niedziela, 9 lutego 2014

twenty one

CZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM


*Kilka tygodni później*

Siedziałam na marmurowym parapecie, opierając plecy o beżową ścianę. Angielska pogoda, która dawała o sobie znać za oknem, była ostatnią rzeczą, na jaka miałam ochotę patrzeć. No ale .. chyba nadszedł czas na tą ostatnią rzecz, bo wgapiałam się za okno już dobre dwadzieścia minut. Robiłam kroplom deszczu wyścigi, niektóre szybko zostały ściągane w dół przez grawitację, inne zaś ślamazarnie spływały po szklanej powłoce. Westchnęłam cicho na samą myśl tego, co właśnie robię. Brakowało mi go. Brakowało mi Harry'ego. Tyle czasu go nie widziałam. Nawet się ze mną nie pożegnał. Już dawno nie czułam jego miękkich ust na swoich, nie czułam jego silnych ramion zamykających moje ciało w opiekuńczym uścisku ... Nic nie czułam. Jakby odszedł na dobre. Nawet nie raczy odebrać ode mnie telefonu. Czemu? Już mnie nie chce? Już mu się znudziłam? Czemu miłość tak cholernie boli? Wzięłam do rąk ostrożnie czerwony kubek i upiłam kolejny łyk gorącego kakao. Była sobota, koło 17 a ja wciąż tęskniłam. Pieprzone dwa miesiące, które pozbawiły mnie nadziei, że on kiedykolwiek wróci. Rozprostowałam nogę, by poradzić sobie z wydostaniem telefonu z ciasnych spodni, a gdy znalazł się on już w moich dłoniach, od razu wybrałam numer do Holly. Od czasu gdy Harry zniknął, dość często się z nią spotykałam. Jakby fakt, że jest jego siostrą miał mi go przywrócić Zaczęłam skubać zębami swój paznokieć, gdy czekałam, aż odbierze.

- Halo? - Usłyszałam poirytowany głos po drugiej stronie.
- Umm hej Holls, tu Van. Przeszkadzam ci może?
- Co? umm.. - jej ton głosu nagle złagodniał. - Nie, jasne, że mi nie przeszkadzasz. Co u ciebie?
- W sumie nic. Dlatego dzwonię. - Pojedyncze westchnięcie wydobyło się z moich ust. - Masz ochotę się spotkać?
- Pewnie. Jestem na 29 London Rd, niedaleko tej nowej biblioteki. To kilka minut od ciebie, przyjdziesz?
- Uhm, no jasne. Daj mi piętnaście minut.
- Czekam mała.

Zachichotała melodyjnie i rozłączyła się. Odrzuciłam telefon na łóżko i podeszłam do szafy, wyjmując z niej ciemną, męską bluzę, którą Harry kiedyś u mnie zostawił. Nosiłam ją rzadko, bo bałam się, że straci jego zapach. Ale jak na razie była nim cała przesiąknięta. A ja tak uwielbiałam jego zapach. Nie, ja uwielbiałam jego. Harry'ego. Przeciągnęłam czarny materiał przez głowę, zakładając na siebie i poprawiłam włosy. Chwyciłam w dłoń jasne vansy, które już po chwili znajdowały się na moich nogach. Schowałam telefon do kieszeni i zbiegając na dół wyszłam z domu. Szłam dość szybko, sama nie wiem, czemu. Czułam się jakby zaraz miało się coś stać. Czułam się, jakbym miała w końcu go spotkać. Boże, tak za nim tęsknię. Czy Harry nie może już wrócić? W powietrzu unosił się odurzający zapach spalin pomieszany z deszczem, który padał jeszcze chwilę temu. Nie zważałam na to, czy wchodzę w kałuże czy też nie. W dzieciństwie uwielbiałam w nie wskakiwać i rozchlapywać wodę nogami. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym. Zawsze chodziłam na spacer z mamą .. Oh a pro po mamy, wspominałam już? Zgubiłam jej pamiętnik. Nie wiem, jak do tego doszło i nie wiem jak mogłam być taka głupia ... To była jedyna pamiątka...
W końcu dotarłam pod upragniony cel, ale nigdzie nie zauważyłam Holly. Stałam w miejscu, rozglądając się za tym rudzielcem, gdy nagle w oczy rzuciła mi się miziająca się para. Na początku postanowiłam ich zignorować, ale chłopak przykuł moją uwagę. Ta fryzura... Te tatuaże na ramieniu.. O mój boże, czy to Harry? Lekko zszokowana zbliżyłam się na odległość kilku metrów, tak, by nie mogli mnie zobaczyć. Stali pod jedną z latarni. Chłopak kurewsko przypominający MOJEGO chłopaka obejmował blondynkę w talii, mocno ją do siebie przyciskając. Ja się kurwa dziwię, że nie udławili się swoimi językami. Nie byłam pewna czy to Harry, dopóki głęboka zieleń jego tęczówek nie spoczęła na mnie. Przełknęłam głośno ślinę, gdy HARRY odsunął się od blond dziwki, a w jego oczach błysnęło zmieszanie. Przygryzłam mocno wargę, czując metaliczny smak krwi, a do moich oczu napłynęły łzy. Idiotko tylko nie płacz, nie płacz. Styles szepnął coś na ucho szmacie, z którą mnie zdradził - nie zerwał ze mną, całował sie z inną, mogę to uznać za zdradę - która, po tym odeszła. Odwrócił głowę w moją stronę podchodząc powoli. Pomimo tego, że byłam zrozpaczona i totalnie wkurwiona, oddech uwziął mi w gardle, gdy zbliżał się do mojej osoby. Zrobiłam kilka kroków w tył, chcąc być jak najdalej od niego, ale moją dalszą ucieczkę uniemożliwiła mi ściana biblioteki, przy której miałam się spotkać z Holly.

- Grey. - Jego chłodny ton dotarł do moich uszu. - Nie spodziewałem się ciebie tutaj. - Tylko tyle?! Żadnego przepraszam, cześć, miło cię widzieć, tęskniłem, chuj ci w dupę, nic?! Oh.

- Ja ciebie też nie. - Mruknęłam ostatkami sił powstrzymując płacz. - W dodatku z tą zdzirą.

- Z kim? - Uniósł brew. Kurwa Styles nie denerwuj mnie, bo ci coś zrobię,  jak boga kocham. - Oh no tak. To tylko znajoma.

- Tylko znajoma? - Powtórzyłam kpiąco. Pokiwałam głową, nerwowo parskając śmiechem. - Styles, czy ty sam siebie słyszysz? Co to kurwa ma znaczyć?!

- Boże uspokój się. - Wywrócił oczami, chowając dłonie w kieszeniach. Oblizał usta, wracając wzrokiem na mnie. - Dawno cię nie widziałem.

W tym momencie nie wytrzymałam. Najzwyczajniej w świecie, rozpłakałam się. Spuściłam głowę, gdy poczułam słone łzy w kąciku ust. Odetchnęłam głośno i wytarłam łzy wracając wzrokiem na jego postawną sylwetkę.

- Myślałam, że mnie kochasz. - Powiedziałam cicho. - Tyle razy mi to powtarzałeś.

- Oh. - I co?? Nic więcej mi nie powie?! Czemu on się tak zachowuje? Tyle razem przeszliśmy, a on ... ugh co mu odwala? - Nie moja wina, że jesteś taka naiwna.

Wzruszył ramionami i oparł się dłonią o brudną, ceglaną ścianę. Co on do cholery  powiedział? Ja naiwna? Momentalnie zbliżyłam się do niego i z impetem wymierzyłam mu siarczystego policzka. Chłopak syknął, łapiąc się za bolące miejsce, a ja odsunęłam się na kilka kroków.

- Jesteś chujem. - Powiedziałam cicho, już nie powstrzymując łez i odwróciłam się na pięcie, szybkim krokiem zmierzając w stronę swojego domu. Łzy, które aż się prosiły, bym wypuściła je z oczu, zamazywały mi cały obraz. Przebiegłam przez ulicę, słysząc za sobą piski opon i klaksonów, oraz wyzwiska zdenerwowanych kierowców, ale zignorowałam je i w końcu dotarłam do swojego domu. Trzasnęłam drzwiami i ściągnęłam buty, rzucając je w kąt pomieszczenia. Zapłakana nie zwracając uwagi na resztę domowników, wbiegłam po mahoniowych schodach na wyższe piętro. Rzuciłam się na łóżko, które zaskrzypiało pod moim ciężarem i wtuliłam twarz w poduszkę, głośno płacząc. Czemu musiałam być taka głupia i uwierzyć, że Harry mnie pokocha? Byłam tylko jego zabawką, nic nie wartą dziwką. Potrzebował mnie tylko dla własnej przyjemności. Właśnie w takich momentach nie wierzą w prawdziwa miłość. Po chuja istnieją te uczucia? Wolałabym być obojętna na wszystko niż cierpieć przez chłopaka, który nie odwzajemnia mojej miłości. Miałam dość użalania się nad sobą, więc najzwyczajniej w świecie starałam się zasnąć. Myślicie, że to takie łatwe, kiedy się ma złamane serce? Otóż nie, to cholernie... nie, kurewsko trudne. Właściwie, cała noc zleciała mi na płaczu.  Leżałam na plecach, wgapiając się w sufit. Oczy zamknęłam dopiero, gdy poranne światło przedarło się przez liliowe zasłony. Cicho załkałam pod nosem, słysząc pukanie do drzwi. Po chwili przeciągłe skrzypnięcie uświadomiło mi, że ktoś pozwolił sobie wejść do mojego pokoju. Otworzyłam powoli powieki, zmierzając wzrokiem w kierunku drzwi. Liam. Uśmiechnął się lekko, czego nie odwzajemniłam, a chłopak przysiadł się do mnie.

- Dzień dobry Vanesso. - Powiedział cicho. Lekko uniosłam się na łokciach, podciągając do góry, by poprawić się na poduszkach. - Jak się czujesz?

Nie odpowiedziałam. Nie chciałam z nikim rozmawiać.

- Vanessa.. Może gdzieś pójdziemy? Na przykład do parku, do kina, może do.. - Przerwałam mu.
- Po prostu chcę leżeć w moim łóżku i słuchać dołującej muzyki cały dzień. - Zaszczyciłam go spojrzeniem.
- Powiesz mi, co się stało? - Spytał chłopak, pocierając kciukiem dolną wargę. Nie miałam ochoty o tym rozmawiać. No, bo co mam mu powiedzieć? Liam, nie posłuchałam cię, bo nie jesteś moim ojcem, a teraz płaczę, bo miałeś rację i nie myliłeś się w stosunku do Harry'ego? 
- Nie, ja....
- Mała, zaufaj mi. - Powiedział cicho, głaskając mnie kciukiem po zewnętrznej stronie dłoni.
- Obiecujesz, że nie będziesz zły?
- Obiecuję. - przełknęłam głośno ślinę, zanim się odezwałam. Bałam się jego reakcji. No ale, muszę z kimś porozmawiać. Nie mogę trzymać tego w sobie, bo wybuchnę.
 - Chodzi o Harry'ego.


____________________________________________

HEEJ W KOŃCU SKOŃCZYŁAM ROZDZIAŁ

jak już mówiłam, całe fanfiction wymyślam na bieżąco i czasami po prostu nie mam na nie pomysłu, dlatego nie dziwcie się, że rozdziały dodaje po miesięcznej+ przerwie. Boję się, że chyba będe musiała zawiesić bloga, dopóki wszystkiego sobie nie poukładam. Chyba, że... wy macie jakieś pomysły?  No właśnie byłoby mi miło, gdybyście mi pomogły. Tutaj (KLIK) piszcie wasze pomysły, które mogłyby pojawić się w kolejnych rozdziałach. To jak, pomożecie?