Vanessa's pov
Obudziły mnie odgłosy dobiegające z dołu. Otworzyłam niechętnie oczy i spojrzałam na zegarek, który stał na beżowej szafce nocnej w stylu vintage. Ósma. Czy Harry'ego popierdoliło? Czemu on już nie śpi? Wstałam z łóżka i po drodze zahaczając o szafę, wyjęłam z niej czyste ubrania. Na dworze było zimno, więc wybrałam szare dresy i niebieską, sportową bluzę Harry'ego z napisem "Holmes Chapel 69". Cały on. Mam nadzieję, że nie będzie miał mi tego za złe. Weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi na klucz, by uniknąć "przypadkowej" wizyty Harry'ego. Weszłam pod prysznic i zmoczyłam swoje ciało ciepłą wodą. Nałożyłam trochę szamponu na głowę i zaczęłam równomiernie rozprowadzać go po włosach. Następnie spłukałam pianę, co jest zalecane i chwyciłam za żel pod prysznic. Umyłam dokładnie całe moje ciało i wyszłam mokra spod prysznica. Chwyciłam za pierwszy lepszy ręcznik i owinęłam się nim.
- Vanessa, długo jeszcze? - Głos Harry'ego dobiegł zza ciemnoczekoladowych drzwi, które 'ozdobione' były licznym zadrapaniami.
- Dwadzieścia minut. Wytrzymasz? - Spytałam, ubierając na siebie bieliznę i bluzę Harry'ego, którą właśnie trzymałam w ręce.
- Pośpiesz się. Śniadanie czeka. - Mruknął i odszedł. Zrobił mi śniadanie? Drugi dzień z rzędu? Z własnej woli? "Przyjechałaś tu ze mną i ja biorę za ciebie całą odpowiedzialność, jako że nie jesteś pełnoletnia." To zdanie odbiło się echem w mojej głowie. Muszę mieć skończone osiemnaście lat, by zrobić sobie sama śniadanie? Chociaż z drugiej strony miło, że pomyślał o mnie. Widać, że chłopak się stara. Założyłam na siebie dresy, które jako jedyne nie znajdowały się jeszcze na moim ciele i zaczęłam suszyć włosy. Potem ułożyłam je, umyłam twarz i zęby, po czym zrobiłam makijaż kosmetykami, które znalazłam w szafkach w łazience. Otworzyłam drzwi i zeszłam na dół, gdzie zapewne był Harry. Siedział w salonie, na kanapie i przeglądał album ze zdjęciami. Podeszłam do niego po cichu, od tyłu, by przypadkiem mnie nie zauważył.
- Wiem, że tam jesteś. - Zaśmiał się, gdy przybliżyłam twarz, by zobaczyć, co tak dokładnie studiuje. Przeklęłam w myślach i usiadłam obok niego. Spojrzał na mój ubiór i zmarszczył lekko brwi. - Mam taką samą bluzę. - Wiedział, że jest jego, nie wiem czemu udawał totalnego idiotę.
- Bo to twoja bluza. Mam na dzieję, że nie przeszkadza ci to, że ją sobie pożyczyłam. - Chłopak jedynie wywrócił oczami i zaśmiał się pod nosem, przestając tak zachłannie przyglądać mi się. - Coś nie tak? Mam ci ją oddać?
- Pociąga mnie twoja propozycja rozebrania się przede mną, ale nie musisz mi jej oddawać. Weź ją sobie. Ładnie ci w niej. Nawet lepiej niż mnie. - Och, ta skromność. Ale ucieszyłam się, gdy mnie skomplementował. Uśmiechnęłam się do niego, patrząc głęboko w jego zielone oczy, z których w tamtym momencie tryskał entuzjazm. - W kuchni masz śniadanie.
Wstałam z kanapy i podążyłam w kierunku kuchni. Usiadłam przy niewielkim barku, oddzielającym kuchnię od jadalni i przysunęłam talerz bliżej siebie. Leżały na nim tosty z Nutellą i kakao z bitą śmietaną. Postarał się. Chwyciłam za jednego z tostów i ugryzłam dość pokaźny kawałek. Właśnie w tym momencie do kuchni wszedł Harry i usiadł naprzeciwko mnie. Chwyciłam zielony kubek w czarne, poziome paski i upiłam łyk kakao. Harry zaczął głośno się śmiać, a ja zdezorientowana siedziałam i patrzyłam na niego, jak na niedorozwiniętego frajera. Ten nachylił się nad stołem i pocałował mnie namiętnie, praktycznie zasysając górną wargę.
- Ubrudziłaś się bitą śmietaną. - Wskazał na swoje usta i przejechał po nich kilka razy kciukiem.
- Nie mogłeś mi tego powiedzieć, jak normalny człowiek? - Wywróciłam oczami, po czym po raz kolejny ugryzłam chleb posmarowany Nutellą.
- Mogłem, ale tak było znacznie lepiej. - Poruszał śmiesznie brwiami, co bardzo mnie rozbawiło. Ten chwycił gazetę, która leżała na końcu blatu i zaczął namiętnie analizować każdy artykuł. Szukał czegoś? Czegoś ... o sobie? Znowu kogoś zabił? Cholera jasna, mam nadzieję, że nie...
- Harry? - Chłopak spojrzał na mnie, odrywając się od czytania i uniósł brwi, co przyczyniło się do powstania zmarszczek na jego czole. - Możemy wrócić już do domu?
- Źle ci ze mną? - Spytał, wyraźnie poruszony moim pytaniem.
- Nie, tylko trochę się martwię. No wiesz, o Liama, moje przyjaciółki, szkołę ... - Zaczęłam wymieniać, ale chłopak przerwał mi swoim śmiechem, co lekko mnie zirytowało.
- Jaka się porządna zrobiłaś. - Spojrzałam na niego obojętnie, choć w głębi duszy krzyczałam. Miałam ochotę wstać, pociągnąć go za koszulkę i kazać zawieź mnie do domu. No właśnie, koszulkę. Ubrany był w ciemne, obcisłe rurki, białą koszulkę z napisem, którego nie mogłam rozszyfrować, a na wierzch założył czerwono-czarną, kraciastą koszulę. Muszę przyznać, że wyglądał dość ... pociągająco. - Wrócimy dziś w nocy, zgoda?
- Okay. - Potwierdziłam propozycję i włożyłam pusty talerz do zlewu, a do niego dołączył kubek. Poczułam duże dłonie Harry'ego na moich biodrach. Czy on zawsze musi to robić, kiedy nie jestem świadoma tego, że za mną stoi? Kurwa. Zaczął delikatnie całować mnie po szyi, a jego ręce powędrowały w górę, pod bluzę. Gdy jego zimne dłonie zetknęły się z moją rozpaloną skórą, syknęłam, a po moim ciele przeszedł dreszcz. - Masz zimne dłonie.
- Wiem, dlatego je ogrzewam. - Powiedział pomiędzy pocałunkami i zaśmiał się, wydychając ciepłe powietrze na moją szyję. Zamknęłam oczy, kładąc głowę na jego ramieniu, a on kontynuował. Swoje dłonie przeniósł na moje plecy, delikatnie je łaskocząc i zaczął dobierać się do zapięcia mojego stanika. Dopiero wtedy zdołałam mu się oprzeć i odwróciłam energicznie twarzą w jego stronę.
- Przestań, proszę. - Jęknęłam cicho, patrząc mu w oczy. On pogładził mnie opuszkiem palca po policzku i wyszeptał "w porządku" po czym odszedł. Chryste Panie, co się stało, że mnie posłuchał? Zmieniłam go? Alleluja, zbawiłam świat! Podążyłam za nim i usiadłam obok, na kanapie, gdzie zajmował dotychczasowe miejsce.
- Chciałaś coś wiedzieć. Chodź. - Poklepał lekko swoje kolana a ja usiadłam na nich. Jedną z rąk przełożyłam Harry'emu przez szyję, a on wziął album, który oglądał, zanim zeszłam na dół. Otworzył go i zaczynał pokazywać mi zdjęcia. Pierwsze fotografie przedstawiały Harry'ego, gdy miał pięć lat. Wtedy o dziwo miał jeszcze proste włosy i niebieskie oczy. Jednak podobieństwo było uderzające. Kolejne zdjęcia przedstawiały Stylesa i jego siostrę, oraz rodziców. Wyglądali dokładnie, jak rodzice Holly. Moment, zaginiony brat, podobni rodzice, ten sam chłopiec na fotografii w domu Holly i tutaj ... Harry jest tym zaginionym bratem? Mój Boże, tego bym się nie spodziewała. W albumie było najwyżej kilkanaście fotek. Nie dziwię się. Skoro Harry jest tym "zaginionym", nie miał kiedy urządzać sesyjek z idealną rodzinką.
- Uciekłeś z domu? - Spytałam, spoglądając na jego twarz. Nie wyrażała żadnych emocji, z wyjątkiem bólu. Pierwszy raz widziałam, jak Harry cierpi. Psychicznie. Zrobiło mi się go żal. Kurwa, jak ten chłopak na mnie działa.
- Właściwie zostałem z niego wyrzucony ... Miałem piętnaście lat. Pewnego piątkowego wieczoru siedziałem spokojnie w swoim pokoju i nic nie robiłem. Nagle usłyszałem huk. Lekko zdenerwowany zbiegłem na dół i to co ujrzałem zszokowało mnie. Holly leżała zapłakana na zimnych panelach, a nad nią stał ... jej były chłopak. Właśnie kopnął ją w brzuch, kiedy podbiegłem do niego i zacząłem okładać pięściami po twarzy. Bronił się, przecież kto normalny by tego nie zrobił. Kiedy leżał nieprzytomny w przedpokoju, podbiegłem do Holly, by sprawdzić, czy nic jej nie jest. Na szczęście była cała. No może lekko posiniaczona. Spytałem, czy nie zrobił jej czegoś jeszcze ... I wtedy ona powiedziała, że ją zgwałcił. Gdy to usłyszałem wbiłem morderczy wzrok w chłopaka, który aktualnie szedł w moją stronę i rzuciłem się na niego. Ten upadł, a ja usiadłem na niego okrakiem i ponownie zacząłem okładać po twarzy. Właśnie w tamtym momencie drzwi uchyliły się, a do domu weszli rodzice. Mama, gdy nas zobaczyła, zaczęła krzyczeć a ojciec odciągnął mnie od tego chuja. Powiedziałem im, co się stało, ale oni nie uwierzyli mi. Nigdy wcześniej ich nie okłamałem, więc nie wiem, czemu uważali, że nie mówię prawdy. Kazałem Holly coś powiedzieć, ale ona nic nie odpowiedziała. Jedynie pokręciła przecząco głową. Rodzice uznali, że te siniaki na jej twarzy to moja sprawka i jeszcze tego samego dnia kazali mi się spakować. Nie jestem ich biologicznym synem, więc nie przejmowali się mną zbytnio. A ja myślałem, że istnieje na świecie ktoś, kto mnie kocha. - Zaśmiał się nerwowo. - Louis pozwolił mi u siebie zamieszkać. I właśnie w tamtym momencie, gdy przekraczałem próg jego mieszkania, obiecałem sobie, że nigdy więcej nie pozwolę sobą pomiatać. I że się zemszczę.
- A to, że zgwałciłeś Perrie, dziewczynę Zayna ... Dlaczego? - Wypaliłam nagle, nie zdając sobie z tego sprawy.
- Mówiłem ci, że obiecałem się zemścić.
- Nie rozumiem. - Zmarszczyłam brwi, próbują poukładać sobie wszystko, co powiedział mi Harry.
- Eh, tym chłopakiem, o którym ci mówiłem ... był Zayn. Najlepszy przyjaciel, który okazał się być fałszywy. - Nie wiedziałam co powiedzieć. Zayn
z g w a ł c i ł Holly? Ona nic mi nie powiedziała i udawała że go nie zna? Perrie cierpiała, przez Zayna? Harry to brat mojej najlepszej przyjaciółki?
Co k u r w a?
- Daj mi fajkę. - Mruknęłam zszokowana, wstając z kolan chłopaka. Ten posłusznie podał mi papierosa, którego wzięłam w trzęsące się ręce i podpaliłam zapalniczką. Otworzyłam drzwi, które prowadziły na taras i wyszłam na ogród. Niespokojna coraz mocniej i szybciej zaciągałam się papierosem. Nawet nie miałam czasu, by wypuścić z płuc dym. Zgasiłam szluga i rzuciłam go na trawę. Cała się trzęsłam i to nie z powodu chłodu panującego na dworze. Poczułam oddech Harry'ego na mojej szyi, przez co mój przyśpieszył a na moje ramiona zarzucił kurtkę. Chwyciłam oba jej końce i owinęłam się nią szczelnie.
- Myślałem, że Holly choć trochę ci powiedziała. - Nic nie mówiąc wtuliłam się w chłopaka i zaczęłam płakać. On przycisnął mnie do siebie mocniej, kładąc dłonie na moich plecach. Trwaliśmy chwilę w uścisku, po czym wróciliśmy do środka. - Zrobić ci herbaty? - Pokiwałam twierdząco głową i usiadłam na fotelu, obitym beżową skórą. Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Byłam w szoku.
Liam's pov
- Kurwa, już nie wytrzymam. A jak on nie wrócą? - Chodziłem niespokojny po kuchni. Danielle i Emily siedziały przy stole i bacznie mnie obserwowały. - Dzwonię na policję.
- Lepiej pojedźmy na posterunek. Przez telefon nic nie osiągniemy. - Odezwała się Emily. Była zmartwiona i zdenerwowana. Co z tego, że nie dogadywała się z Vanessą? To s i o s t r y. Miłość jest ważniejsza niż nienawiść. Bardzo spodobał mi się jej pomysł, więc po chwili cała nasza trójka wsiadała do samochodu. Przez całą drogę żadne z nas nie odezwało się. Jakbyśmy się bali siebie nawzajem. Po niespełna dwudziestu minutach zaparkowałem przed niewielkim białym budynkiem, na którym wisiała tablica "POSTERUNEK POLICJI HOLMES CHAPEL". Wysiadłem z samochodu, co także zrobiły dziewczyny i popchnąłem drzwi wykonane z mlecznego szkła, by dostać się do środka. W 'poczekali' znajdowało się kilka osób, które zdziwione przyglądały się nam. Nie zważając na ich podłe uśmiechy ruszyłem przed siebie. Dotarłem na sam koniec korytarza, po czym jeden z gliniarzy kazał mi poczekać. Usiadłem na czarnym, rozkładanym krześle i czekałem aż ktoś poświęci mi chwilę. W budynku pachniało tuszem do drukarki i mocnymi perfumami kobiety siedzącej obok mnie. Chanel, Dani je uwielbia. Drzwi co chwilę otwierały się i zamykały, wpuszczając i wypuszczając nieznanych mi ludzi. W końcu przyszła kolej na mnie. Zostałem wpuszczony do środka. Emily i Danielle zostały na swoich miejscach. Usiadłem na przeciwko bruneta, który był policjantem, a on popatrzył na mnie zmieszany.
- Witam, Harvey Collins, w czym mogę pomóc? - Zmarszczył brwi i splótł ze sobą palce, kładąc dłonie na biurku.
- Moja współlokatorka zniknęła. Razem z jej siostrą martwimy się o nią. Nazywa się Vanesaa Grey, ma siedemnaście lat i długie, brązowe włosy.- Powiedziałem na jednym wydechu.
- Proszę się uspokoić i opisać jaśniej sytuację. Wie pan, gdzie może przebywać, z kim jest? - Powiedział, żywo gestykulując.
- Nie mam pojęcia gdzie jest, dlatego tu przyjechałem. - Zdenerwowałem się. - Miała jechać na działkę ze swoją przyjaciółką, ale oszukała mnie. Niedawno dowiedziałem się, że jest z Harrym Stylesem. On jest naprawdę niebezpieczny. Błagam, pomóżcie mi ją znaleźć, boję się, że ten dupek coś jej zrobi.
- Z panem Stylesem? - Spytał wyraźnie zaciekawiony. - Często nas odwiedza. - Wcale nie mówił o miłej pogawędce przy herbatce i ciasteczkach. Miał na myśli przesłuchania i wielokrotne zatrzymania Harry'ego. Wiem to, bo nie raz musiałem odbierać go z komisariatu. - Poda mi pan namiary na osobę, która udzieliła panu tej informacji?
- Nazywa się Eleanor Calder. Mieszka niedaleko Macclesfield Rd. - Podałem mu szczegóły na jej temat a on wszystko zapisywał na małej, żółtej karteczce.
- Jeśli dziewczyna nie wróci do domu w ciągu najbliższych siedemdziesięciu dwóch godzin, skontaktuję się z panem oraz z panią Calder. Na razie mam związane ręce. - I znów oczywiście te jebane procedury. A jeśli Vanessa już nie żyje?
- Dzięki kurwa za pomoc. - Warknąłem i wyszedłem, trzaskając drzwiami.
Vanessa's pov
Harry podał mi ciepły kubek, a ja wzięłam go niepewnie w swoje drżące dłonie. Bałam się, że nie będę w stanie go utrzymać i po prostu upuszczę. Przez te emocje ... straciłam wszelkie siły. Napiłam się łyk parującego napoju i odstawiłam kubek na ławę, która stała przede mną.
- Jak się czujesz? - Spytał Harry, przerywając moje milczenie.
- Oszukana. Zdradzona. - Wzruszyłam ramionami. Ile jeszcze będą przede mną ukrywać? Czy zasługuję tylko na to, żeby cierpieć? Wiem, że Harry przeszedł znacznie więcej niż ja, ale Holly powinna mi wszystko powiedzieć. Albo chociaż to, że zna Zayna. Albo to, że Harry to jej b r a t. Serio, kocham Holly, ale tym razem przegięła. Musze z nią jak najszybciej porozmawiać.
- Będzie okay. - Usiadł naprzeciwko mnie.
- Zawieź mnie do domu. Teraz. Proszę. - Moja twarz nie wyrażała żadnych emocji, a głos stał się beznamiętny, więc trudno było domyślić się, czy to była prośba, czy rozkaz. Harry pociągnął mnie za rękę i w milczeniu wyszliśmy z domu. Chłopak otworzył mi drzwi po stronie pasażera i spojrzał na mnie z troską.
- Prześpij się. Dobrze ci to zrobi. - Pocałował mnie w czoło i zamknął drzwi. Posłuchałam go i ułożyłam się wygodnie na fotelu, zamykając oczy.
***
Obudziłam się, gdy Harry podjeżdżał pod mój dom. Zaparkował po drugiej stornie ulicy i spojrzał na mnie.
-Odprowadzić cię? - Deszcz padał niemiłosiernie. Niebo było szare, a ogromne krople deszczu odbijały się od samochodu, zagłuszając niechcianą ciszę panującą między nami.
- Nie, dam sobie radę. - Odparłam, nadal zszokowana i nie przyzwyczajona do tego, że rozmawiam z bratem mojej najlepszej przyjaciółki, którego pozbyła się z domu jak nic niewartą szmatę. A przecież on jej pomógł. Starając się o tym nie myśleć pocałowałam go w usta, dodając sobie otuchy i wysiadłam z auta. Przeszłam na druga stronę ulicy i po chwili znajdowałam się na mojej posesji. Szłam zaledwie piętnaście sekund a już jestem przemoczona do suchej nitki. Weszłam do domu i trzasnęłam drzwiami. W kuchni w ciszy siedzieli Liam, Zayn, oraz Danielle, Emily , Holly, Eleanor i Perrie, które podbiegły do mnie, gdy tylko mnie zobaczyły.
- Jezu! Ty żyjesz! - Krzyknęła szczęśliwa Emily, zamykając mnie w uścisku.
- Nareszcie wróciłaś. Nic ci nie jest? - Pytały przejęte dziewczyny, przyklejając się do mnie. Nie odwzajemniałam tej radości. Nie uścisnęłam ich. To dlatego, że zauważyłam pogardliwe spojrzenie Liama, wpatrzonego we mnie Zayna i współczucie bijące z oczu ... taty. Co on tu kurwa robi? Podeszłam do nich, ignorując dziewczyny. Stanęłam przed Liamem i spuściłam wzrok. Nie byłam w stanie spojrzeć mu prosto w oczy. Wydobyło się ze mnie ciche "przepraszam" a Liam westchnął ciężko i przytulił mnie. Nie spodziewałam się takiej reakcji. Myślałam, że na mnie nakrzyczy, udupi mnie i tak dalej. Kara jest nieunikniona, to pewne.
- Coś ty sobie zasrana gówniaro myślała? Wiesz jak się kurwa o ciebie martwiłem? - Powiedział spokojnie Liam,dalej trzymając mnie w uścisku. Puściłam go i spojrzałam na swojego ojca. Zapewne od tego czasu zaczął mnie nienawidzić jeszcze bardziej. Jeśli to oczywiście możliwe.
- Jesteś nieodpowiedzialna. Nie zawsze taka byłaś, więc myślałem, że to okres przejściowy. Jak widać nie. Dlatego, jako że jestem twoim ojcem, zabraniam ci spotykać się z tym kryminalistą Stylesem. - Nie mogłam w to uwierzyć. Po trzech zasranych miesiącach przypomniał sobie, że istnieję i na wejściu ma zamiar mną rządzić? H a h a.
- On nie jest kryminalistą. Holly - Odwróciłam się w stronę przyjaciółki. - Ty powinnaś o tym wiedzieć najlepiej. W końcu wiele cię z nim łączy. - Jej oczy otworzyły się szerzej a usta rozchyliły się pod wpływem szoku. Ona dobrze wiedziała, o czym mówię.
- Ale jest niebezpieczny. - Wtrącił się Liam. - Dlatego byliśmy na policji. - I kolejna dawka szoku, zaskoczenia i zdenerwowania. Jej, mam dobrych dilerów.
- Gdzie kurwa byliście? - Wyszeptałam z zawodem. Nie spodziewałam się tego po nich.
- Dla twojego dobra. - Powiedział Zayn i poklepał mnie po ramieniu. Zrzuciłam jego rękę z mojego ciała z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy.
- A ty się do chuja nie odzywaj, bo wcale lepszy od Stylesa nie jesteś. - Warknęłam w stronę mulata.
- Co? O czym mówisz?
- Pamiętasz twoją byłą dziewczynę? - Spytałam a chłopak potwierdził, kiwając głową. - A pamiętasz, co jej zrobiłeś? - Zayn zamilkł i wyraźnie pobladł. Wyglądał, jakby był chory. Odwróciłam się do dziewczyn, które dalej stały w holu, mocno rozkojarzone.
- Vanessa ...
- Już wszystko wiem, Holly. Nie tłumacz się. - Warknęłam i spojrzałam na nią z pogardą. Nie potrafiłam inaczej. W tamtej chwili nienawidziłam jej.
- Vanessa, o czym mówisz? - Perrie zmarszczyła brwi. Podeszłam do niej i chwyciłam lekko za ramiona.
- Nie chcę mieszać się między ciebie i Zayna. Pogadaj z nim w cztery oczy, a dowiesz się, o co mi chodzi. - Puściłam jej ramiona, tracąc z nią kontakt fizyczny i pobiegłam do swojego pokoju. Byłam zła. Na Holly, na Zayna, Liama, Toma i przede wszystkim na samą siebie. Bo nie potrafiłam pomóc innym, a przede wszystkim sobie.
_____________________________________________________________
No i jest czternasty. Wiem, że miał być dłuższy, ale z powodu braku weny udało mi się napisać tylko tyle. Ale to zawsze coś, niż żebym miała nic nie dodać ;)
Śmiało komentuuuujcie. Wasza opinia naprawdę dużo dla mnie znaczy. Poza tym nic Wam się nie stanie, jeśli poświęcicie kilka sekund na napisanie czegoś od siebie i wywołacie uśmiech na mojej twarzy, prawda? haha
Ogromnie Wam dziękuję za 4 000 wyświetleń i 15 obserwatorów!
Ogromnie Wam dziękuję za 4 000 wyświetleń i 15 obserwatorów!
Podnoszę poprzeczkę 10 komentarzy = next :)
Love ya xoxo