Vanessa ... Uhm, ona już ma przesrane.



________________________________________________________________

1. Yay 13 skończony. Co myślicie? Wg mnie nie jest najgorzej, choć mogło być lepiej. Rozdział którtki, bo krótki, ale następny będzie dłuższy.
2. Na pewnym blogu zauważyłam taką pisownię, jak w tym poście i rzeczywiście dzięki temu tak lepiej się czyta.
3. Zmieniłam także wygląd, podoba się? :)
4. Błagam was komeeentujcie, każdy wasz komentarz dużo dla mnie znaczy.
5. Pod ostatnim postem nikt mi nie odpisał, więc jeśli przeczytasz tą notkę, na końcu komentarza napisz 1D3D. Chcę wiedzieć po prostu ile osób interesuje się tym, co mam do powiedzenia. :) xoxo

piątek, 16 sierpnia 2013

Twelve.

-Masz.- Mruknął Harry, podając mi talerz z naleśnikami. Muszę przyznać, że wyglądały bardzo smakowicie.

-Dzięki.- Mruknęłam i wzięłam się za jedzenie.- Całkiem niezłe.- Powiedziałam, biorąc kolejny kawałek do ust.

-Niezłe? Tylko na tyle cię stać?- Zaśmiał się.

-No dobra, są genialne. Kolejny punkt dla ciebie.- Przyznałam. te naleśniki były cudowne. Sama nie wiem, skąd Harry umie gotować.. w ogóle nie przypuszczałabym, że umie zrobić n a w e t naleśniki i to w dodatku takie wyśmienite. Uśmiechnęłam się sama do siebie i połknęłam kolejny kawałek. Wzięłam do ręki przezroczystą szklankę z zielonymi wzorkami w kształcie liści u spodu i napiłam się soku pomarańczowego, który Harry w ł a s n o r ę c z n i e zrobił przed chwilą. Pomijając jego charakter i podejście do kobiet oraz brak uczuć, to po prostu chłopak idealny.

-Jest już dwa : zero. Jak masz zamiar mi się odwdzięczyć?- Mruknął tym swoim seksownym głosem, który wprawiał mnie w zakłopotanie ale zarazem w podniecenie. - Wiesz, moglibyśmy...- Dobrze wiem, co miał na myśli, więc o mało co nie zakrztusiłam się, pijąc.

-Nie ma takiej opcji. Ani dziś, ani jutro, ani nigdy.- Mruknęłam, odkładając szklankę na tekturową podstawkę, która leżała na ciemnobrązowym stoliku, na tarasie.

-Kiedyś zmienisz zdanie, słoneczko.- Syknął dość łagodnie, mrużąc oczy.

-Ugh, przestań tak do mnie mówić, to denerwujące.- On tylko przysunął się do mnie bliżej i uśmiechnął.

-Słoneczko, słoneczko, słoneczko, słoneczko, słoneczko...- Nie przestawał. Nie mogąc już dłużej tego słuchać, wywróciłam oczami i wpiłam się zachłannie w jego usta. On przestał mnie wkurwiać i pogłębił pocałunek. Po chwili wepchnęłam język do jego ust, a on po chwili zrobił to samo. Wymienialiśmy się śliną jeszcze przez chwilę, po czym oderwałam się od niego i wytarłam usta dłonią.

-Dwa : jeden.- Mruknęłam, uśmiechając się sztucznie w stronę chłopaka.

-A to za co było?- Spytał i uśmiechnął się zadziornie, ukazując rząd białych zębów.

-Zdenerwowałeś mnie.- Rzuciłam obojętnie w jego stronę i chwyciłam talerz i szklankę, które zaniosłam do kuchni a chłopak poszedł za mną.

-Czyli muszę cię częściej denerwować.- Zaśmiał się. Ale częściej to ty już mnie denerwować nie możesz, palancie.

-Denerwowanie mnie jest u ciebie na porządku dziennym. Denerwujesz mnie w każdym dniu, godzinie, minucie i sekundzie. Ogarnij się i daj mi spokój choć przez chwilę.- Syknęłam, myjąc brudny talerz.

-Oj, jeszcze sporo się musisz nauczyć.- Zaśmiał się. Przestań się śmiać, bo wezmę nóż i cię nim dźgnę. Najlepiej tym niebieskim, jest najostrzejszy... Kurwa, przebywanie z nim nie wpływa dobrze na moją psychikę. Nawet już zaczęłam myśleć tak, jak on. A pro po nauki.. Weź się naucz, co to szacunek do innych, okay?- Chodź.

-Gdzie?- Spytałam, patrząc krzywo na dłoń, którą wyciągnął w moją stronę.

-Sama wspomniałaś, że jest gorąco. Możemy pojechać nad jezioro...- Powiedział dość spokojnie, uśmiechając się przyjaźnie. Oh, tak za tobą tęskniłam, szczery uśmiechu Harry'ego. Błagam, nie opuszczaj mnie, jesteś taki piękny... Dobra, czy ja przed chwilą zaczęłam w myślach mówić do uśmieszku Harry'ego? Czy mnie really popierdoliło?

-Gdzie dokładniej?- Spytałam podejrzliwie mrużąc oczy.

-Tu niedaleko jest niewielkie jezioro. Należy to mo..- chrząknął.- Do rodziców Holly. Ten dom też jest ich.- Wytłumaczył.

-Nie miałeś zamiaru powiedzieć, że to wszystko należy do rodziców Holly. Miałeś na myśli swoich rodziców, prawda?-Spytałam, a raczej stwierdziłam, krzyżując ręce na piersiach.

-Nie, coś ci się wydawało ...- Mruknął i zmarszczył czoło.

-Słyszałam, jak.- Przerwał mi, nie pozwalając dokończyć zdania.

-Zamknij się głupia dziwko! Ty nic nie rozumiesz!- Krzyknął i walnął pięścią w stół. To jednak nie pozwoliło mu do końca się uspokoić, więc kilka szklanek, które stały na blacie, po chwili z hukiem roztrzaskały się o zimne kafelki w kuchni. Harry spojrzał na mnie. Jego tęczówki były czarne, ale po chwili odzyskały swój naturalny, zielony kolor, gdy zobaczył moją przerażoną twarz. Rozluźnił szczękę, a dłonie, które zamienił w pięści, odzyskały swój naturalny kształt. Chłopak zrobił krok w moją stronę, ale ja wyminęłam go. Ten jednak nie dawał za wygraną i chwycił moje ramię swoją, o dziwo, ciepłą ręką. On, jego spojrzenie, skóra, a nawet charakter zawsze były zimne. Poluźnił uścisk, który powstrzymywał dopływ krwi do mojej ręki i pogładził ją lekko.

-Przepraszam.- Wyjąkał, spuszczając wzrok.- Nie powinienem był cię tak nazywać. nie chciałem, byś poczuła się urażona.- Czy... czy on właśnie mnie przeprosił?

-Słucham?- Spytałam z niedowierzaniem.

-Słyszałaś.- Warknął. Och, stary Styles, takiego jakiego nie lubię powraca.- Chcesz jechać, czy cały czas będziesz siedzieć w domu?- Zmienił temat i chwycił kluczyki do samochodu.

-Uhm, czemu nie?- Moją odpowiedzią, na którą zbierałam się dość długo, poprawiłam mu humor.- Będziemy sami?

-Nie. Niall, Jim i jego dziewczyna Candace też tam będą. - Wymruczał, zbierając szkło z podłogi.

-Uhm.- Jedynie tyle zdołałam z siebie wydać. Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć.

-Oni są naprawdę spoko. Na pewno polubisz Candace, to fajna dziewczyna.- Uśmiechnął się.

-Co, ją też przeleciałeś?- Burknęłam pod nosem. Harry zaprzestał wszystkiego co robił i spojrzał na mnie pogardliwie.-To nie było miłe, wiem. Przepraszam. Nie chciałam tego powiedzieć... Nie wiem czemu w ogóle to...- Przerwał mi, ujmując moją twarz w swoje dłonie.

-Wiem, co miałaś na myśli. Nie przejmuj się, wiem, jaki jestem i doskonale zdaję sobie z tego sprawę.- Powiedział obojętnie i wrócił do poprzedniej czynności.- Idź się przebrać.

 Zgodnie z jego poleceniem poszłam na górę i wyjęłam z torby neonowe bikini w kolorze zielonym, które idealnie pasowało do mojej opalonej skóry. Na wierzch zarzuciłam to, w co ubrana byłam wcześniej i zeszłam na dół. Harry właśnie pakował do niewielkiej, fioletowej torby kilka ręczników, koc i olejek do opalania. Czyli zapowiada się genialny dzień. Razem wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy z podjazdu. Podczas jazdy nie rozmawialiśmy zbyt wiele, ale zdarzało nam się wymienić parę zdań i to o dziwo nie złośliwych. Byliśmy dla siebie ... mili. Ciszę, która panowała aktualnie między nami, przerwała moja ulubiona piosenka, którą właśnie puścili w radio. Nie zastanawiając się zbyt długo, sięgnęłam ręką do pokrętła i podgłosiłam ją, po czym uśmiechnęłam się sama do siebie.

-Lubisz Linkin Park?- Spytał uśmiechnięty Harry, manipulując sprawnie kierownicą, co przyczyniało się do prowadzenia auta.

-Yup. - Zaśmiałam się.  Harry zatrzymał samochód i kazał mi wysiąść. Posłuchałam go i już po chwili moje stopy dotknęły ziemi. Chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę niewielkiej plaży, gdzie siedzieli już jego znajomi. Rozpoznałam jedynie tego blondyna, Nialla, który uśmiechnął się, gdy nas zobaczył.

-Hej Harry.- Przywitali się z nim. Chłopak wydobył z siebie ciche 'cześć' i przyciągnął mnie do siebie.

-To jest Vanessa.- Położył swoją dłoń na moim biodrze. Uśmiechnęłam się do nich.- Candace, zajmiesz się nią?

-No pewnie.- Zachichotała, podbiegając do mnie, a Harry usiadł obok Nialla.-Hej, jestem Candace, ale to już pewnie wiesz. 

Uśmiechnęła się. Candace to niewysoka blondynka, z niebieskimi oczami i idealnie opalonym ciałem, które eksponowała, zakładając na siebie czarne, skąpe bikini.

-Hej Candace. Vanessa.- Podałam jej rękę, a ona uścisnęła ją. Harry wyjął brązowy koc i rozłożył go na gorącym piasku. Candace usiadła na nim i poklepała dłonią miejsce obok siebie, na znak, bym usiadła koło niej.

-Hej, spokojnie Candace. Daj jej się rozebrać.- Zaśmiał się Harry. Ja zmierzyłam go wzrokiem i ściągnęłam z siebie spodenki. Chwyciłam dół bluzki i podciągnęłam go do góry, ściągając z siebie. Harry przygryzł wargę, przyglądając mi się, a ja przewróciłam oczami i wyciągnęłam z torby oliwkę. Spojrzałam na chłopaka, który oderwał się od rozmowy ze znajomymi, gdy ten wstał i wyjął olejek z moich rąk. Stanęłam do niego tyłem i po chwili poczułam jego dłoń na moim ciele, która rozmasowywała tłusty płyn po mojej skórze. Następnie przysunął się do mnie, a jego dłoń powędrowała na mój brzuch. Pocałował mnie z policzek, a potem wrócił na swoje dawne miejsce. Ja usiadłam obok Candace, która oderwała się od rozmowy z Jimem i przeniosła wzrok na mnie.

-A więc, jesteś ... dziewczyną Harry'ego?- Spytała wyraźnie zdziwiona. Pewnie nie przypuszczała, że Harry'emu uda się być z dziewczyną dłużej niż jedną noc. A Alison była tylko na pokaz, pewnie nikt o niej nie wiedział. Zabłysnęła tylko z tego, że kilka razy pokazała się u boku Harry'ego i już zdobyła nietykalność.

-Uhm, nie. Nie jestem jego dziewczyną. Ja nawet nie jestem jego 'koleżanką'.- Mruknęłam, rozwiewając wątpliwości Can.

-Huh, jesteście ze sobą dość blisko. Myślałam, że...- Przerwałam jej. Dobrze wiem, co chciała powiedzieć.

-To źle myślałaś.- Uśmiechnęłam się przyjaźnie.

-To co tu robisz?

-Sama nie wiem. Gdyby nie to, że dobrowolnie wsiadłam do jego samochodu, to mogłabym to uznać za porwanie.- Zaśmiałam się nerwowo i spojrzałam na moje paznokcie u stóp, na których widniał matowy, zielony lakier.

-Tak, znając Harry'ego jestem gotowa ci uwierzyć.- Uśmiechnęła się.- To co, opalamy się?

Zmieniła temat i ułożyła wygodnie na kocu. Z moich ust wydobyło się ciche potwierdzenie i położyłam się obok niej, zamykając oczy. Nie odzywałam się. Słyszałam, o czym rozmawiają Harry, Jim i Niall, ale nie interesowało mnie to. Myślałam o tym, co mogłoby się wydarzyć, a co by się nie wydarzyło, gdybym nie wsiadła z nim do samochodu. Zgwałciłby mnie? Pobił? A może dałby mi spokój... Tylko, że ja nie chciałam, żeby się ode mnie odczepił. Myślałabym o tym jeszcze przez dłuższy czas, gdybym nie poczuła, że coś, a raczej ktoś podnosi mnie z miękkiego koca. Otworzyłam oczy i ujrzałam uśmiechniętego Harry'ego, który zmierzał ze mną do wody. Wszedł na pomost i stanął na samym jego końcu, po czym spojrzał na mnie.

-Tylko spróbuj, a cie zabiję.- Warknęłam, a ten nieprzejęty moją groźbą, puścił mnie. Wpadłam do lodowatej wody, która w kontakcie z moim ciałem, wywołała dreszcze na skórze. Wynurzyłam się spod tafli przejrzystej wody i zaciągnęłam si świeżym powietrzem. Harry wskoczył do wody, ochlapując mnie przy tym kolejną turą wody. Podpłynęłam do niego i zbliżyłam swoją twarz do jego ucha.-Ostrzegałam. 

Wyszeptałam, po czym rzuciłam się na niego i zaczęłam lekko podtapiać. Ten szarpał się, a gdy z powrotem ujrzałam jego twarz na świeżym powietrzu, widziałam złość, wylewającą się z niego na wszystkie strony. Wystraszyłam się trochę i odsunęłam od niego, ale zaśmiałam się, gdy zauważyłam, że na twarzy chłopaka formuje się uśmiech.

Niall's pov

Patrzyłem na śmiejących się Vanessę i Harry'ego i nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Harry uśmiechał się do niej ... przyjaźnie. Nigdy tego nie robił, zwłaszcza do dziewczyny. Uważał, że każda laska to zwykła dziwka, która nie zasługuje na nic innego, tylko na cierpienie i obojętność, ale zmieniał zdanie, gdy zabierał je do siebie na noc. Dlatego dziwiłem się, że wytrzymał już tyle z Vanessą. Nienawidził odmowy, a każda laska, która powiedziała "nie" i tak lądowała z nim w łóżku, czy tego chciała, czy też nie. A teraz? Harry był ... opiekuńczy. Jakby bał się jej dotknąć, żeby się jej nic nie stało. Co ta laska z nim zrobiła? Oderwałem od nich wzrok i skierowałem go na telefon Vanessy, który znajdował się obok spodni Harry'ego. Zabrał jej telefon, a więc aż tak to się nie zmienił. Założę się, że zmusił ją, żeby tu z nim przyjechała, norma. Machnąłem do nich ręką, na znak, żeby do nas wrócili. Posłuchali mnie i już po chwili znaleźli się przy nas.

-Twój telefon.- Wskazałem na niego, gdy zwracałem się do Vanessy. Ta spojrzała na wyświetlacz a potem na Harry'ego. Posłała mu pytające spojrzenie i czekała na odpowiedź. Huh, czyli jednak Harry nią rządzi. Ta laska nie zmieniła go aż tak, jak myślałem.

-Odbierz.- Mruknął i założył czarne okulary przeciwsłoneczne.- Powiedz mu, że jesteś z Eleanor u jej rodziców na działce, za miastem. O mnie nawet nie wspominaj.- Dziewczyna pokiwała głową na znak, że się zgadza i przejechała mokrym palcem po ekranie swojego ipoda. Oddaliła się od nas i rozpoczęła rozmowę.

-Z kim ona rozmawia?- Spytałem, zwracając się do Harry'ego.

-Z nikim szczególnym.- Wymruczał i przyłożył do ust butelkę coca coli. Vanessa wróciła do nas i położyła telefon obok siebie. Nie musieliśmy długo czekać, aż zadzwonił ponownie. Ona spojrzała na wyświetlacz, zmarszczyła czoło i zignorowała dzwoniącą komórkę.

-Nie odbierzesz?- Spytałem dziewczyny, która była wyraźnie zdenerwowana. Ona nic nie odpowiedziała, tylko wzruszyła ramionami.

-Kto dzwoni?- Spytał obojętnie Harry nawet nie spoglądając na Vanessę.

-Tom... uhm, to znaczy... mój ojciec.- Mruknęła dziewczyna i spuściła wzrok.

-Odbierz.- Ciągnął Harry, teraz już patrząc na dziewczynę.

-Nie rób mi tego i nie karz mi odbierać.- Zacisnęła oczy z całej siły, powstrzymując łzy.

-Jeśli ty nie odbierzesz, ja to zrobię.- Powiedział stanowczo Harry i wyprostował się. Dziewczyna wywróciła oczami i chwyciła za telefon.

-Czego chcesz?- Warknęła do słuchawki.

Liam's pov

Vanessa wyjaśniła mi, że wszystko z nią w porządku i świetnie się bawi z Eleanor, ale w jej głosie wyczułem zdenerwowanie. Nie miałem pojęcia, co się za tym kryje, ale nie chciałem na nią naciskać. Zdziwiła mnie tylko jej prośba. Miałem więcej do niej nie dzwonić. Czy aż tak bardzo jej przeszkadzałem? Mniejsza z tym. Teraz na głowie miałem tylko jedno. Rozmowę z Emily. Już od dawna nie zachowywaliśmy się jak para i oboje dobrze o tym wiedzieliśmy. Oddaliliśmy się od siebie.

-Uhm, Emily ...- Zacząłem, gdy ona zeszła na dół.

-Musimy pogadać.- Właśnie to samo miałem na myśli.- Już od dłuższego czasu nie dogadujemy się...

-Poza tym nie było nam ze sobą najlepiej..- Chyba mieliśmy na myśli to samo, bo dokańczaliśmy za siebie zdania.

-Poznałam kogoś, a to co było między nami...- Przerwałem jej.

-Nie nie było między nami. To tylko zwykłe zauroczenie. Oboje jesteśmy zakochani w kimś innym...

-Niech każdy z nas pójdzie w swoja stronę...

-Ale zostańmy przyjaciółmi.

-Tak. - Uśmiechnęła się do mnie i przytuliła.- Dobrze, że się rozumiemy... Okay, umówiłam się z koleżanką, pa Liam. 

Pożegnałem się z dziewczyną i usiadłem na kanapie. Nie mogłem jednak długo na niej usiedzieć. Wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu. To był impuls. Czułem, że muszę się z nią zobaczyć. Zaparkowałem auto przed domem Danielle i wbiegłem do kamienicy. Pomimo tylu lat, dalej pamiętam, gdzie mieszka. Zapukałem cicho i nie musiałem czekać długo aż drzwi otworzą się a w nich stanie Dani. Spojrzała na mnie swoimi czekoladowymi tęczówkami i uśmiechnęła się.

-Liam? Hej, co ty tu robisz?- Spytała, wpuszczając mnie do środka.

-Przyszedłem pogadać, masz czas?- Oparłem się o drewniane drzwi, gdy je zamknęła.

-No pewnie. Ale najpierw jestem ci coś winna.- Podeszła do mnie i niepewnie złączyła nasze usta w pocałunku. Byłem lekko zaskoczony, ale po chwili odwzajemniłem pocałunek i wpiłem się zachłannie w jej usta.- Emily do mnie dzwoniła.- Mówiła między pocałunkami.- Wszystko mi wyjaśniła.- Oderwałem się od niej i spojrzałem głęboko w oczy.

-Kocham cię.- Mruknąłem, pocierając swoim nosem o jej.

-Ja ciebie też.- Obdarzyła mnie pięknym uśmiechem i ponownie pocałowała. Teraz będziemy już razem. Szczęśliwi


Vanessa's pov

-Pierdol się! - Krzyknęłam do słuchawki i zakończyłam połączenie.

-Dlaczego tak odzywasz się do ojca?- Spytał Harry, krzyżując nogi.

-Nie twój pieprzony interes.- Warknęłam, nie spoglądając na niego.

-Oddzwoń i go przeproś.- Mruknął obojętnie.

-Nie będziesz mi mówił, co mam robić.- Syknęłam.- W ogóle, skąd wiesz, co on czuje? A co ja mogę czuć? Nie znasz się na tym!

-Oddzwoń do niego i go przeproś, do jasnej cholery! Wiem, co mówię!- Krzyknął, a po moim policzku spłynęły łzy.

-Skoro tak ci na tym zależy to sam go kurwa przeproś.- Rzuciłam w niego telefonem, po czym wstałam z koca i ruszyłam przed siebie. Słyszałam, jak Harry woła moje imię, ale miałam to gdzieś. Zignorowałam wszystko.


______________________________________________________

Jest 12 yeah
9 komentarzy = next
jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, zostawcie komentarz tu ( KLIK )


wtorek, 13 sierpnia 2013

Eleven.

VANESSA'S POV

Nie miałam zamiaru wracać do szkoły, więc razem z Holly pojechałyśmy do niej. Zaparkowałam samochód przed niewielkim, żółtym domkiem z dość pokaźnym ogrodem i wysiadłam z land rovera, który pożyczył mi Liam. Holly wpuściła mnie do środka i skierowała od razu do swojego pokoju.

-Dzień dobry- Zdążyłam przelotnie powiedzieć w stronę rodziców Holly. Oni odpowiedzieli mi tym samym a dziewczyna pociągnęła mnie za rękę. Wbiegłyśmy po schodach i po chwili znalazłyśmy się w jej pokoju. Zupełnie inaczej go sobie wyobrażałam. Myślałam, że jej pokój będzie taki, jak mój, jeszcze przed metamorfozą. A on był... dziewczęcy. Lawendowe ściany, kilka plakatów Nirvany i Green Day... zajebiście wielkie łóżko, a takie najbardziej lubię. Na podłodze rozciągał się miękki, biały dywan i stała ogromna szafa wypchana zapewne ubraniami Holly.

-Inaczej go sobie wyobrażałaś, prawda?- Zaśmiała się Holly, rzucając plecak na biurko.

-Troszeczkę.- Uśmiechnęłam się i usiadłam na łóżku, przykrytym błękitną narzutą.- Ładnie tu.

-Dzięki.- Holly usiadła obok mnie, ale po chwili wstała.- Chcesz coś do picia?

-Wodę.- Uśmiechnęłam się ponownie, a ona wyszła z pokoju. Ja podeszłam do jej szafki nocnej, bo moją uwagę przykuło zdjęcie, które na niej stało. Była tam ona i jej brat. Holly niewiele mi o nim opowiadała, bo jak to mówiła, nie wracać do przeszłości. Na tym zdjęciu mieli po cztery lata, więc trudno było mi rozpoznać, z kim jest na tym zdjęciu. Jednak ten chłopiec kogoś mi przypominał. I to cholernie. te oczy... Nagle mój telefon zadzwonił. Lekko się wystraszyłam, ale odstawiłam spokojnie zdjęcie i chwyciłam za komórkę. Harry dzwoni. Ciekawe, czego znów chce... Mam go dosyć. Nie chcę słuchać tego, co ma do powiedzenia, nie chcę na niego patrzeć, nie chcę robić nic, co ma związek z nim. Odrzuciłam połączenie i usiadłam z powrotem na łóżku. Siedziałam w milczeniu. Jednak mój telefon znów zadzwonił, przerywając ciszę. Znów Harry. Zdenerwowana po raz kolejny odrzuciłam połączenie i wyłączyłam komórkę. W końcu miałam spokój. W końcu mogłam się uwolnić od Harry'ego choć na chwilę. W końcu mogłam być sama ze swoimi myślami. Tak mi się przynajmniej zdawało. Zadzwonił telefon domowy Holly. Spojrzałam na niewielki wyświetlacz na słuchawce, a to co zobaczyłam zdziwiło mnie. Skąd Harry ma numer d o m o w y Holly? I dlaczego Holly ma go zapisanego w kontaktach? Dlaczego, do kurwy?

-Halo?- Odebrałam i niepewnie zaczęłam rozmowę.

-Jak do ciebie dzwonię, to się kurwa odbiera.- Usłyszałam jego szorstki głos, przepełniony gniewem. Trochę się wystraszyłam, ale nie chciałam dać tego po sobie poznać. Wzięłam się w garść i kontynuowałam.

-Czego chcesz?- Warknęłam do słuchawki.

-Pogadać.- Mruknął i chciał dalej rozwinąć swoją wypowiedź, ale mu przerwałam.

-Nie mamy o czym gadać.- Stałam się bardziej odważna i stanowcza. Ten jedynie zaśmiał się w odpowiedzi.

-I teraz będziesz zgrywać niedostępną?- Ponownie usłyszałam jego szyderczy śmiech.- Nie bądź żałosna. Chcę się z tobą spotkać.

-Ale ja nie chcę.- Warknęłam i zacisnęłam z całej siły oczy.

-Słuchaj, słoneczko.- Powiedział ironicznie.- Nie denerwuj mnie, bo chyba nie chcesz, żebym był zły. Prawda?- Nie odpowiedziałam, tylko czekałam aż on coś powie. W sumie, nie chciałam go denerwować. Ja wiem do czego jest zdolny, a on wie ... gdzie jestem. Tylko do cholery skąd o tym wie?- No własnie. A więc przyjedź pod adres, który wysłałem ci sms'em  na twój telefon.

-Nie przyjadę.- Syknęłam i chwyciłam ze telefon, by go włączyć.

-Albo ty przyjedziesz do mnie, albo ja przyjadę po ciebie. Wybieraj.- Powiedział stanowczo  ale za razem obojętnie.

-Nie przyjadę. Nigdzie z tobą nie wyjdę.- Wycedziłam przez zęby, a po moim policzku spłynęła łza. No proszę, uczuciowa suka się we mnie obudziła. - Zostaw mnie, proszę.

-Nie błagaj, bo to ci nic nie da.

-Proszę.- Nie miałam zamiaru przerywać moich próśb. Wiem, że Harry ma gdzieś w sobie choć trochę wrażliwości, w końcu udało mi się odkryć jego jasną stronę i to w tak krótkim czasie.

-Albo ty przyjedziesz do mnie, albo ja przyjadę po ciebie. Wybieraj, kurwa!- Krzyknął do słuchawki, na co ja się przeraziłam i odskoczyłam lekko do tyłu.

-A jeśli nie wybiorę?- Spytałam z nadzieją, że da mi spokój.

-Nie chcesz wiedzieć, co wtedy.- Wystraszyłam się. Czy on miał na myśli.. gwałt? Czy chciał mi zrobić coś o wiele gorszego?

-Nigdzie nie jadę.- Mruknęłam, przełykając głośno ślinę. Teraz chyba go wkurwiłam i to ostro.

-Dobrze. W takim razie ja przyjadę po ciebie.- To były ostatnie jego słowa wypowiedziane dość spokojnie do mojej osoby a potem rozłączył się. Ja jeszcze przez chwilę stałam w zupełnym bezruchu, jakby choć najmniejszy krok mia mnie zabić. Jednak w końcu przemogłam się i zbiegłam na dół, do Holly.

-Umm, Holly?- Spytałam, wycierając łzy i weszłam do kuchni.-Wiesz...

-Musisz za chwilę iść. Tak wiem.- Powiedziała łagodnie. Na początku jej nie zrozumiałam, ale oświeciło mnie, gdy podniosła dokładnie taką samą słuchawkę telefonu, jak u niej w pokoju. A więc wszystko słyszała.- Tak mi cię szkoda.

 Podeszła do mnie i przytuliła mnie z całej siły. Tego właśnie potrzebowałam a tamtej chwili. Nie chciałam wykładów, ani rozmowy. Chciałam aby ktoś mnie przytulił. Niechętnie jednak oderwałam się od niej, gdy mój telefon zadzwonił. Na wyświetlaczu pojawiło się znienawidzone przeze mnie imię, a ja odebrałam.

-Jestem przed domem. Pożegnaj się ładnie z koleżanką i jedziemy. Masz pięć minut.- Warknął i zakończył połączenie. Ja ubrałam swoje buty, spojrzałam ostatni raz w stronę Holly i wyszłam w milczeniu. Harry zaparkował samochód po drugiej stronie ulicy. Gdyby nie to, że stał przed nim, nie pomyślałabym, że to jego auto. Chyba ukradł tego range rovera. Ale mniejsza z tym. Przeszłam na druga stronę ulicy i podeszłam do Harry'ego.

-Cześć kochanie.- Mruknął i zbliżył się do mnie, aby mnie pocałować, ale ja odwróciłam twarz, przy czym trafił w policzek.-Nie, tak się nie bawimy.

Uformował usta w dzióbek, gdy to mówił, co dość komicznie wyglądało, po czym złapał mój podbródek, przechylając go w swoją stronę i cmoknął mnie w usta. Nie odwzajemniłam pocałunku. Harry otworzył mi drzwi od strony pasażera, oh jaki on kurwa szarmancki, a ja w milczeniu wsiadłam do środka. On zatrzasnął drzwiami i sam usiadł obok mnie, na miejscu kierowcy. Odpalił silnik i ruszył. Dość długo jechaliśmy główną ulicą, po czym Harry skręcił w nieoznakowaną i nieoświetloną drogę, która przebiegała przez las. Spojrzałam prze okno. Stare, smukłe drzewa, które w mroku wyglądały przerażająco, rozciągały się po obu stronach jezdni. Właśnie kilka minut temu zaczęło padać, więc mogłam patrzeć jak krople deszczu powoli spływają po szybie. Jedno pytanie nurtowało mnie przez cały ten czas, ale szczerze mówiąc bałam się odezwać.

-Umm... Harry?

-Co znowu?- Spytał beznamiętnie, nie odrywając wzroku od drogi.

-Gdzie właściwie jedziemy?- Chrząknęłam i spojrzałam przez przednią szybę.

-Na małe wakacje.- Uśmiechnął się pod nosem. Co? Na jakie kurwa wakacje? Gdzie ty mnie wieziesz? Zawieź mnie do domu! I przestań się uśmiechać! Denerwujesz mnie, człowieku!

-Nie. Nigdzie z tobą nie jadę. Zatrzymaj samochód.- Mruknęłam i odpięłam pas. Ten jedynie zaśmiał się.

-Nie wygłupiaj się.

-Zatrzymaj samochód.- Starałam się opanować, ale średnio mi to wychodziło.

-Vanessa...

-Zatrzymaj samochód, do cholery!- Krzyknęłam. Moje nerwy kompletnie puściły. Nie mam już siły do tego chłopaka. Ten posłuchał mnie i zatrzymał pojazd.

-Wiesz chociaż, jak wrócić?

-Poradzę sobie.- Warknęłam i trzasnęłam drzwiami.  Miałam już dość tego cholernego dupka. Chciałam jak najszybciej do niego uciec. Skręciłam kilka razy, nie mając pojęcia, w która stronę iść. Ciągle padało, więc było bardzo zimno, a ja nie miałam swetra. Trzęsłam się jak cholera. W dodatku ta pieprzona mgła zasłaniała wszystko. Kompletnie nic nie widziałam. Postanowiłam skrócić sobie drogę, więc weszłam w głąb lasu. I po chwili tego pożałowałam. Było tam ciemno jak w dupie. Nie widziałam kompletnie nic. W dodatku, lekko się przeraziłam. Wszystko wydawało mi się być takie ... podejrzane. Potknęłam się o coś i przewróciłam na ziemię.

-Kurwa mać.- Przeklęłam i wstałam, otrzepując ubranie. Wytężyłam wzrok, by móc się przyjrzeć temu, przez co wylądowałam na ziemi. Gdy już wiedziałam, co to było, otworzyłam szeroko usta i zakryłam je zimną dłonią. Przede mną leżało ciało, jakiegoś faceta. Jego twarz była zmasakrowana, a całą reszta przykryta była liśćmi i gałęźmi. Ten, kto pozbywał się ciała, nie postarał się za bardzo. Byłam zszokowana. Czy to sprawka Harry'ego? Nie tylko on w tym mieście jest mordercą, wiem. Ale to on przyszedł mi pierwszy na myśl. No i kurwa, dlaczego? Nie mogąc dłużej patrzyć na zwłoki, wróciłam tam, skąd przyszłam. Teraz raczej biegłam. Chciałam jak najszybciej wydostać się z tam tond.  Odwróciłam się po raz ostatni, by spojrzeć za siebie i wbiegłam na ulicę. Byłam sama. Stałam na środku ulicy, padało jak cholera jasna, przed chwilą miałam bliższy kontakt z trupem i w dodatku nie wiem, jak wrócić do domu. Sama się sobie dziwię, ale chciałabym, żeby Harry wrócił po mnie. I proszę, moje życzenie spełniło się. Harry wysiadł z samochodu i pobiegł do mnie.

-I co? Jak powrót do domu ?- Zaśmiał się szyderczo. Ja nic nie odpowiedziałam, tylko patrzyłam się tępo w stronę, z której własnie przybiegłam.- Hej, co jest? Vanessa, halo...

Harry starał się wyrwać mnie z transu. Słyszę cię głupku, przestań wymachiwać swoimi dłońmi przed moją twarzą, bo cię ugryzę.- Żyjesz?

-Ja tak.- Przełknęłam głośno ślinę.- Ale on nie.- Wskazałam na las. Harry spojrzał na mnie dziwnie i poszedł w kierunku, który wskazałam. Zniknął za mgłą a mnie zostawił tam samą. Znowu. Wrócił po kliku minutach, a jego twarz nie ukrywała zdenerwowania. czyli, że to jednak on? Ściągnął z siebie bluzę i założył ja na moja mokre ramiona. Oh, czyli on jednak ma uczucia.

-Wsiadaj.- Warknął i skierował się do samochodu. Czyli jednak myliłam się. Posłusznie zajęłam swoje dotychczasowe miejsce u jego boku a on ruszył. Cały czas przed oczami miałam twarz tego chłopaka. Nie wiem, co zrobił, ale na pewno nie zasłużył na śmierć. Odetchnęłam głęboko, po czym cicho wypuściłam powietrze z płuc. Chciałam się uspokoić. Oparłam głowę o siedzenie i spojrzałam na Harry'ego. Ten skupiony był na jeździe, ale po chwili uśmiechnął się pod nosem. Chyba zauważył to, ze się na niego patrzę. Odwróciłam wzrok. Dziwiło mnie to, że nie uśmiechnął się "znacząco". To był przyjazny uśmiech. I był to dość miły widok. Chciałabym widzieć go częściej.

-Gdzie jedziemy?- Powtórzyłam pytanie.

-Już ci mówiłem. Jesteś głucha, czy masz słabą pamięć?- Warknął i zacisnął mocniej dłonie na kierownicy.
-Na ile tam jedziemy?

-Na kilka dni.

-Co ze szkołą?

-Fuck school.

-Co z Liamem?

-Eleanor mu wszystko wyjaśniła.- Co mu wyjaśniła? Umm.. na pewno nie powiedziała, że jadę gdzieś z Harrym, bo na to Liam nigdy by się nie zgodził. Pewnie Harry zastraszył ją, by go zbajerowała. No to po mnie. Jestem skazana na Harry'ego. Takie moje przeznaczenie. Harry skręcił w prawo, wyjeżdżając z lasu ... i z miasta. Jechaliśmy przez kompletne pustkowie.

-A co z ubraniami? Nie mam się w co przebrać.- Nagle mnie oświeciło.

-Już się tym zająłem.- Jak to już się tym zajął? Znowu nie wiem, o co chodzi.

-Jak to?

-Poszedłem do ciebie i wziąłem kilka ubrań z twojej szafy.- Moment, był u mnie w pokoju? Grzebał mi w ubraniach? Że co kurwa?

-Umm... grzebałeś tylko w szafie?- Spytałam, czerwieniąc się. Ten zaśmiał się cicho.

-Bieliznę też ci wziąłem- O boże...- Jest bardzo ... seksowna.- Mruknął, nie ukrywając zachwycenia.- Najbardziej podoba mi się ten czarny, koronkowy komplet... Victoria's secret. Kojarzysz?

Nie odpowiadając, zjechałam w dół fotela, ukrywając swoje zażenowanie i wstyd. Harry zaśmiał się gardłowo .

***

-Wysiadaj.- Mruknął i trzasnął drzwiami. Zrobiłam to samo i wysiadłam z auta. Staliśmy przed niewielkim jednorodzinnym domem. Harry otworzył bagażnik i wyjął z niej torbę, którą mi podał. Zapewne były tam moje ciuchy. Podszedł do drzwi, wyjął klucz spod wycieraczki i otworzył dom. Wpuścił mnie do środka, po czym zamknął za sobą drzwi i przekręcił zamek. Aha, czyli to nie domek letniskowy. To więzienie. Chłopak zaprowadził mnie na górę, do sypialni.

-Jest tylko jedno łóżko. Śpisz ze mną, czy na ziemi?- Mruknął znacząco i podszedł do mnie.

-Ty powinieneś spać na podłodze. Jesteś chłopakiem.

-Taa, jeszcze czego.- Parsknął śmiechem.- To jak?

-Podłoga.- Mruknęłam. Harry położył materac obok łóżka a na niego rzucił kilka poduszek i koc.

-Tam jest łazienka.- Wskazał na drzwi, obok szafy. Bezgłośnie podziękowałam i zamknęłam się w niej. Zdjęłam z siebie ciuchy i weszłam pod prysznic. Zimny prysznic. Musiałam ochłonąć. Postałam z 15 minut, nic nie robiąc, pozwalając wodzie swobodnie spływać po moim nagim i drżącym ciele, po czym wyszłam i owinęłam się ręcznikiem. Za krótkim ręcznikiem. Własnie w tym momencie przypomniałam sobie, że nie wzięłam ubrań.

-Cholera jasna.- Warknęłam.

-Wszystko w porządku?- Usłyszałam głos dochodzący z oddzielnego pomieszczenia.

-Nie bardzo... Nie wzięłam piżamy.- Usłyszałam śmiech.

-Ja ją mam.- Podejrzewam to, głupku.- otwórz.- Niechętnie podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Przed sobą ujrzałam chłopaka, który, gdy mnie zobaczył uśmiechnął się znacząco. W sumie, co by zrobił inny zboczeniec gdyby ujrzał przed sobą pół nagą kobietę. Podał mi 'piżamę' i wtargnął do środka.

-Umm.. chciałam się przebrać.- Mruknęłam, odwracając się w jego stronę.

-To się przebieraj. - Zaśmiał się i ściągnął koszulkę. Szybko zamknęłam oczy i wyszłam z łazienki, trzaskając drzwiami, by tylko nie rozmarzyć się o nim i jego idealnym ciele. Przebrałam się w pokoju, a ręcznik powiesiłam na balkonie. Usiadłam na ziemi, zaglądając do torby, którą przywiózł mi Harry. Byłam ciekawa, co mi przywiózł. Z a krótkie spodenki, obcisłe sukienki, bluzki z głębokim dekoltem... Cały Harry. Przynajmniej wziął mi jedną parę jeansów i bluzę. Włożyłam ubrania z powrotem do torby, gdy usłyszałam, że drzwi się otwierają. Podniosłam głowę i ujrzałam Harry'ego, prze którego biodra przełożony był jedynie ręcznik. Po jego nagim torsie powoli spływały krople wody, dodając mu przy tym jeszcze więcej seksapilu. Harry bacznie mnie obserwował, a gdy ja to zauważyłam speszyłam się i odwróciłam wzrok, na co on zaśmiał się.

-Nie walcz ze sobą. Wiem, że podoba ci się to, co widzisz.- Zbliżył się do mnie, a ja szybko wstałam.

-Umm.. Jestem głodna.- Zmieniłam szybko temat.- Zaraz wracam.

Zbiegłam na dół, jak najszybciej się tylko dało, po drodze potykając się kilka razy. Otworzyłam lodówkę, która świeciła pustkami, a niewielka lampka, u samej góry oświetlała moja twarz. Schyliłam się, otwierając zamrażalnik. Może w nim coś jest. Błagam, umieram z głodu!

-Też pusto.- Usłyszałam głos za sobą. Podskoczyłam z przerażenia i wydałam z siebie cichy pisk. Harry przyparł mnie do drzwi lodówki, które były cholernie zimne, a jego oddech poczułam na szyi. Był ciepły i przyjemny.

-Zabawimy się.- Zaczął powoli i namiętnie całować moją szyję. Przymknęłam oczy i oddałam się chwili. Dopiero po kilku sekundach otrząsnęłam się i odepchnęłam go od siebie.

-Nie.- Przeciwstawiłam się.

-Nie pytałem cię o zdanie.- Mruknął  ponownie przyssał się do mojej szyi. Objął moją talię swoimi dużymi dłońmi, po czym przesunął je wyżej, podciągając koszulkę, którą miałam na sobie. Praktycznie zaczął mnie obmacywać. Szarpałam się ile wlezie, ale on był silniejszy. Nie przestawał mnie całować, a ja nie przestałam walczyć. Nie dam za wygraną.

-Harry, puść mnie.- Mruknęłam, a on nie przestawał.- Puść mnie, do cholery!- Krzyknęłam, powstrzymując łzy. Niech on do kurwy przestanie. On jeszcze kilka razy pocałował mnie w usta, 'polizał' po szyi i wyjął ręce spod mojej koszulki, po czym odsunął się. Ja szybko zaciągnęłam bluzkę na dół, zakrywając mój lekko opalony brzuch i kolczyk, który w nim miałam. Harry spojrzał na niego i podciągnął koszulkę, by go zobaczyć.

-Ładny.- Wskazał na kolczyk. Była to niewielka, srebrna żabka, wysadzana sztucznymi diamencikami, nic ciekawego.- Trzymaj.- Wyjął z szafki Oreo i podał mi je.- Tyle na dziś musi ci wystarczyć.

Wzięłam ciastka do ręki i pobiegłam na górę. Usiadłam na materacu i wyjęłam kilka ciastek, po czym skonsumowałam je. Harry wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi.

-Już wszystkie zjadłaś?- Zaśmiał się i usiadł na przeciwko mnie. Ja skrzyżowałam nogi, siadając po turecku, robiąc miejsce Harry'emu.

-Nie. - Podałam mu pudełko, w którym zostało jeszcze kilka ciastek. W tym momencie zadzwonił mój telefon. Harry wyciągnął rękę w stronę błękitnego iphone'a, ale ja byłam szybsza.

-Oddaj.- Powiedział, wyciągając dłoń w moją stronę.

-Nie, to mój telefon.- Sprzeciwiłam się.

-Jesteś tu ze mną, nie z nim.- Spojrzałam na wyświetlacz. Liam dzwonił.- Nie odbieraj i oddaj mi telefon.

-Nie.

-Oddaj.- Powiedział stanowczo. Jego źrenice pomniejszyły się a tęczówki pociemniały. Zacisnął usta z całej siły, a rysy jego twarzy zaostrzyły się. Wywróciłam oczami i oddałam mu telefon.

-Grzeczna dziewczynka.- Złagodniał.

-Nie jestem psem.- Warknęłam.

-Ale jesteś suką.- Zaśmiał się i wstał z materaca. Chciałam mu się odgryźć, ale wolałam już nie odpowiadać. Położyłam się, przykryłam kołdrą i schowałam głowę w poduszkach. Chcę zasnąć i obudzić się w swoim łóżku, w  s w o i m domu. A jeśli ten koszmar to rzeczywistość, to będzie najlepiej, jeśli w ogóle się nie obudzę.

***

Niechętnie i powoli otworzyłam oczy i usiadłam na łóżku. Momencik, przecież ja spałam na ziemi. Jakim cudem znalazłam się w łóżku? Lunatykowałam? Wstałam z łóżka i odsłoniłam okno, które otworzyłam, bo w pokoju było gorąco. Z resztą, tak jak na zewnątrz. Owszem, lubię gdy jest ciepło, ale nienawidzę upałów, takich jak dzisiaj. Wzięłam z torby bieliznę, białą, luźną koszulkę na ramiączkach, która sięgała zaledwie do połowy brzucha i krótkie, czarne spodenki, które ledwo co zakrywały tyłek. Harry jest pewien, że był u mnie w domu a nie u jednej ze swoich dziwek? Poszłam do łazienki, zrobiłam ze sobą, co trzeba i wyszłam ubrana, uczesana i umalowana. Wszystko niby okay, ale mam pytanie. Gdzie Harry? Obeszłam całe piętro dookoła, wołając jego imię, ale nikt mi nie odpowiedział. Zeszłam na dół i ponowiłam próbę. Cisza. Czyżby mnie tu zostawił? Samą? Bez jedzenia? A jak po mnie nie wróci? A jeśli mnie nikt nie znajdzie? Umrę tu? ... Chyba za bardzo histeryzuję. Moment, jestem sama ... To moja jedyna szansa, by odzyskać telefon. Pobiegłam na górę i zaczęłam przeszukiwać dosłownie wszystko. Szafki, półki, plecak Harry'ego. Zajrzałam pod materac, pod łóżko, szukałam nawet w łazience i w kuchni. Pobiegłam szybko do salonu i zaczęłam szukać w drewnianej szafce, obok telewizora. Stosy papierów, zapewne rachunków i kilka fotografii. Wyjęłam tą, która była oprawiona w błękitną ramkę. To, co na niej zobaczyłam, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Na tej fotografii była Holly. Miała może z trzynaście lat. Ale po cholerę Harry'emu jej zdjęcie? Lekko zszokowana odłożyłam fotografię na swoje miejsce i zaczęłam szukać telefonu w kanapie.

-Tego szukasz?- Aż podskoczyłam, gdy usłyszałam ochrypły głos chłopaka. Opierał się o białą ścianę a w ręce trzymał mój telefon i uśmiechał się szyderczo.

-Punkt dla ciebie.- Warknęłam i zaprzestałam tego, co robiłam do tej pory.

-Widzę, że spodobały się się nowe ubrania.- Mruknął, a na jego twarzy pojawił się j e d n o z n a c z n y uśmieszek.

-Nie moja wina, że nic innego mi nie przywiozłeś, a dziś jest szczególnie gorąco.- Chłopak udał się do kuchni, a ja podążyłam a nim.

-Uhm, wmawiaj sobie, kochanie.- Zaśmiał się.

-Gdzie byłeś?- Spytałam, siadając przy stole, który stał na środku pomieszczenia.

-Musiałem załatwić kilka spraw.- Powiedział stanowczo.- Poza tym, wstąpiłem do sklepu i kupiłem jedzenie. Założę się, że jesteś głodna.

-Taa.- Mruknęłam.- To może ja zrobię śniadanie, a ty idź ... sobie.- Harry zaśmiał się.

-Mówiłem, że jesteś na wakacjach. Ja zrobię śniadanie, a ty idź ... sobie.- Przedrzeźniał mnie.

-Ale czuję się, jak w więzieniu.- Mruknęłam pod nosem, z nadzieją, że nie usłyszał, bo wolałabym zachować to dla siebie. Ten odłożył wszystko, co miał w rękach na blat, oparł się o niego i westchnął głośno, spuszczając głowę. Chyba go zdenerwowałam, ups ...

-Staram się.- Powiedział, wracając wzrokiem na mnie.

-Nie widać.- Szepnęłam, bawiąc się serwetką, która leżała na drewnianym stole.

-To, co mam kurwa jeszcze zrobić, żebyś w końcu zauważyła, że mi zależy?!- Krzyknął i walnął pięścią w stół. Trochę się wystraszyłam i lekko pisnęłam.

-Mógłbyś być troszkę łagodniejszy ... i milszy ... Ale co ja, s u k a, mogę o tym wiedzieć?- Podkreśliłam szczególnie to, jak nazwał mnie ostatniego wieczoru i wstałam od stołu.

-No właśnie.- Mruknął i odwrócił się tyłem do mnie. Okay, zabolało.- Idź na taras, zaraz przyniosę ci śniadanie.- Wydałam z siebie ciche 'okay' i otworzyłam drzwi balkonowe, które prowadziły na ogród. Usiadłam na jednym z beżowych foteli i wpatrywałam się tępo przed siebie. Niech ten koszmar się już skończy. Chcę się obudzić.


_____________________________________________
9 komentarzy = next :)